Alexander The Great
Wspomnienie Alexandra Wielkiego. Pierwsze skojarzenie - władca macedoński. Bynajmniej nie o podboje na tle historycznym tu chodzi, ale o niepodzielne (acz krótkie) panowanie na arenie modowej. Kto jeśli nie Alexander McQueen i kto jeśli nie Steven Meisel po drugiej stronie aparatu?
Za co fanatycy kochają McQueena i za co konkurencja nienawidzi? Za talent, wyobraźnię, wolność tworzenia, siłę wyrazu i ekspresję. To, co rodziło się w głowie projektanta często było chore, wstrętne, odrażające, ociekało brzydotą , budziło skrajne emocje. Przez co nigdy nie było banalne, podporządkowane regułom czy kanonom. To McQueen wyznaczał trendy, on kreował własną rzeczywistość, której był częścią. Właściwie był jej Panem. W swoim Królestwie dyktował warunki, miał wizję, konkretny plan, który wcielał w życie. Jego twórczość do dziś budzi kontrowersje. Pojawiają się pytania gdzie jest granica pomiędzy kiczem a sztuką? Czy brzydotę należy afirmować i wynosić na piedestał? W końcu, czym jest brzydota, czy brzydota jest pięknem, czy piękno jest brzydotą??
Oczywiście McQueen potrafił tworzyć dla kobiet, potrafił wydobyć z nich piękno, potrafił w piękno też je ubrać. Był estetą i dobrym obserwatorem. Jednak to, co najbardziej w nim było pociągające to zamiłowanie do brzydoty, jako nieodłącznego, mrocznego aspektu ludzkiej egzystencji. Taka też jest ta kolekcja. Doszukiwać się tu można symboliki i alegorii. McQueen pokazał to, co my chcielibyśmy ukryć, to, czego się wstydzimy, boimy, czym gardzimy?Nasze wady, słabości, ułomności dla niego stają się priorytetem. Nawiązania szukam wręcz w twórczości Boscha?.Może wyciągam zbyt daleko idące wnioski. Może Alexander McQueen był po prostu świrem, cierpiącym na depresję psychopatą, tworzącym pod wpływem środków odurzających, projektującym pod publiczkę na zasadzie terapii szokowej. Nie wiem. Chyba po prostu brakuje mi autorytetów, postaci barwnych i oryginalnych. Ludzi z pasją i mroczną przeszłością. A McQueen sam już jest przecież przeszłością?
Rakolka - blog "aschocanchangeyourlife"
błyszczę, więc jestem ubrana w McQueena
Wiadomo, że napiszę o nim. Błyszczy, wzbudza kontrowersje. O, w sumie wzbudzał. Samą śmiercią wzbudził. Strata dla wielu kochających go kobiet (i mężczyzn) i dla kolejnego "Sexu w wielkim mieście". Mistrz haute couture. Czapki z głów. Skłony do samego końca modnej maxi.
Vogue US Maj 2011 - Alexander McQueen Tribute. Surowo, ostro i szaro. A jednak nude, kolory wiosny, romantyzm i modne zniekształcenia. Prawdziwi koneserzy mody uważają tą potrawę za danie główne. Dziękuję, deseru nie trzeba. Danie jest słodko - pikantne. Zakropione cytryną. Niedobra mieszanka, a i tak uwielbiamy te smaki.
Jakby wycofane, schowane modelki dopasowane do tła, a żeby oddać się prawdziwemu romansowi tylko z Alexandrem. Nie dość, że pióra nas łaskoczą, to jeszcze pobudzają wyobraźnię swoim kolorem. Modelka ginie, a ja patrzę na pióro. Co to za deski, co to za szarości w tle? Nie, to na pewno nie miało symbolizować codziennych ciuszków z sieciówek. Tu chodzi o uczenie perfekcjonizmu. Kreacje wyglądają jak miliony monet, w każdej sytuacji, nawet jeśli chodzi o najbardziej wymagające scenerie. Patrzę na buro - kremowe zdjęcia. Rogi na głowie w połączeniu z koronką, żmudnie dzierganą. Razi? Absolutnie! Niesamowite połączenie, a sukienka chyba najładniejsza. (Panie Młode powinny w takich chodzić przed ołtarz!) Najdziwniejsza - kolejna. Hm, dziwna, nie mam nic więcej do powiedzenia. A jeszcze kolejna? Nie da się ukryć, że jej krój robi na nas wrażenie, pierwsze co przychodzi nam do głowy.. okeeej, ale gdzie ją ubrać? Myślę, że znalazł by się nie jeden chętny. A raczej chętna. Chociaż? A czy kolejne zdjęcie to nadchodząca wiosna czy gnijąca jesień? Dla mnie kolejna anomalia. Ale czy to źle. Tu już nie pytam, bo nie ma sensu. Przecież każda sprzeczność, każde obrzydzenia albo brzydota jest zaletą, przyciąga. Nie wiem dlaczego widzę tu carską Rosję, ale w takich wypadkach nie ma złych skojarzeń. A na deser Pani wiosna. Suknia jak dla mnie - mistrzowska. Widzę przy niej godziny świetnych krawców. Ręczne zdobienia, sukni i fryzura modelki, widoczna, jakby na jedynym zdjęciu z całej sesji zauważam piękno modelki, jej delikatność, dopasowanie do stylizacji. Piękne, nieprawdaż? Na to zdjęcie patrzyłam nadłużej. I najintensywniej. Perełka.
Patrząc na pojedyńcze zdjęcia, nasuwać się możę myśl, i to nie jest grzechem, że ktoś zapomniał o wystroju, ale miej oczy wszędzie. Patrzę na całość i widzę kolejną, dokonałą sesję modową. Modową. To co widzimy na ulicy nie jest modą, a stylem. Suknie McQueena są i modą, i stylem. I oddają pasję i sercę. Ogromną, zwichrowaną wyobraźnię. Poalowany mózg przepełniony kolorem i potarganą kartką.
Aleksander, to dla Ciebie
Preta - blog "allaboutfashion"
Która recenzja bardziej Ci się podobała? Zagłosuj w sondażu poniżej. jedna z nich może wygrać rok studiów na dziennikarstwie modu i stylu.
Wygraj bezpłatny rok studiów na dziennikarstwie mody i stylu!