Choć zaczynała od komedii romantycznych, to rolą w "Czarnym Łabędziu" Darrena Aronofsky'ego (za którą była nominowana do Oscara) udowodniła, że ma w sobie również coś mrocznego, niepokojącego i bardzo seksownego. A jednak magazyn "Glamour US" postanowił powrócić do korzeni pięknej Mili Kunis i zaproponował jej słodką do granic sesję. Szkoda, bo aktorka ma wielki potencjał, a lukrowane zdjęcia robią z niej tylko jedną z wielu ślicznych dziewczyn z Hollywood. Na szczęście wywiad, jakiego Kunis udzieliła magazynowi, jest dużo ciekawszy niż zdjęcia. A co takiego wyznała aktorka?
"Gdy kręciliśmy "Czarnego Łabędzia", musiałam schudnąć aż 11 kilogramów - mówi Kunis, wprawiając dziennikarzy "Glamour US" w osłupienie. - Wszyscy gapili się na mnie z przerażeniem w oczach, mówiąc: aleś ty chuda! Sugerowano też, że mam anoreksję. Po filmie i promocji zaczęłam wracać do normalnej wagi. Ale i wtedy nie było kolorowo. Znajomi szeptali: wygląda lepiej, gdy jest chudsza. Jak widać, po prostu nie da się wszystkich zadowolić".
Przy okazji Kunis wyznaje, że chudsza o 11 kilo wcale nie czuła się seksowna. "Byłam płaska, płaska i jeszcze raz płaska. Za płaska. Zero kształtów z żadnej strony. Straciłam kobiecość, moje ciało nie miało żadnych krągłości, nic".
Aktorka komentuje też doniesienia o swoim rzekomym romansie z byłym mężem Demi Moore, Ashtonem Kutcherem. "99 procent tego, co wypisują tabloidy, jest totalną bzdurą - mówi. - Szczerze mówiąc, jest to najgorsza forma prześladowania, gnębienia człowieka. Paparazzi niekiedy nie mają litości. A gazety drukują kłamstwa i powielają je w setkach tysięcy egzemplarzy, oskarżają, rzucają w nas błotem. I to wszystko na piśmie".
Na koniec dodajmy, że w sesji dla amerykańskiego "Glamour" Mila Kunis wystąpiła w ubraniach marek takich jak Burberry Brit, Zadig & Voltaire (dżinsowe szorty) czy Dolce & Gabbana (kwiecisty top) oraz Rag & Bone (bordowy kapelusz a'la lata 70.).
Jak oceniacie sesję? Przewidywalna i przesłodzona, czy może dziewczęca i miła dla oka? Piszcie w komentarzach.