"To przełomowy moment w mojej karierze i chcę by trwał jak najdłużej" - mówi Dominika Syczyńska. Oto kilka pytań do doskonale zapowiadającej się projektantki, laureatki Fashion Designer Awards.
Pamiętasz swoje początki? Jak zaczęłaś przygodę z modą?
W mojej rodzinie są sami artyści - starszy brat - reżyser filmowy, młodszy brat - kompozytor, wujkowie, ciotki i kuzyni to graficy, malarze, rzeźbiarze i konserwatorzy sztuki, więc brakowało jedynie projektantki mody. Ubrania i biżuteria fascynowały mnie odkąd pamiętam. Na lekcjach w szkole we wszystkich zeszytach ukradkiem szkicowałam sylwetki, a moja mama wysyłała te skrawki na różne konkursy dla młodych projektantów. Wiadomo było, że jestem za młoda, by brać w nich udział, bo byłam jeszcze dzieckiem, ale rodzice robili to, żeby pokazać, że mnie wspierają i cieszy ich moja pasja.
A potem?
Z Gliwic - mojego rodzinnego miasta do Krakowa jest blisko, więc oczywistym wyborem było SAPU (Szkoła Artystycznego Projektowania Ubioru) w Krakowie oraz następnie Central Saint Martins w Londynie. Po wielu latach projektowania biżuterii postanowiłam przekuć wiedzę i warsztat na projektowanie tkanin i odzieży, i tym samym sprawdzić się w jakimś międzynarodowym konkursie. FDA było oczywistym wyborem, bo stawia projektantom najwyższą z możliwych poprzeczek. Podczas konkursu mogłam w pełni pokazać cały wachlarz umiejętności i liczyć na profesjonalny feed-back ze strony jurorów. W przypadku osoby, która wiąże z modą poważne plany, to jest bardzo ważne. Często są to proste wskazówki, podpowiedzi, które pozwalają uniknąć wielu błędów i wejść na właściwy tor. Sprawdzian zaliczyłam i teraz czekam na kolejne, projektowe wyzwania.
Opowiedz o zagranicznych doświadczeniach. Wielu młodych marzy o Central Saint Martins?
Central Saint Martins, to inny świat. Pełno w nim indywidualistów, kolorowo poubieranych ludzi i wszędzie czuć ducha sztuki. Pamiętajmy, że nie jest to szkoła, która kształci jedynie projektantów mody. Można tam spotkać i porozmawiać z architektami, malarzami, projektantami mebli, dziennikarzami, ceramikami itp. co jest bardzo inspirujące. Gmach budynku jest przeogromny, więc w wolnych chwilach chodziłam po przeróżnych pracowniach, salach wykładowych i przyglądałam się najróżniejszym sprzętom, których dotychczas nie znałam i obserwowałam ludzi przy pracy. Podczas kursów podobało mi się, że wykładowcy nie dawali nam za wiele czasu na bujanie w obłokach, tylko od razu kazali działać i próbować przekłuć pomysły na konkretne projekty, ucząc przy tym, jak korzystać z nowych technik, czy maszyn. Jestem pewna, że jeszcze tam kiedyś tam zawitam i skorzystam z jakiegoś kursu doszkalającego.
Londyn to Twoje miejsce na ziemi?
Pobyt w Londynie to inspirujący etap w moim życiu. Od rana do nocy, wliczając w to weekendy, pracowałam przy projektowaniu i tworzeniu kolekcji, produkcji sesji zdjęciowych i pokazów na Londyński Fashion Week oraz obsługiwałam kupców i partnerów w showroomach. To było fantastyczne doświadczenie, niemniej jednak ta przygoda dobiegła końca i teraz z niecierpliwością czekam na kolejne wyzwania. Londyn nie jest moim miejscem na Ziemi, będę tam wracać, nie tylko myślami. Cały czas wierzę, że najlepsze dopiero przede mną.
Oprócz nauki, pracowałaś też w wielkim domu mody?
To był krótki, ale bardzo intensywny czas, bo dom mody przygotowywał się do pokazania najnowszej kolekcji na London Fashion Week. Wszystkie prace skupiały się wokół ręcznego haftowania niezliczonej ilości zdobień do ich przepięknych sukien. Wraz z innymi stażystami siedzieliśmy i cierpliwie przyszywaliśmy całymi dniami cekin po cekinie. Dla jednych mógłby być to horror, ale ja kocham tkaniny i zdobienia, więc w pełni odnalazłam się w tej roli. Najważniejsze w tym stażu jest to, że zobaczyłam, jak na co dzień funkcjonuje duży dom mody, ilu specjalistów musi zatrudniać, jak i komu delegować prace i jakich terminów się trzymać.
Następnie po przejściu przez liczne testy (z zakresu projektowania, konstrukcji, rysunku, malarstwa, haftu ręcznego i projektowania tkanin) rozpoczęłam kilkumiesięczny, bezpłatny staż w domu mody Fyodor Golan. FG to grupa projektantów, którzy bardzo dużo eksperymentują z nowymi tkaninami i wykorzystują do tego innowacyjne technologie. Pracując dla nich dowiedziałam się o materiałach i urządzeniach, o których istnieniu wcześniej nawet nie słyszałam. Praca była bardzo żmudna i pracochłonna, niemniej dziś wiem, że gdybym 100 razy nie przeszyła tego samego koralika, to bym nie wyrobiła sobie takiego warsztatu, jakim dziś mogę się pochwalić. W pracy projektanta liczy się doświadczenie, więc wszystkim młodym adeptom mody szczerze polecam staże, bo uczą i przede wszystkim inspirują.
Skąd pomysł na kolekcję konkursową?
Od samego początku miałam jasno zdefiniowaną wizję swojej kolekcji na tegoroczną edycję FDA. Wiedziałam, że ma być charakterna, nowatorska, wielobarwna i daleka od mainstreamowego nurtu projektowania. Inspiracja w postaci przepięknych, kolorowych witraży w katedrze Notre Dame, pomogła mi w doborze gamy kolorystycznej swoich tkanin i dodatków. Stąd wiele odcieni soczystej zieleni, czerwieni, granatu i żółci w moich projektach. Całość kolekcji miała spełniać 2 kryteria,tj. być spójna: z tematem, jakim jest "Tribute to Colors" oraz z moją estetyką twórczą i DNA mojej marki, opartą na strukturalności i innowacyjności oraz własnoręcznym wykonaniu tkanin.
Pracujesz nad nową kolekcją, możesz zdradzić jakieś szczegóły?
Po wygranej od razu zaszyłam się w swoim studiu i zaczęłam pracę nad casualowym rozwinięciem kolekcji, którą zaprezentowałam podczas finału konkursu. Nowa kolekcja będzie charakterna, nowoczesna, przeznaczona dla osób ceniących sobie własnoręczną pracę i znudzonych mainstreamem i ofertą sieciówek. Spodziewajcie się także nowej kolekcji biżuterii i akcesoriów skórzanych! Premiera kolekcji już tego lata, kolekcja będzie dostępna będzie na mojej stronie internetowej (www.dominikasyczynska.com).