Dawno nie trafiłam na tusz, który by mi się aż tak spodobał i to od pierwszego użycia. Czego od niego oczekuję? Najlepiej wszystkiego. Ale pogrubienie i utrzymanie podkręcenia zawsze są na pierwszym miejscu. Nie pamiętam maskary, która zapewniłaby mi to i nie była wodoodporna. Moja ulubiona to zdecydowanie The Falsies od Maybelline, ale niestety ciężko ją ostatnio znaleźć w sklepach.
Z tego powodu do Lash Beautifier podeszłam bez większych nadziei, a tekst o zawartości olejku arganowego niespecjalnie mnie przekonywał. Okazało się jednak, że to jeden z najlepszych tuszy, jakie miałam ostatnio szansę przetestować. Pogrubia rzęsy, jednocześnie dobrze je rozczesując, a na dodatek, co najbardziej mnie zaskoczyło, trzyma podkręcenie przez cały dzień.
Cena to około 39zł
Polska firma Marion ostatnio coraz bardziej mnie zaskakuje. Mimo że do niedawna nie miałam pojęcia o jej istnieniu, zdążyłam się przekonać, że ma w swojej ofercie dużo naprawdę ciekawych kosmetyków. Jednym z nich jest olejek do demakijażu twarzy i oczu, a właściwie połączenie dwóch - arganowego i migdałowego.
Produkt można stosować na dwa różne sposoby. Pierwszy, to nałożenie go na twarz i następnie masowanie mokrymi dłońmi, aż wytworzy się emulsja. Druga metoda to ta, którą sama częściej stosuję, czyli zmywanie makijażu nasączonym wacikiem. To sprawdza się przede wszystkim w demakijażu oczu. Kosmetyk doskonale radzi sobie z wodoodpornym tuszem, cieniami i kredkami.
Na dodatek jest bardzo wydajny, a butelka 150ml kosztuje około 15zł
Wszyscy wiemy, jak ważna jest ochrona przed szkodliwymi działaniami promieni słonecznych. Dzięki temu nasza skóra będzie się wolniej starzeć i będzie zdrowsza. Kosmetyk z filtrem powinien być nakładany często i obficie, jednak wszyscy wiemy, że w codziennym życiu jest to praktycznie niemożliwe.
Krem Kiehl's chroni zarówno przed promieniami UVA jak i UVB (SPF50 PA+++) i według producenta nadaje się dla każdego rodzaju cery. Bardzo często kremy z filtrem są ciężkie i nie wchłaniają się zbyt dobrze. Na szczęście testowany przeze mnie produkt rzeczywiście spełnia obietnice z opakowania i faktycznie jest "ultra lightweight". Jego konsystencja nie różni się drastycznie od klasycznych kremów i można go używać pod makijaż.
Cena za 60ml to niestety aż około 200zł
Jeśli miałabym wybrać cienie, których używałam w ostatnim czasie najwięcej, z pewnością byłyby to te z poczwórnej paletki marki Bikor. Ta, którą posiadam, to numer 5 - Bed & Breakfast. Teoretycznie nie wygląda specjalnie ciekawie, ale jest super praktyczna.
W środku znajdziemy bardzo klasyczne kolory - jasny beż, średni, trochę chłodny brąz, ciemny brąz oraz czarny. Wszystkie są całkowicie matowe i to chyba właśnie ta prostota jest w nich najlepsza. Odcienie są mocne, a same cienie aksamitne i łatwe do roztarcia. Jedyny minus, jaki mogę znaleźć, choć zupełnie mi nie przeszkadza, to to, że podczas nabierania ich pędzlem osypuje się dużo pudru. Jednak wystarczy lekko strzepnąć i podczas nakładania na oko już nic się nie stanie.
Zdecydowanie polecam tę paletkę każdemu, szczególnie tym, którzy albo dopiero zaczynają zabawę z malowaniem, albo lubią klasyczne połączenia. Istnieje też dziewięć innych zestawów kolorystycznych, więc każdy znajdzie coś dla siebie.
Cena to 165zł
Ostatni produkt to płynna szminka od Eveline. Po raz kolejny muszę przyznać, że nie spodziewałam się po niej zbyt wiele. Głównie dlatego, że nie cierpię błyszczyków, ale postanowiłam na chwilę zapomnieć o swoich uprzedzeniach i okazało się, że było warto.
Zaskoczył mnie przede wszystkim kolor, który był bardzo mocny i wystarczyło tak naprawdę jedno pociągnięcie, by odcień był nasycony. Wykończenie jest oczywiście błyszczące, mokre, co jest coraz bardziej modne. Aplikację ułatwia mały sztywny aplikator, który jest niesamowicie wygodny i precyzyjny.
Ten produkt mogę szczerze polecić, szczególnie osobom, które lubią wszelkiego rodzaju błyszczyki lub często mają przesuszone usta.
Cena to 14zł
Jestem ciekawa, jakie są wasze ulubione kosmetyki ostatnich miesięcy? Są takie, które wybiły się jakoś szczególnie? Napiszcie w komentarzach!