Spotykasz przypadkiem przystojnego aktora, on patrzy na ciebie i traci wątek. Dopiero po chwili uświadamiasz sobie, że to tylko dlatego, że masz na ustach czarną pomadkę... Tak wygląda codzienność dziewczyn, które nie mają żadnych zahamowań w makijażu.
Dior i Marc Jacobs lansują czarne pomadki, u Rodarte i Marni bordo jest tak ciemne, że może konkurować z najprzedniejszym winem. Na Instagramie o popularność walczy granat z opalizującą zielenią pancerza skarabeusza. Tak mniej więcej wyglądałoby krótkie podsumowanie trendów w malowaniu ust.
Za (dziwaczną) modą idą marki kosmetyczne, które coraz śmielej proponują kolory, powiedzmy, niestandardowe. Jedną z nich jest Urban Decay, której pomadka Vice występuje w aż 100 kolorach. Poprosiłyśmy UD o udostępnienie nam 5 najdziwniejszych odcieni i na tydzień zmieniłyśmy się w króliczki doświadczalne. Jak nasza makijażowa brawura wpłynęła na otoczenie i nasze samopoczucie?
Aga: Wbrew pozorom czarny był kolorem, w którym czułam się najlepiej. Może zabrzmi to dziwnie, ale miałam wrażenie, że jest najbardziej neutralny. Możliwe, że to dlatego, że ubieram się praktycznie tylko w tym kolorze i jest najbliższy mojemu sercu. I duszy.
O dziwo, nie usłyszałam zbyt wielu komentarzy, większość brzmiała po prostu "Wow" i "O Jezu". Mój chłopak, który otrzymał stosowne zdjęcie, skwitował je krótkim "LOL".
arch. prywatne
Natalia: W pracy skala zaskoczenia była zaskakująco niska. Widocznie przyzwyczaiłyśmy już wszystkich do wybryków i dziwactw. Pytałam koleżanki z działu (niezwiązanej z modą), dlaczego nie komentuje mojego makijażu. A ona na to z rozbrajającą pewnością: "jak to, przecież czarne szminki są modne!".
Ostatecznie udało mi się przestraszyć tylko wspominanego młodego aktora oraz własną matkę. Wybrałam się z nią do restauracji i nasłuchałam się krytyki. Chodziło nie tylko o odcień (i czarne plamy na materiałowej serwetce), ale i o fakt, że czerń mocno kontrastuje z różową tkanką wnętrza ust. Gotowi?
Sama w czerni czułam się wyśmienicie, ale przyznam, że drażniła mnie konieczność częstego poprawiania. Taki makijaż wygląda dobrze tylko, kiedy jest perfekcyjny. Co jeszcze mogę poradzić debiutantkom w kwestii czerni na ustach? W ciągu mojego "czarnego dnia" odkryłam, że żałobna pomadka wygląda zaskakująco dobrze w stylizacjach retro czy w towarzystwie romantycznej fryzury. Traci wtedy swoją surowość.
Użyłyśmy pomadki Urban Decay Vice w kolorze Perversion.
Natalia: Uff, czas na coś łatwiejszego. Testowany fiolet nie jest co prawda takim standardowym fioletem, ale mieści się w spektrum szeroko pojętej normy. W opakowaniu wygląda na bardzo ciemny, na ustach wychodzą różowe tony i staje się po prostu bardzo intensywny, nawet trochę neonowy. Jest nietypowy, ale nie dziwaczny.
Tym razem obyło się bez komentarzy, poza okazjonalnym "ładnie wyglądasz" albo "ładna szminka". Otoczenie reaguje obojętnie lub pozytywnie, czyli tak, jakbym po nim oczekiwała. Ostatecznie, ten mało radykalny fiolet staje się moją ulubioną pomadką z całego eksperymentu. Jest też najbardziej trwały - można zjeść dwudaniowy obiad i nadal wyglądać dobrze.
arch. prywatne
Aga: Ta szminka była chyba najbardziej normalna i zbliżona do kolorów, w których można mnie zobaczyć. Nie podobało mi się tylko to, że nie była matowa i miałam wrażenie, ze ciągle mam coś na ustach, ale cóż, nie można mieć wszystkiego. Lubię matowe, wręcz suche szminki i odzwyczaiłam się od zostawiania śladów na dosłownie wszystkim, od kubków po palce czy własną brodę.
arch. prywatne
Na tę szminkę otoczenie zareagowało bardzo dobrze i bardzo żywo. Najczęściej padało pytanie "a co to za pomadka?".
Użyłyśmy pomadki Urban Decay Vice w kolorze Speedball.
Aga: Ta szminka, podobnie jak niebieska, bardzo podobała mi się w opakowaniu, ale na mojej twarzy już nie. Mam wrażenie, że oba te kolory zdecydowanie lepiej wyglądały na Natalii, która ma ciemne włosy i ciemną oprawę oczu. Ona była modna i cool, ja wyglądałam jak wyłowiona z morza. Dodatkowo czułam, że muszę malować się o wiele mocniej niż zwykle, aby jakoś zrównoważyć usta.
"Dzień zielony" zdecydowanie najmniej mi się podobał i usłyszałam najmniej miłych komentarzy. Przyjaciółka stwierdziła, że wyglądam, jakbym miała zwymiotować, a chłopak oznajmił, że mam się już nigdy więcej tak nie malować. Posłucham.
arch. prywatne
Natalia: Boże, jaki ten sztyft jest piękny! Mogłabym godzinami przyglądać się mieniącym się złotym drobinkom (no, przynajmniej w godzinach pracy). Niestety, na ustach ta choinkowa zieleń nie wygląda już tak fascynująco. Nie czułam się w niej źle, ale podobnie jak z czernią - dostałam obsesji poprawek, aby kolor był ciągle równie ciemny i nasycony.
Miałam wobec tej pomadki poważne plany. Jako że wąskie grono przyjaciół nie raczyło się nawet zdziwić (!), chciałam zabrać moje szmaragdowe usta na imprezę pełną modnisiów. Niestety, pochorowałam się tuż przed, zbladłam i słaniałam się na nogach. Nadal nie wiem, jak powinnam była zinterpretować komentarz kolegi: "Natka, usiądź, jesteś cała zielona"...
Użyłyśmy pomadki Urban Decay Vice w kolorze "Junkie".
Natalia: Duże zaskoczenie. Myślałam, że granat mi nie podpasuje, ale uważam, że fajnie sprawdza się do dżinsowych ubrań. Było kilka ukradkowych spojrzeń, ale zdziwił mnie brak nieprzychylnych komentarzy, może po prostu zaplanowałam zbyt mało intensywny dzień. Mam wrażenie, że nawet podczas wypadu do kina nie wzbudziłam specjalnego zdziwienia. Za to w biurze zaczynają nas nazywać "Czarownice z Eastwick"- przyjmuję to jako formę docenienia naszych makijażowych wysiłków.
arch. prywatne
Aga: Granatowa szminka z jakiegoś powodu niespecjalnie przypadła mi do gustu, chociaż teoretycznie nie różni się aż tak bardzo od czarnej i sam kolor też mi się całkiem podobał. W opakowaniu. Na mojej twarzy już niespecjalnie. Dzień niebieskiej pomadki był szczególnym "wyzwaniem", ponieważ musiałyśmy iść na spotkanie prasowe.
Nie ukrywam, było to dość niezręczne.
Granatowa szminka przyciągnęła też najwięcej spojrzeń w autobusie, którym wracałam do domu. Nieumyślnie stałam się miniatrakcją podróżujących linią 141. Pozdrawiam.
"Czarownice z Eastwick" na prezentacji kolekcji & Other Stories:
arch. prywatne
Użyłyśmy pomadki Urban Decay Vice w kolorze "Heroine".
Aga: Dzień szminki pomarańczowej był najnudniejszy ze wszystkich. Mimo że jest ekstremalnie metaliczna, mało kto zwracał na nią uwagę. Miałam też bardzo mało czasu i częste poprawki nie wchodziły w grę.
Metaliczne szminki powolutku wracają do mody, ale mi, fance jak najbardziej matowych pomadek ciężko było się przestawić. Dodatkowo pomarańczowy nie jest moim ulubionym kolorem (OK, na widok pomarańczowego najczęściej mam dreszcze), więc nie mogę powiedzieć, że malowałam się z przyjemnością.
arch. prywatne
Natalia: Z oranżową pomadką czułam się tak źle, że nawet nie umiałam sobie zrobić porządnego zdjęcia (OK, wina jest też po stronie telefonu, w którym włączył się wygładzający filtr w stylu zombie).
Nietypowość tej szminki polega na tym, że wygląda jak przyprószona złotym pigmentem. Efekt jest bardzo mocny i bardzo ciepły. Zupełnie nie dla mnie, wielbicielki zimnych fioletów i amarantu. Reakcji otoczenia również zabrakło, bo kto powie tak po prostu: "masz makijaż niedopasowany do typu urody"? Wyobrażam sobie jednak dziewczyny, którym byłoby w tym oranżu do twarzy.
Użyłyśmy pomadki Urban Decay Vice w kolorze "Wildfire".
PODSUMOWANIE
Czego nauczyłam się jako króliczek doświadczalny producenta szminek? Na pewno pozbyłam się dylematów typu "czy to nie jest zbyt dziwaczne". Ludzi najbardziej obchodzi ich własna twarz i na mój makijaż nie wystarcza już ich uwagi. Poza rodzinną awanturką i szczerym zdziwieniem w oczach młodych mężczyzn (tych obcych, znajomi przywykli), nie udało mi się wywołać żadnych spektakularnych reakcji.
Szkoda, bo chciałam choć raz poczuć się jak Lady Gaga. Wygląda na to, że moda na ekscentryzm zdusiła ekscentryzm. A może właśnie pozwoliła nam na zupełnie nieskrępowane zabawy z wizerunkiem? Te ze szminkami z wybiegu są zupełnie nieszkodliwe i całkiem zabawne...
Jak oceniacie nasz eksperyment? Który kolor był najlepszy, a który najgorszy?