SLS, SLES, PEG - wszyscy wiemy, że są szkodliwe. Ale właściwie jak działają na naszą skórę? Czy opłaca się kupować produkty naturalne? A może warto je produkować samemu? O to pytamy technologa współpracującego z firmą YOPE.
W internecie oraz na specjalnie wydzielonych półkach sklepowych możemy znaleźć wiele produktów, które oznaczone są jako 'naturalne', 'organiczne'. Zwykle w białych, minimalistycznych opakowaniach, robią wrażenie bardzo ekskluzywnych, co sugeruje również ich cena.
Jednak 'najlepszy' nie musi oznaczać 'drogi', co pokazuje m.in. polska firma YOPE. Jej twórcy - Paweł i Karolina - wraz z niewielkim zespołem specjalistów tworzą naturalne balsamy, mydła, kremy oraz od niedawna również środki czystości. - Zaczęliśmy od produkcji mydła. Szukaliśmy inspiracji, testowaliśmy próbki, sprawdzaliśmy jak się pieni, jakie robi wrażenie na skórze. Sprawdzaliśmy zapachy, dziesiątki próbek zapachów! Zastanawialiśmy się, czego chcemy, czy nam się podoba, czy to jest to, co sami chcielibyśmy dostać - opowiada Paweł.
Paweł i Karolina są twórcami i właścicielami marki YOPE.
Jednak ich kosmetyki nie powstają chałupniczo w kuchennym garnku, a w profesjonalnym laboratorium, przy użyciu specjalistycznego sprzętu. W tworzeniu receptury pomaga im technolog kosmetyczny, Ewa Kusiak, którą pytamy m.in. o to, jak powstają ekologiczne formuły, czym się różnią od produktów konwencjonalnych, co to są SLS-y, SLES-y i dlaczego warto stawiać na produkty naturalne.
- Główną różnicę stanowi ilość naturalnych składników o niskim stopniu przetworzenia. Dla przykładu, YOPE ma ich aż 98 proc. Masło shea, oleje kokosowy i arganowy, które wykorzystywane są do produkcji kosmetyków, otrzymywane są z biologicznych upraw certyfikowanych Ecocertem. Nie zawierają w swoim składzie szkodliwych 'zapychaczy', takich jak parafiny, silikony czy składniki ropopochodne, a opierają się na olejach roślinnych, które nie blokują porów i pozwalają skórze swobodnie oddychać. Charakteryzuje je również krótszy okres ważności. W przypadku YOPE jest to ok. 18 miesięcy.
Konwencjonalne kremy dostępne na rynku również będą zawierać oleje, jednak największy udział to tanie oleje mineralne, które pochodzą z ropy naftowej i silikony. Efektem ich działania, szczególnie w przypadku skóry tłustej i wrażliwej, są zapchane pory, wypryski i podrażnienia. Zarówno w kosmetykach konwencjonalnych jak i kremach YOPE znajdziemy emulgatory, jednak w produktach komercyjnych będą to głównie PEG i PPG.
- Naturalne i organiczne składniki mogą być lepsze dla naszej skóry, jednak to użycie odpowiedniego procesu, wiedza i doświadczenie w tworzeniu receptur, wiedza o składnikach decydują o jakości i bezpieczeństwie produktu końcowego. Składniki naturalne wymagają również ściśle określonych warunków przechowywania, tak aby nie straciły swoich cennych właściwości.
Substancje pochodzące tylko i wyłącznie z natury nie są co do zasady bardziej bezpieczne, mniej uczulające niż substancje syntetyczne. W przypadku olejków eterycznych (składniki w 100 proc. naturalne) stosowanych zamiast syntetycznej kompozycji zapachowej nie jest gwarancją, że nie wystąpi reakcja alergiczna. Olejki zawierają rożne związki i składniki chemiczne, niektóre z nich są alergenami, które należy wykazywać w składzie na opakowaniu kosmetyku. Należy zatem pamiętać, że kosmetyki i składniki naturalne również mogą uczulać.
- Znając recepturę i podstawowe zasady, teoretycznie można samemu przygotować kosmetyk.
Natomiast nieumiejętne łączenie surowców może wyrządzić znacznie więcej szkody. W warunkach domowych również bardzo trudno jest zachować czystość mikrobiologiczną. Kupując w internecie składniki do produkcji kosmetyków nigdy nie mamy 100 proc. pewności co do ich jakości i bezpieczeństwa.
- SLS (Sodium Lauryl Sulfate) i SLES (Sodium Laureth Sulfate) to substancje, które są powszechnie stosowane w większości kosmetykach myjących (szamponach, mydłach, pastach do mycia zębów oraz płynach do kąpieli), kosmetykach dla dzieci. Dzięki nim produkt po nałożeniu na zwilżoną skórę pieni się, dając uczucie dobrego oczyszczenia.
Stosowanie SLS w kosmetykach spłukiwanych jest bezpieczne pod warunkiem, że w składzie są inne łagodne substancje myjące oraz składniki, które poprawiają własności dermatologiczne preparatów opartych na SLS, na przykład: hydrolizaty protein, pantenol. Zaś w kosmetykach pozostających na skórze stężenie nie powinno być wyższe niż 1 proc. W stężeniu poniżej 0,5 proc. może podrażniać skórę, szczególnie alergiczną i wrażliwą.
SLS w wysokich stężeniach w szamponach uszkadza mieszki włosowe, może przyczyniać się do zwiększonej utraty włosów. Użyty w pastach do mycia zębów, podrażnia błonę śluzową jamy ustnej. W przypadku skóry przetłuszczającej się, poprzez nadmierne jej odtłuszczenie podczas mycia, powoduje wzmożoną produkcję sebum, potęgując problem. SLS, SLES uszkadzają naturalną barierę hydrolipidową naskórka, przez co skóra głowy robi się przesuszona, a jednocześnie włosy zaczynają się przetłuszczać (w obronie przed przesuszeniem - to jest niczym zamknięte koło).
SLES (Sodium Laureth Sulfate) powstaje w procesie chemicznym z cząsteczek SLS. Taki sposób produkcji niesie za sobą ryzyko zanieczyszczenia 1,4-dioksyną, która uznana jest za prawdopodobnie rakotwórcza. Jest łagodniejszy dla skóry, niż SLS, ale również ma działanie drażniące i wysuszające. Uznaje się, że stężenie 1,4-dioksyny jest na tyle niskie w produktach do pielęgnacji, że nie powinno wywołać efektów toksycznych, jednak trzeba mieć na uwadze ilość i częstotliwość używania produktów zawierających zanieczyszczony SLES. Ze względu na niski koszt, jest to substancja często stosowana w kosmetykach, jak i w chemii gospodarczej.
PEG-i to duża grupa syntetycznych polimerów, eterów glikolu etylenowego. Są one bezpieczne dla zdrowia i mogą być stosowane w produktach kosmetycznych, jednak ze względu na sposób ich otrzymywania, PEG-i mogą być w nieznacznym stopniu zanieczyszczone 1,4-dioksanem, który jest sklasyfikowany jako rakotwórczy.
Jednak nie ma się co obawiać na wyrost. W 2015 Komitet Naukowy ds. Bezpieczeństwa Konsumentów przeprowadził szczegółową ocenę bezpieczeństwa śladowych ilości dioksanu w produktach kosmetycznych i potwierdził, że zanieczyszczenie produktów dioksanem w ilości do 10 ppm nie stanowi ryzyka dla zdrowia konsumentów. Przeciętny poziom zanieczyszczenia dioksanem w surowcach oksyetylenowanych to około 5-10 ppm. Wszystkie PEG-i to substancje bezpieczne, o dobrze poznanym profilu toksykologicznym. Są nietoksyczne, nie wykazują działania mutagennego czy genotoskyczego.
- TGA to innowacyjna, w 100 proc. naturalna baza składników myjących/pianotwórczych. Mydła i inne produkty wykonane w tej technologii są wolne od siarczanów (sulfate-free), glikolu propylenowego, składników modyfikowanych genetycznie. Nie zawierają parabenów, PEG-ów, silikonów, barwników. Kompozycje zapachowe są zgodne z kryteriami IFRA. W celu minimalizacji szkodliwego wpływu na środowisko produkcja mydła odbywa się w technologii na zimno.
Formuła wzbogacona jest za to amfoglicyną uzyskaną z oleju sezamowego oraz amfoglicyną uzyskaną z oleju słonecznikowego. Surowce działają nawilżająco jednocześnie łagodnie czyszcząc skórę.
Zastosowane surfaktanty uważane są za bardzo łagodne dla skóry. Stosowany w preparatach dla dzieci i do skóry wrażliwej. Bardzo dobrze tolerowane przez skórę i błony śluzowe.
Dodatkowo lekko kwaśne pH sprawia, że mydło jest łagodne dla wrażliwej i delikatnej skóry. Mydła nie zmieniają naturalnego pH skóry. Mogą być używane przez wegan, nie zawierają składników pochodzenia zwierzęcego.