Miejsce zrobiło na mnie ogromne wrażenie - stara, piękna kamienica, 200 m2 mieszkania, oryginalne witraże i plafony na sufitach i ta wyjątkowa atmosfera.
- Jak tu pięknie - skwitowałam.
- Dziękuję, ale mamy straszny bałagan, ale to przez nawał pracy; niedługo się przenosimy. Zrobiło się tu troszkę za ciasno dla nas. Moja marka rozrosła się w błyskawicznym tempie, tworzymy 10 kolekcji w sezonie a przez ostatnie 3 lata doszło do nas 20 pracowników. Mam to szczęście, że pracuję ze wspaniałymi, młodymi osobami, które pracowały między innymi dla Akris czy Givenchy. A to jest Victor - mój nowy obowiązek - powiedział projektant, wskazując na młodziutkiego wyżła, którego miałam okazję zobaczyć również po pokazie. - Victor to prezent urodzinowy od moich współpracowników, towarzyszy mi wszędzie.
Podczas oględzin pracowni nasunęło mi się pytanie: - A co robi Dawid Tomaszewski, jeśli nie projektuje, bo odnoszę wrażenie, że ty tutaj mieszkasz?
- O, naprawdę ciężko o taki czas. Często mówię o sobie, że nie pracuję tylko żyję swoim życiem, tym właśnie jest dla mnie projektowanie. A jeśli już znajdzie się jakaś wolna chwila, to podróżuję. Tworzę trochę sztuki i ją kolekcjonuję. Założyłem też fundację, która wspiera młodych, utalentowanych twórców, których pracę również kupuję. Mam nadzieje, że mój zbiór będzie się z czasem powiększał. Moje mieszkanie jest jak galeria, ale też tak miało być. Nie oszukujmy się, dużo czasu poświęcam sztuce i fantastycznie się w tym wszystkim czuję. No i uwielbiam czytać, to taka moja mała obsesja. Dawid Tomaszewski to mól książkowy, typ samotnika. W mieszkaniu mam multum książek. No i obecnie wspólnie z przyjacielem Michałem, który jest autorem muzyki do moich kampanii, tworzę operę. Dużo jest projektów w mojej głowie i mam straszny nawał pracy, dlatego też nie wiem czy pojawię się w Łodzi [Dawid Tomaszewski potwierdził później swoją obecność na 7. edycji Fashion Week Poland - przyp. red.] Łódź to dla mnie szczególne miejsce. W Łodzi chciałem studiować, ale w ostatnim momencie w pociągu zmieniłem zdanie i postanowiłem, że jadę do Londynu. Dlatego chętnie przyjmuję zaproszenie od organizatorów i pojawiam się gdy tylko mogę. Łódź jest przepięknym miastem, przypomina mi trochę Berlin ale jest strasznie zaniedbana, dlatego trzeba wspierać i walczyć o tę imprezę.
fot. Katarzyna Czubak
- A jak trafiłeś do Berlina?
- Odwiedzałem znajomych i tak tu już zostałem.
- No i co cię tak tutaj zauroczyło?
- Za to jaki jest, nieskomplikowany, inny niż reszta Niemiec. Trochę niezorganizowany, chociaż to mnie troszkę drażni, bo właśnie za tę cechę kocham Londyn i Paryż. Za to, że jest taki zielony, spokój, nieład i chaos w jednym, niewymuszony szyk, za ludzi. Tak naprawdę w Berlinie dowiedziałem się kim jestem.
- W swojej karierze miałeś okazję współpracować z największymi w tej branży, nowatorami, osobami, które w świecie mody dokonały rewolucji. Twój pobyt w Tokio, praca z Sonią Rykiel - nie wpłynęło to na ciebie jako projektanta, na twój rozwój i dalszą drogę? Co zabrałeś ze sobą z Tokio?
- Często powtarzam, że nie jestem Polakiem, Niemcem, berlińczykiem. Czuję się obywatelem świata. Tokio, praca z Rei Kawakubo była czymś niesamowitym i fantastyczny czas tam spędziłem. Myślę, że każda rzecz, jaką robiłem w życiu, wpłynęła na to, czym się zajmuję i kim jestem, kim chcę być i w jakim kierunku będę szedł. Nie mam takiej miary, tutaj nauczyłem się tego tutaj tego, zawsze staram się mieć oczy szeroko otwarte.
- Jutro zaczyna się Vogue Salon, do którego należysz, a to wielkie wyróżnienie. Możesz opowiedzieć coś więcej o tym przedsięwzięciu?
- Vogue Salon powołany został przez Christiane Arp, redaktor naczelną Vogue Germany, która jest dużą fanką marki Dawid Tomaszewski i bardzo wspiera mnie mentalnie. Zapoczątkowany został 3 sezony temu dla początkujących marek, wybitnie uzdolnionych młodych projektantów, gdzie Christiane udostępnia kolekcje dla kupców. Odbywa się to w następujący sposób: w hotelu The Rome razem z Christiną wybieramy 5 looków z kolekcji i prezentujemy je później prasie i kupcom, z którymi mam dzięki temu bezpośredni kontakt co bardzo ułatwia sprawę.
- A masz taką wymarzona osobę, którą chciałbyś ubrać?
- Może brzmi banalnie, ale jest tyle pięknych kobiet na ulicach. Każda kobieta, która jest otwarta na coś nowego. Wczoraj na moim pokazie pojawiła się królowa niemieckiego kina Iris Berben, co jest dla mnie wielkim wyróżnieniem, gdyż ona bardzo rzadko pokazuje się publicznie. To jest dla mnie wzór kobiety, jest wspaniała i przepiękna, ale tak naprawdę każda kobieta, która chciałaby oddać się w moje ręce.
- No właśnie! Iris Berben, wyjątkowa kobieta zaprezentowała się wczoraj w klasycznej białej koszuli i wyglądała obłędnie a na łódzkim Fashion Weeku często odnoszę wrażenie, że ludzie są przebrani i te tłumy gwiazd. A tutaj wygląda to troszkę inaczej.
- Może to przebieranie i zwracanie na siebie uwagi to część tego cyrku, który się wokół sceny mody tworzy. W Paryżu widać to trochę mniej, ale też ci ludzie są bardziej autentyczni, może potrzeba czasu na to, może wtedy ci ludzie dorastają do tych ról, w które wkraczają. Ale ja namioty omijam z daleka, czas pokazu to wyjątek, dlatego też to są moje domniemania. Poza tym, mnie gwiazdy nie interesują, nawet te niemieckie. Gwiazdy, które były u mnie na pokazie to moi znajomi, osoby z którymi spędzam czas. To są moje osoby a nie gwiazdy. Mnie bardziej interesuje klient, kupcy i prasa.
- Wróćmy jeszcze do twojej twórczości i doświadczeń. Wczoraj miałam okazję być na finale Designer for Tomorrow, któremu przewodniczy Marc Jacobs. Myślisz, że wygrana w takim konkursie zmienia życie początkującego projektanta? Bo przecież sam brałeś udział w pierwszej edycji.
- Tak, to prawda, ale wtedy jeszcze nie uczestniczył w tym Marc, z którym wczoraj miałem okazję zamienić parę słów przed pokazem. Ale też myślę, że nieważne, ile konkursów się wygrało, ile nagród się otrzymało i jaki prestiż się ma, należy pracować nad sobą. Może strasznie egoistycznie to brzmi, ale ja właśnie tak żyję. Czy zawsze są nam potrzebni ludzie i ich nazwiska? Czas z Sonią Rykiel czy z Rei Kawakubo był mi potrzebny, żeby w tym wszystkim odnaleźć siebie. Ale czy obecność ich nazwisk w jakiś sposób mnie ukształtowała jako projektanta? Tego nie wiem. Na pewno spędzony wspólnie czas pokazał mi, jak tą drogą mam iść. Zawsze trzeba być sobie wiernym, bo inaczej nic więcej nie osiągniemy.
fot. Katarzyna Czubak
- Na koniec naszej rozmowy muszę cię jeszcze zapytać o jedną sprawę, pewnie domyślasz się, o co. Buty. Ostatnio było 500 par. Czy twoja kolekcja się powiększyła?
- Ile butów ma Dawid? Nie wiem, ale np. mam dzisiaj nowe na sobie. Prawda jest taka, że mam oddzielną garderobę na buty, ale do Anny dello Russo jeszcze mi daleko. Chyba będzie jakieś 600 par albo i więcej. Mam swoją ulubioną markę, czerwona podeszwa... No właśnie czy na pokazie też były buty francuskiego szewca? Tak, to taka mała kooperacja.
fot. Dawid Tomaszewski - facebook
I to jedyna rzecz, jaką wam zdradzę na temat kolekcji, którą będziecie mogli zobaczyć już w tę niedzielę o godz. 20.
Wysłuchała Katarzyna Czubak