Przeczesując internet w poszukiwaniu inspiracji, natrafiłam na zdjęcia Scarlett Johansson z sesji dla magazynu "W". Nie mogłam się nie zakochać w genialnych ujęciach, na których aktorka upodabnia się do ikon dawnego kina (a na niektórych w ogóle nie wygląda jak ona sama). Podobno pomysł na sesję przyszedł, gdy po skończeniu zdjęć do reklamy szampana, ekipa "degustowała" produkt. Efektem 14-godzinnej pracy jest świetna sesja, a niektóre zdjęcia wklejam poniżej.
Marleny Dietrich chyba nie trzeba nikomu przedstawiać. Ta niemiecka aktorka i piosenkarka jest dla mnie synonimem elegancji i seksapilu, jednak innego niż prezentowała sobą Marilyn Monroe. Odważna (zdeklarowana antynazistka wielokrotnie odmówiła występowania w filmach dla Hitlera), oryginalna, miała w sobie pewien magnetyzm, co udało się uchwycić na zdjęciu Scarlett.
Giulietta Masina nie jest może tak rozpoznawalna, jednak jej rola w "La Stradzie" Felliniego (znanej także jako "Gelsomina") przeszła do historii kinematografii. Na zdjęciu Scarlett właśnie w roli Gelsominy - lekko upośledzonej umysłowo, wrażliwej dziewczyny podróżującej wraz z poniżającym ją cyrkowym siłaczem. Niejedna współczesna aktorka marzy o tak charakterystycznej roli, a (choć tylko na potrzeby sesji), Scarlett udało się dać Gelsominie nowe życie.
Na tym zdjęciu niełatwo rozpoznać blond seksbombę. Aktorka wciela się we francuską akrotkę Sarę Bernhardt znaną z upodobania do śmierci. Sarah znana była z tego, iż lubiła sypiać w trumnie i odwiedzać kostnice. Zasłynęła rolami m.in. Lady Makbet czy Damy Kameliowej, jednak jej życie prywatne było pasmem niepowodzeń. Matka chciała wychować ją na kurtyzanę, ukochany porzucił. Sarah oddała się scenie.
Ta smutna, blada męska postać w niczym nie przypomina Scarlett Johansson. Na zdjęciu aktorka została ucharakteryzowana na Bustera Keatona - amerykańskiego komika kina niemego, ustępującego jedynie Charliemu Chaplinowi. Bardzo podoba mi się teatralność tego ujęcia, brak mu naturalności, jednak ma w sobie klimat kina niemiego.
Podobno osobą, w którą Scarlett najbardziej chciała się podczas sesji wcielić był Elvis Presley, jednak charakteryzacja nie wypadła zbyt przekonująco. Może to dobrze - nie chciałabym, żeby jakikolwiek zgrzyt zepsuł niesamowite wrażenie, jakie zrobiły na mnie te zdjęcia.