Wyobraź sobie, że rozmawiasz z przystojnym Amerykaninem przy piwie, a koleżanka szepcze ci do ucha: "widziałaś jego buty?". Okazują się pięciopalczastym koszmarem, więc kontynuujesz wieczór, dyskutując o kinie austriackim z facetem w zupełnie przeciętnym obuwiu. Ta historia wydarzyła się naprawdę i pewnie szybko bym o niej zapomniała, gdyby po moim powrocie z urlopu nie wywiązała się w redakcji zażarta dyskusja o "pięciopalczakach". Podobno udokumentowano liczne "widzenia", równie częste jak latające spodki w "Archiwum X". Co gorsza, palczaste buty sportowe noszą także kobiety i to nie tylko w czasie aktywności fizycznej. Specyficzne buty powoli forsują sobie drogę do mainstreamu.
O co chodzi z pięciopalczakami?
Stworzyła je włoska marka Vibram w 2006 r., nowy produkt nazwała po prostu Fivefingers. Na początku palczaki uchodziły za obuwie żeglarskie, jednak wkrótce zaadaptowali je biegacze. Podobno jogging w Fivefingers jest zupełnie nowym doświadczeniem, angażuje bowiem więcej grup mięśni niż tradycyjne, amortyzowane buty do biegania.
Buty pięciopalczaste przybyły do nas wraz z nurtem tzw. biegania naturalnego, jako skrajna odpowiedź na obuwie amortyzujące i stabilizujące. Zwolennicy idei przekonują, że wszelkie pianki i usztywnienia umieszczone w butach, zamiast pomóc korygować wszelkie wady stóp, pogłębiają je, a ponadto szkodzą w obraniu prawidłowej postawy ciała. Stopa składa się z 26 kości i jest ona podzielona na dwie części: środkowa służy temu, aby podnosić ciężar, a część boczna odpowiada za funkcję amortyzacyjną. Jeśli zamkniemy ją w sztywnym bucie lub nadmiernie miękkim, opartym na grubej piance, uniemożliwimy jej wykonywanie naturalnych ruchów. Ponadto mięśnie przestają pełnić swoją funkcję, ulegają osłabieniu, "uśpieniu". Może to wpłynąć nie tylko na funkcjonowanie samych stóp, lecz także odbije się to na kolanach, biodrach. Stąd licznie występujące płaskostopie czy koślawość kolan - tłumaczy Iwona, nasza redakcyjna specjalistka od fitness i entuzjastka pięciopalczaków.
Dziennikarka utrzymuje, że bieganie w tym specyficznym obuwiu pomogło jej skorygować postawę, ulepszyć technikę chodu i biegu oraz zredukować problem płaskostopia. Entuzjazmu Iwony nie podziela część amerykańskich klientów Vibram. W 2014 r. niejaka Valerie Bezdek nie poznała się na zaletach naturalnego biegania i oskarżyła markę o fałszywy marketing. Vibram zdecydowało się na ugodę i przeznaczyło na odszkodowania dla klientów aż 3,75 mln dolarów.
Moda na "palczaki"
To niejedyny skandal wokół tego dziwacznego obuwia. Zarówno Vibram, jak i ciesząca się podobną renomą marka Inov-8, muszą też borykać się z licznym gronem tańszych naśladowców (co sugeruje, że proces nie odbił się cieniem na reputacji pięciopalczaków). Oryginały tanie nie są - regularne ceny pięciopalczaków wahają się między 350 a 700 zł, taniej można kupić je tylko w przecenie.
W 2011 r. do grona marek wzorujących się na oryginale dołączyły FILA i Adidas. Zapewne obie pożałowały - Vibram podał FILĘ do sądu o naruszenie patentu, a AdiPure Barefoot od Adidasa doczekały się procesu o doznaną przez Amerykanina kontuzję. Dziś linia AdiPure zawiera wyłącznie klasyczne modele, które z Vibramami łączy tylko spora elastyczność podeszwy.
Pięciopalczaste buty Adidas AdiPure, 2011 r. mat. prasowe Adidas
mat. prasowe Adidas
Zaskakujące, że choć z produkcji wycofali się wiodący giganci sportowi, palczaków na ulicach przybywa. O to paradoksalnie możemy obwiniać marki Nike i Adidas - to one zatarły i kompletnie wywróciły tradycyjne podziały między obuwiem treningowym i dziennym. Moda na wszelkiego rodzaju sneakersy sprawiła, że romantyczna sukienka w zestawie z adidasami weszła do kanonu ulicznej mody. Trzeba jednak pamiętać, że modne, "dziennie" sneakersy pochodzą z linii miejskich marek sportowych, nie udając, że świetnie nadają się do jakiejkolwiek dyscypliny. Pięciopalczaki służą do biegania, a wyjęte z kontekstu wyglądają absurdalnie. Co najmniej jak crocsy poza ogródkiem.
Chcesz zobaczyć więcej zdjęć pięciopalczaków? Na własną odpowiedzialność oczywiście