6 lat temu Australijka Karina Irby była zwyczajną blondynką o zgrabnej sylwetce i miłości do plażowania. Teraz jest właścicielką marki bikini z milionowymi obrotami, gwiazdką Instagrama i współautorką popularnego programu treningowego. Jak to się stało? Historia tej dziewczyny brzmi jak motywująca opowiastka z podręcznika przedsiębiorczości.
W 2010 r. 21-letnia wówczas Karina studiowała wychowanie fizyczne, pracowała w sklepie surferskiej marki Rip Curl i dorabiała jako instruktorka surfingu. Pewnego dnia odebrała telefon od szefa, który oznajmił, że ktoś mu powiedział, że zachwalała produkty konkurencyjnych marek. Zwolniona pod wpływem plotki dziewczyna nie załamała się, stwierdziła jednak, że chce pracować na własny rachunek. Tego samego wieczoru postanowiła założyć markę mody plażowej. Przekonali ją do tego przyjaciele, którzy wielokrotnie słyszeli, jak Irby narzeka, że standardowe kroje kostiumów nie pasują na jej niewymiarowe biodra.
Początki Moana Bikini były bardzo skromne, bo Karina Irby postanowiła wyprodukować pierwsze egzemplarze własnym sumptem. Naszkicowała 8 modeli na wzór własnej kolekcji skąpych kostiumów przywiezionych z Hawajów (produkcję zleciła tamtejszej fabryce). 800 AUD (ok. 2500 zł) na pierwszą partię pożyczyła od ojca. Modelki znalazła online, zdjęcia zrobił jej ówczesny chłopak. Codziennie siedziała przy komputerze do 2 nad ranem, promując Moana Bikini na FB.
Pierwsza partia odważnych kostiumów sprzedała się błyskawicznie, a Irby poleciała na Bali szukać podwykonawcy, który będzie działał szybko, tanio i da jej 100% kontroli kreatywnej. Przekonała się, że marketing internetowy to dobra podstawa dla jej rosnącego biznesu, a wraz z rozwojem Instagrama, to tam skoncentrowała swoje działania. Pomogły w tym oczywiście świetna sylwetka, wąska talia i wydatna pupa, najważniejszy obecnie atrybut kobiecości. Do dziś większość kostiumów właścicielka firmy prezentuje sama.
Irby najbardziej denerwuje, gdy ludzie odbierają ją jako głupią blondynkę ze zgrabną pupą w skąpym kostiumie. Określa się raczej jako pracowity odludek. W liceum miała kompleksy, bo koledzy dokuczali jej z powodu łuszczycy i nietypowej figury. Nigdy nie lubiła alkoholu i imprez, przez co miała więcej czasu na sport i komputery. Sama nauczyła się podstaw programowania i projektowania stron internetowych, dzięki czemu mogła sama obsługiwać stronę i sklep Moana Bikini. Nawet jej najnowszy projekt biznesowy - program treningowy Bikini Body Burn - nie jest tylko próbą odcinania kuponów od popularności, ale ma źródło w wykształceniu autorki.
Teraz, u progu australijskiego lata Moana szykuje się do wypuszczenia na rynek aż 50 tysięcy kostiumów. Pytana o sukces swojego biznesu Karina wskazuje, że ważne jest, by nie podążać za trendami, a je kreować. Kostiumy ze skąpymi majtkami, jedyne, które pasowały do jej figury, nie były w Australii dostępne, postanowiła więc je wylansować. Podkreśla też, że nie poradziłaby sobie bez wsparcia taty. Mężczyzna, który w międzyczasie doznał groźnego wypadku i stracił czucie we wszystkich kończynach, dopiero trzy miesiące temu przyjął od córki zwrot pożyczki sprzed lat.