Po Igrzyskach Olimpijskich w Rio rozmawiamy z Radkiem Kawęckim, aktualnym mistrzem Europy i wicemistrzem Świata w pływaniu stylem grzbietowym na 200 m.
Radek Kawęcki: Niestety, z Rio nie udało mi się wrócić z medalem. Jednak nie zamierzam się poddać! To był dla mnie bardzo intensywny czas, dlatego zaplanowałem krótki urlop, w czasie którego naładuję baterie – po nim wracam do treningów!
Twoja rodzina jest bardzo ciepła, a jednocześnie pozostawia Ci wiele swobody. Jak to wpłynęło na Twoją ścieżkę kariery?
Nasza relacja jest wyjątkowa. Rodzice to najbliższe mi osoby, na których wsparcie mogłem liczyć w każdej sytuacji, a gdy potrzebowałem motywacji, skutecznie stawiali mnie do pionu. Nie będę ukrywać, że mama zawsze była, jest i będzie moim największym kibicem, dlatego jej obecność była i jest dla mnie nieoceniona, dlatego cieszy mnie fakt, że dzięki kampanii olimpijskiej P&G „Dziękuję Ci Mamo” mogła towarzyszyć mi w czasie tegorocznych Igrzysk Olimpijskich w Rio.
Rodzice starają się towarzyszyć ci na każdych zawodach i zagrzewać do walki. Czujesz się lepiej, gdy wiesz, że obserwują Cię z trybun?
Rodzice są ze mną praktycznie na wszystkich startach. Jestem im za to bardzo wdzięczny, ponieważ wiem, ile czasu i nerwów ich to kosztuje. Przed startem nigdy nie rozmawiamy, jednak czuję ich obecność i wiem, że kibicują mi z trybun. To wielki skarb mieć taką rodzinę, jak moja.
Radek Kawęcki z mamą Grażyną - ambasadorzy akcji "Dziękuję Ci Mamo" Procter & Gamble Mike Stobe / Getty Images
Jak motywowali Cię w momentach kryzysów? W jednym z wywiadów wspominałeś, że kilka lat temu myślałeś nawet o rzuceniu pływania.
Ani Mama, ani Tata nigdy nie namawiali mnie do uprawiania sportu, ale też nigdy mi go nie odradzali. Zawsze dokonywałem wyborów samodzielnie, a oni wspierali mnie w moich decyzjach. Rodzice do każdego kryzysu starają się podchodzić na chłodno, dlatego, gdy miałem dość pływania, doradzali, abym zastanowił się i podjął decyzję, kiedy emocje opadną. Tak zrobiłem i wiem, że to był dobry wybór.
Co jest takiego wyjątkowego w pływaniu? Wiem, że jako dzieciak miałeś nadmiar energii, próbowałeś wszystkich możliwych dyscyplin, ale to w tej się zakochałeś.
Jako dziecko próbowałem wielu sportów, ale pływanie podobało mi się najbardziej. Trudno wytłumaczyć, dlaczego akurat tę dyscyplinę pokochałem, wydaje mi się, że to bardzo subiektywne odczucie.
Dzieciństwo aspirującego olimpijczyka jest trudne? Ile musiałeś poświęcić dla zawodowego sportu?
Nie chcę mówić, że moje dzieciństwo było trudne, z pewnością jednak wymagało wielu poświęceń. Pamiętam, że jako dziecko trochę zazdrościłem kolegom, którzy po szkole mogli spędzać czas na podwórku, ale z drugiej strony nie chciałem przegapić treningu. Byłem wyjątkowo energicznym dzieckiem i doba była dla mnie zdecydowanie za krótka.
Twoja Mama mówiła mi, że bała się, czy poradzisz sobie sam w szkole mistrzostwa sportowego w Zielonej Górze. W gimnazjum musiałeś błyskawicznie dorosnąć?
Szkoła z internatem wymaga samoorganizacji. Żeby wszystko szło gładko, trzeba trzymać się planu. Miałem świadomość, że muszę być samodzielny, bo w codziennych obowiązkach nikt mnie nie wyręczy.
W profesjonalnym sporcie masz już 12 lat doświadczenia. Co poradziłbyś nastolatkom, którzy marzą o takiej karierze?
Przede wszystkim - aby wybrali dziedzinę, która będzie sprawiać im przyjemność i dawać satysfakcję. Poza tym, żeby nie zrażali się niepowodzeniami – one zawsze będą, bez względu na to, jak wiele pracy poświęci się treningom.
Radosław Kawęcki ANDREW BOYERS/REUTERS
Tuż po zawodach skończyłeś 25 lat, przed Tobą jeszcze lata kariery. Powalczysz jeszcze o medal olimpijski?
Oczywiście! Nie zamierzam się poddać i za cztery lata chciałbym wystartować na Igrzyskach Olimpijskich w Tokio.