Tatuaże są modne już od dawna. Wielu z nas ma chociaż jeden tatuaż albo ma go w planach. Bardzo często tym, co sprawia, że jednak go sobie nie robimy, jest świadomość wyboru na całe życie.
Obecnie tatuaże można usunąć laserowo, ale jest to proces bardzo długi, dość drogi i bolesny. Cena zabiegu zależy oczywiście od wielkości i koloru wzoru - im bardziej barwny, tym więcej zapłacimy za jego usunięcie. Średnio za jedną wizytę zapłacimy około 500 zł i trzeba ją powtórzyć pięć, czasem nawet dziesięć razy. Zabiegi powtarza się co kilka tygodni, aby organizm zdążył pozbyć się rozbitych przez laser cząsteczek pigmentu. Mimo że jest to dość kłopotliwe, coraz więcej osób decyduje się na "wyczyszczenie" skóry z wzorów. Robią to także gwiazdy. Megan Fox pozbyła się twarzy Marilyn Monroe z przedramienia, a Angelina Jolie usunęła smoka i imię Billy'ego Boba Thorntona.
Tatuaż Megan Fox znika
Wiadomość o wynalazku, który miałby nie tylko przyspieszyć ten proces, ale także obniżyć jego cenę i na dodatek usuwać tatuaże bezboleśnie, wstrząsnęła światem. Pewien doktorant z Kanady - Alec Falkenham wierzy, że wymyślony przez niego krem będzie w stanie to zrobić.
Słynne tatuaże gwiazd. Myślicie, że ich żałują? ZDJĘCIA>>
Aby zrozumieć, jak ma działać krem, trzeba najpierw dowiedzieć się, jak tak naprawdę powstają tatuaże. Wiele osób myśli, że polega to na zwykłym wstrzykiwaniu tuszu pod skórę, ale proces jest o wiele bardziej skomplikowany. Wszystko przez stan zapalny, który powstaje podczas wprowadzania pigmentu w skórę właściwą. Białe krwinki (mikrofagi) wchłaniają cząsteczki tuszu i usuwają je z organizmu, jednak część z nich zostaje tuż pod skórą. Wypełnione pigmentem krwinki pozostają w danym miejscu, dzięki czemu tatuaż jest widoczny przez lata.
Aktywny składnik kremu Falkenhama - bisphosphonate liposomal ma atakować właśnie te mikrofagi, które zostały z tuszem pod skórą. Rozbite cząsteczki mają być powoli wchłaniane przez organizm i zastępowane nowymi, oczywiście już bez pigmentu.
Na rynku można znaleźć różne kremy do usuwania tatuaży, ale zwykle polegają one na złuszczaniu wierzchniej warstwy skóry. Jest to nie tylko nieskuteczne, ale może być także niebezpieczne, ponieważ znajdują się w nich chemikalia, które mogą bardzo mocno podrażnić.
Nie wiadomo jeszcze, ile aplikacji kremu potrzeba do całkowitego usunięcia tatuażu. Według wstępnych danych może się to wydarzyć nawet w tydzień. Falkenham twierdzi, że najlepsze efekty będą widoczne na wzorach, które mają przynajmniej dwa lata. Największym plusem - poza niepotwierdzoną jeszcze skutecznością i bezbolesnością - ma być cena. Jedno posmarowanie tatuażu o powierzchni 10x10 centymetrów to koszt około 4,50 dol.
Alec Falkenham sprzedał pomysł na krem kanadyjskiej firmie farmaceutycznej - Cipher Pharmaceuticals, która bada jego działanie. Póki co trwają testy na uszach świń, które wypadają pozytywnie. Przed ewentualnym wprowadzeniem kremu na rynek musi on zostać zatwierdzony przez Agencję Żywności i Leków oraz pozytywnie przejść testy na ludziach. Według CEO Cipher Pharmaceuticals Shawna O'Briena - zanim będziemy mogli kupić magiczny specyfik, może minąć pięć, a nawet dziesięć lat.
Czy krem usuwający tatuaże to dobry pomysł? Jeżeli rzeczywiście będzie działać, to świetna wiadomość dla wszystkich tych, którzy żałują, że je sobie zrobili. Wątpliwości wzbudza jednak to, czy produkt będzie w stanie dotrzeć na tyle głęboko, aby usunąć tusz. Nasza skóra jest bardzo dobrą blokadą, więc cząsteczki kremu musiałyby być naprawdę małe, żeby dostać się do tej właściwej. Mimo to mamy nadzieję, że wynalazek doktoranta z Kanady okaże się skuteczny i krem trafi do regularnej sprzedaży.