Kate zdecydowanie nie wstydzi się pokazywać własnego ciała, o czym świadczą liczne zdjęcia w bieliźnie, które publikuje na Instagramie. Mimo że ma nadwagę, jest zadowolona z tego, jak wygląda i do takiego samego podejścia zachęca swoich obserwatorów.
Na różne sposoby. Jednym z nich jest kolaż przedstawiający jej brzuch z kilku perspektyw, do którego dołączyła słownikową definicję przymiotnika "płaski" i swoje wyjaśnienie zatytułowane "Czy możemy wreszcie skończyć z obsesją na punkcie płaskich brzuchów?".
Według słownika PWN i tego, którym posiłkowała się Kate, "płaski" należy rozumieć jako "niemający wyniosłości i wgłębień, stanowiący płaszczyznę".
W odniesieniu do brzucha blogerka interpretuje to następująco: nawet taki, który nie jest szczupły, może być płaski. Dowodem mają być jej zdjęcia. Na dwóch z nich pozuje z wciągniętym brzuchem, co sprawia, że uwidaczniają się na nim fałdki, które widać zarówno z profilu, jak i z pozycji "na wprost".
Z kolei na drugim i czwartym zdjęciu z kolażu Kate bez oporów demonstruje tę samą, ale tym razem wypiętą część ciała, która ma zdecydowanie bardziej płaską powierzchnię.
Ten "eksperyment" uświadomił blogerce, że wygląda najbardziej "płasko" właśnie wtedy, kiedy jest jednocześnie najgrubsza. Wniosek, jaki wyciągnęła z tego porównania jest taki, że "idea oceniania płaskiego brzucha jako tego lepszego jest niesłuszna".
Kate jest świadoma, że określenia, jakich używa, nie zmienią tego, jak wygląda. Ale nie to jest jej celem. Snując rozważania nad znaczeniem słów chce przypomnieć swoim czytelnikom o tym, co jest rzeczywiście najważniejsze:
Twoja ciało nie określa twojej wartości, a już na pewno nie robi tego kształt twojego brzucha
Czujecie się przekonane?
Zobacz też:
"Dziewczyno, ja tak nie wyglądam!" - vlogerka zszokowała fanki szczerością. "Przedłużane rzęsy i..."