Monika Gabas jest 25-letnią studentką dietetyki, która prowadzi bloga o zdrowym stylu życia. Sama regularnie ćwiczy i stara się odpowiednio odżywiać, dzięki czemu ma smukłą sylwetkę i zazwyczaj nosi rozmiar 38.
Zazwyczaj, bo ostatnia wizyta w popularnej sieciówce należącej do Inditexu uświadomiła jej, jak bardzo te "cyferki" są umowne. Mimo że wymiary Moniki nie zmieniły się w ostatnim czasie, okazało się, że nawet spodnie w rozmiarze 42 są na nią za małe.
Mając dosyć sytuacji, w której sklepowe rozmiarówki stały się właściwie bezużyteczne, postanowiła dać upust swojemu niezadowoleniu na Facebooku, co wzbudziło duże zainteresowanie internautów.
Za zgodą autorki posta, publikujemy jego treść w całości. Jest on również dostępny na facebookowym profilu Dr Lifestyle:
Drogi Stradivariusie, Bershko, Zaro i reszto inditexowej bandy:
Pozdrawiam Was serdecznie środkowym palcem w imieniu wszystkich kobiet, które musiałyby użyć łyżki do butów i smaru, by wcisnąć się w Wasze dżinsy w swoim standardowym rozmiarze.
To nie my jesteśmy niewymiarowe i nienormalne. To z Wami jest coś nie tak!
Na co dzień noszę rozmiar 38. Dawno pogodziłam się z tym, że u Was 40. Podchodzę do wieszaka, widzę dwa szparagi zamiast nogawek, więc profilaktycznie biorę 42.
I co? Widzicie na załączonym obrazku. Ku mojemu zaskoczeniu, udało mi się przecisnąć piętę (zdarzało się, że nawet ta część mojego ciała była za gruba na Wasze normy), a później było tylko gorzej.
Jeśli w rozmiar 42 nie mieści się 25-latka, która zdrowo się odżywia i regularnie uprawia sport, to dla kogo do cholery Wy to szyjecie?
Reakcje użytkowników Facebooka na post Moniki są różne, ale spora liczba z kilku tysięcy komentujących też ma podobne doświadczenia z sieciówkowymi rozmiarówkami.
Dla większości brak jakiejkolwiek standaryzacji rozmiarów w sklepach jest przede wszystkim frustrujący, bo utrudnia zakupy. Ale wiąże się z tym także inny, poważniejszy problem - wpadania w kompleksy z powodu zaniżonej rozmiarówki.
Dotyczy to zwłaszcza młodych kobiet, co w jednym z komentarzy trafnie podsumowuje sama Monika:
Ja się z tego pośmieję i pójdę dalej, a 15-latka, która już może mieć i tyłek, i biodra, zacznie się zastanawiać, co z nią nie tak.
Zobacz też: