17-letnie feministki: Dziś młodzi są radykalni i podzieleni. Narodowcy to też ludzie w naszym wieku [ROZMOWA]

Mają po 17 lat, ale nie boją się głośno mówić o prawach reprodukcyjnych, edukacji seksualnej i feminizmie. Nie mają prawa głosu, ale bronią konstytucji. Kim są Dziewuszki Dziewuszkom, najmłodsze pokolenie polskich feministek?

Fejsbukowa grupa Dziewuchy Dziewuchom liczy ponad 110 tys. osób, a jej założycielki i członkinie bronią praw kobiet na Czarnych Protestach albo zbierają podpisy pod inicjatywą ustawodawczą Ratujmy Kobiety 2017. Nie wszyscy jednak wiedzą, że Dziewuchy mają córki i młodsze siostry. Dziewuszki Dziewuszkom to grupa licealistek, równie zaangażowanych, upartych i wygadanych, co ich dorosłe koleżanki.

Spotkaliśmy się z pięcioma Dziewuszkami i zapytaliśmy, co o ich działalności myślą rówieśnicy i dlaczego chce im się wychodzić na ulice, podczas gdy wielu młodych nawet nie chodzi na wybory.

Czym się różnicie od Dziewuch? Od aktywistek starszych od was o 10-15 lat?

Weronika Bornikowska: Głównie tematyką, na której się skupiamy. Dziewuchy kierują swój przekaz do dorosłych. Nasz wiek naturalnie determinuje, o czym chcemy czytać i mówić, mamy jakieś wyobrażenie o tym, co młodych interesuje. Staramy się do tego bardziej dopasować.

Jacy są ci młodzi? Panuje przekonanie, że nastolatki się radykalizują. Wytykają was palcami, że „chcecie mordować niemowlęta”?

Basia Wołk: Tak nie jest, pewnie dlatego, że obracamy się w środowisku ludzi otwartych, raczej o poglądach liberalnych. Ale spójrzmy na ruch narodowy, też składa się z samych młodych ludzi, w naszym wieku albo trochę starszych. Faktycznie część młodzieży się radykalizuje, to mocno niebezpieczne i tego się obawiamy. Widzimy coraz mocniejsze kontrasty, są ludzie bardzo liberalni i bardzo radykalni.

Kasia Kuzka: Tylko że im to my wydajemy się bardzo radykalne... Zgodziłabym się, że dziś młodzi są bardzo podzieleni. Są bardzo skupieni na swoim poglądach i wartościach, i są gotowi o nie walczyć. Bez względu na to, jakie to wartości.

Mówicie, że nie doświadczacie konfrontacji. Te grupy się oddaliły od siebie tak bardzo, że nie ma między nimi dialogu?

Nina Gajewska: Ja mam znajomych o innych poglądach, ale po prostu nie rozmawiamy o kwestiach spornych, to aż przykre. Moja mama wspomina, że u niej w liceum prawie w ogóle nie rozmawiali o polityce. My rozmawiamy, ale tylko z tymi, którzy myślą tak samo jak my.

Magda Ożarowska: Całe polskie społeczeństwo jest bardzo podzielone, nie tylko młodzież.

K.K.: Wydaje nam się, że jest tak super, że wszyscy młodzi ludzie są otwarci i mają mnóstwo fajnych pomysłów. To dlatego, że otaczamy się takimi ludźmi, chodzimy do fajnych szkół. Ale prawda jest często inna.

W.B.: Czasem zastanawiam się, czy to ma sens, te Dziewuszki. Jestem otoczona ludźmi, którzy o tym wszystkim wiedzą, nie przekazuję im nic nowego. Ale później mam styczność z rzeczywistością, rozmawiam z ludźmi z innych szkół czy innego miasta. I okazuje się, że to, co mówię, jest dla nich z kosmosu.

K.K.: Na Facebooku lajki dostajemy od osób, które walczą o to samo co my. Niestety mało jest przypadków, że osoba o zupełnie innych poglądach, np. ONR-owiec, wejdzie na naszą stronę i to go skłoni do refleksji.

Może dzielimy się na tak wąskie grupy,  bo nie chcemy dyskusji? Gdy na FB Krystyny Pawłowicz znikają komentarze i czytam „Lewactwo, precz z mojej strony”, myślę że fanpage’e są tylko dla bezkrytycznych fanów.

B.W.: Jesteśmy otwarte na dyskusję, zdarzają się bardzo różne komentarze. Ale jeśli ktoś cię atakuje, obraża, to rozmowa nie ma sensu. Jeśli ktoś mnie nie szanuje, nie wchodzę w dyskusję, odcinam się.

W.B.: Czasem zdarza mi się udostępnić mocny post. Mnie wydaje się naprawdę dobry, ale pojawiają się nieprzyjemne komentarze. Jeśli to konstruktywna krytyka, usuwam albo edytuję mój post. Ale zdarza się czysty hejt, który nic nie wnosi, np. „Kto ci dał prawo się wypowiadać?”

B.W.: Albo: „Jesteście młode, to nie macie głosu!”. Po czym pojawia się 20 komentarzy w naszej obronie: „Chyba nie wiesz, gdzie trafiłeś?”.

Basia, Nina i Weronika na Paradzie RównościBasia, Nina i Weronika na Paradzie Równości mat. prasowe Dziewuszki Dziewuszkom

Jesteście młode, ale macie głos. Kiedy wkurzyłyście się na tyle, że postanowiłyście: trzeba działać i założyć Dziewuszki?

B.W.: 8 marca 2016 r. byłyśmy z koleżankami na demonstracji i pomyślałyśmy, że warto by zorganizować jakąś grupę skierowaną do młodych, za rok pojechać na platformie. Wtedy jeszcze nie było Dziewuch, powstały dopiero 1 kwietnia, wcześniej były tylko nieformalne grupy. Pomysł się powoli kształtował, chodził za nami. W końcu Weronika powiedziała, że zna którąś z Dziewuch, że możemy zgłosić się na wolontariat.

W.B.: Dla mnie ten 8 marca był katalizatorem, ale już wcześniej czułam się strasznie bezsilna wobec tego, co się dzieje w Polsce. Dobijało mnie to, bardzo chciałam się włączyć w jakąś inicjatywę. Gdy byłam w najgorszym dołku, ktoś mi zaproponował: jeśli się tak czujesz, to spróbuj dołączyć do Dziewuch, działaj, pomożesz, a i sama lepiej się poczujesz.

Ile już was jest?

B.W.: Na początku byłyśmy we trzy, teraz już w siedem. Współpracujemy też z Olkiem, który robi dla nas spoty, jest takim „dziewuszkiem”.

 

Czyli Dziewuszki to także chłopaki. Wasi koledzy was wspierają czy nie rozumieją, o co chodzi?

K.K.: Tak, rozumieją, wspierają nas. Ostatnio nagrywałyśmy spot zachęcający do udziału w Czarnym Proteście, koledzy też się włączyli. W naszym bliskim otoczeniu to rozumieją.

N.G.: W moim niekoniecznie. Ostatnio byłam na urodzinach ze znajomymi z gimnazjum. Oni wiedzą, co ja robię, widzą to na FB. Nie mają podobnych poglądów, mają podejście: Nina, co Ty robisz?! Ale nawet tam, podszedł do mnie znajomy i powiedział: „Nie jestem za tym, ale fajnie, że walczysz o edukację seksualną, bo by się przydała.”

To zależy od środowiska – większość naszych znajomych działa, albo chociaż popiera czy chodzi na protesty. Ale jeśli rozmawiam z ludźmi z gimnazjum, to raczej są po przeciwnej stronie.

Skoro już padł temat edukacji seksualnej... Na jednej z grup fesjbukowych odkryłam dyskusję o stosunku przerywanym i zorientowałam się, że to w Polsce bardzo popularna metoda „antykoncepcji”. Rzeczywiście jesteśmy tak niedouczeni?

N.G.: Z tym jest ogromny problem. W żadnej szkole nie miałam lekcji edukacji seksualnej. Zostaje internet, ale w internecie ciężko zweryfikować informacje. Gdyby ktoś w moim wieku wszedł na tę grupę, to dowiedziałby się,  że tak, stosunek przerywany to bezpieczny sposób antykoncepcji. I później dziewczyna zachodzi w ciążę, bo przeczytała coś w sieci.

K.K.: Ja miałam w szkole, ale WDŻ (wychowanie do życia w rodzinie). Poziom był fatalny, prowadząca była bardzo stronnicza, chodziło jej przede wszystkim o przekazanie swoich poglądów. Seks to grzech, wolno tylko po ślubie, antykoncepcja to zło. Była to de facto lekcja religii.

M.O.: Pytanie, kiedy to się zmieniło. Kiedy zbierałyśmy podpisy pod inicjatywą Ratujmy Kobiety, rozmawiałam z jednym małżeństwem i bardzo się dziwili: „Jak to nie ma edukacji seksualnej? U nas w szkole była na świetnym poziomie”. Inni mówią: po co wam to, przecież wszystko wiecie z internetu.

W.B.: Niepokoi sam fakt, że to się nazywa „wychowanie do życia w rodzinie”, a nie edukacja seksualna. W mojej szkole to była taka godzinka przerwy. Rozmawialiśmy z prowadzącą o wyjazdach wakacyjnych Tylko raz przyniosła takie malutkie figurki, przedstawiające rozwój dziecka w 8. tygodniu ciąży. Tylko że te figurki wyglądały jak niemowlęta: miały włosy, uśmiechały się. I pani powiedziała: „zobaczcie, to właśnie chcą zabijać kobiety”.

K.K.: U nas usłyszałam: „Prawdziwa kobieta nigdy by nie usunęła ciąży. To nie jest prawdziwa kobieta.”

Fala protestów, która przetoczyła się przez Polskę w 2016 r., zainicjowała kilka prężnych inicjatyw kobiecych, m. in. Dziewuchy i DziewuszkiFala protestów, która przetoczyła się przez Polskę w 2016 r., zainicjowała kilka prężnych inicjatyw kobiecych, m. in. Dziewuchy i Dziewuszki fot. Dziewuszki Dziewuszkom

Nic dziwnego, że słowo „feministka” uchodzi wręcz za obraźliwe.

W.B.: Wydaje mi się, że już się stało obraźliwe. To straszne, zupełnie bezpodstawne. Nie mam pojęcia, w którym momencie to określenie stało się tak kontrowersyjne. My nie walczymy o jakieś skrajne postulaty, chodzi o zupełnie podstawowe wartości – szacunek dla każdego człowieka, bez względu na płeć. Dla mnie osobiście to bardzo ważny temat, walczę o odzyskanie słowa „feminizm”.

K.K.: Każda ideologia czy ruch społeczny ma swoich radykałów. Niektórzy postrzegają wszystkich katolików jako dewotów, homofobów, ale to nieprawda. Znam dużo osób wierzących, które są rozsądne, potrafią oddzielić politykę od religii. Podobnie jest z feministkami - jest tendencja, żeby sprawę upraszczać, wrzucać wszystkie do jednego worka. Ludzie myślą, że wszystkie feministki nienawidzą mężczyzn i uważają kobiety za lepsze. Uważam, że to nie są prawdziwe feministki.

W.B.: Żaden fanatyzm nie jest dobry, ani katolicki, ani socjalistyczny, ani feministyczny.

Nie wiem, czy w Polsce można mówić o fanatycznym feminizmie...

K.K.: Tak to jest pokazywane w Telewizji Polskiej. Po zeszłorocznym Czarnym Proteście TVP wyemitowała zmontowaną relację - poucinane, wyjęte z kontekstu wypowiedzi. Ktoś, kto nie był na miejscu, mógłby pomyśleć, że przemawiające uważają, że nie mamy żadnych praw, że jesteśmy ważniejsze i mądrzejsze od mężczyzn.

B.W.: I że chcemy pełnej aborcji, że mordujemy dzieci. A przecież nie każda feministka jest za nieograniczonym prawem do aborcji... Mam wrażenie, że ruch feministyczny jest w Polsce nietypowy, trochę niestabilny. Cały czas jest atakowany, próbuje się odebrać nam podstawowe prawa, jak prawo decydowania o własnym ciele. Dlatego feminizm w Polsce nie ma długofalowych celów, tylko ciągle jest na froncie. Chcą coś zmienić, coś nam odebrać, więc musimy walczyć, wychodzić na ulicę. Przez to nawet w nas budzą się jakieś skrajne uczucia.

Czarny Protest 2016 - na zdj. Nina z Dziewuszek DziewuszkomCzarny Protest 2016 - na zdj. Nina z Dziewuszek Dziewuszkom Julia Szalewicz / mat. prasowe Dziewuszki Dziewuszkom

Relacja TVP z Czarnego Protestu była rzeczywiście mocna. Czy macie jeszcze jakieś resztki zaufania do mediów?

B.W.: To na pewno nam pokazało, że media, i to wszystkie media, zawsze są po jakiejś stronie, nie pokazują świata obiektywnie. Ten jest zły, ten jest dobry. W „Faktach” TVN-u  też czasem widzę stronnicze materiały.

K.K.:  Wszyscy pokazują, po której stronie są i nawet nie próbują się cieniować. Media nie zachowują już pozorów bezstronności, z góry narzucają swój punkt widzenia. Nie dają odbiorcy się zastanowić, samodzielnie pomyśleć.

N.G.:  Problem z TVP jest bardzo poważny, bo jest telewizją publiczną. My możemy zobaczyć i to, i to, i porównać. Na wsiach jest tylko TVP i TVP Info, ludzie widzą tylko jedną stronę, nie mają jak wyrobić sobie własnego zdania. Mają prezentowany jeden punkt widzenia i to jest przerażające. Nic dziwnego, ze później większość społeczeństwa jest za prawicą.

Co czujecie, kiedy to kobiety, polityczki wyrażają poglądy antykobiece czy antymniejszościowe?

B.W.: Ja nie dowierzam, mam oczy jak spodki. Tak byłyśmy wychowywane przez wiele lat, żeby się podporządkowywać, nie wychylać, być zawsze w pół kroku za facetami.

K.K.: Dziewczyny były też wychowywane tak, żeby konkurować z innymi kobietami. Nie współpracować, tylko konkurować. Musisz być lepsza niż ona, musisz być ładniejsza niż ona. Do innych kobiet czujemy zawiść, do mężczyzn sympatię. Chcemy czuć się lepsze od koleżanek i stąd problem.

Macie po 17 lat, niedługo skończycie 18, możecie uczestniczyć w następnych wyborach. Warto głosować i czy będzie na kogo?

K.K.: Tak, jak najbardziej! Nie potrafię zrozumieć tego, że ludzie nie szanują prawa głosu. To mnie najbardziej dotyka.

N.G.: Dla mnie frekwencja w Polsce jest przerażająca. Przy ostatnich wyborach moi rodzice wyciągnęli z domu nawet moją 90-letnia babcię. Nie rozumiem, dlaczego ludzie nie poszli głosować. Nie głosują, a później narzekają, jak jest źle.

K.K.: Skoro nie potrafimy szanować wolności, to po co nam ta wolność? Możemy wprowadzić dyktaturę, będzie wygodnie, nie będzie trzeba iść na wybory. Polacy chyba byliby zadowoleni... Uważam, że niczego się nie nauczyliśmy, Polacy walczyli o wolne wybory, a teraz i tak na nie nie chodzimy.

Kasia Kuzka z grupy Dziewuszki DziewuszkomKasia Kuzka z grupy Dziewuszki Dziewuszkom mat. prasowe Dziewuszki Dziewuszkom

Może w szkole brakuje nie tylko edukacji seksualnej, ale też WOS-u?

K.K.: WOS jest od drugiej gimnazjum, raz w tygodniu. Religia dwa razy w tygodniu.

B.W.: Jeśli nie rozszerzasz przedmiotu, to WOS kończy się w pierwszej liceum. Ja już w ogóle nie mam WOS-u.

N.G.: Matura z WOS-u jest jedną z najtrudniejszych, mam wrażenie, że władza nie chce, żeby uczniowie ją zdawali. Gdy zdajesz na studia, liczy się matura z WOS-u albo z historii. Ta z historii jest łatwiejsza – program jest ustawiony tak, że Polska jest najlepsza, wszyscy nas zawsze atakowali. A do matury z WOS-u musisz się bardzo solidnie przygotować i wtedy zauważasz, co robi władza.

M.O.: To jest jedna z trzech najtrudniejszych matur, średnie wyniki są na poziomie 20-27 proc. Większość uczniów nie przekracza trzydziestu.

W.B.: Problem jest nie tylko z WOS-em. Moja siostra poszła teraz do liceum i ma jedną godzinę biologii, jedną chemii i dwie religii. A najciekawsze jest to, że jest w klasie biochemicznej!

W wywiadzie dla Kobieta.pl mówiłyście, że nie chcecie studiować w Polsce. Trudno tu żyć?

B.W.: Po prostu widzimy ciekawe perspektywy i trochę nas ciągnie, np. do wygodniejszego życia. Na pewno chciałybyśmy postudiować za granicą, przynajmniej część z nas. Chcemy zobaczyć, spróbować, to na pewno będzie wartościowe doświadczenie.

W.B.: Polska jest bardzo przyjemnym miejscem do życia, ale tylko jeśli odciąć się od polityki. Bo to co się dzieje w rządzie, to jest komedia. Mam wrażenie to się tylko rozpowszechnia, pogłębia, nie widzę perspektywy na poprawę.

N.G.: Większość moich znajomych z rocznika ’98 jest już na studiach za granicą. Wydaje im się, że będzie im lepiej, że będą lepiej zarabiać, że jest więcej możliwości.

M.O.: Spotykamy się też z takim myśleniem, że nawet nie wiem, co chcę w życiu robić, nie wiem, co chcę studiować, ale koniecznie muszę wyjechać z Polski.

Należy takie myślenie potępiać?

B.W.: Różne są motywacje, także społeczne. Ludzie ze środowiska LGBT u nas nie mają praktycznie żadnych praw i mają problemy, chcą wyjechać. Chcą normalnie żyć, założyć rodzinę. Chcą mieszkać w kraju, w którym będą mieli prawa.

Co się stanie z Dziewuszkami jak wyjedziecie?

B.W.:  Właśnie... Jeszcze nie wyjeżdżamy, ale w przyszłym roku zaczynamy klasę maturalną. Mam nadzieję, że znajdą się jakieś młodsze dziewczyny, którym będziemy mogły przekazać pałeczkę.

Barbie w kilku wersjach: pulchna, niska. "Chcemy pokazać dziewczynkom, że wygląd nie ma znaczenia". Kupujecie to?

Więcej o: