Najgorszy podryw wszech czasów [nasze historie]

Niektórzy mają specyficzne metody podrywania. Nam marzy się romans niczym z komedii romantycznej, ale niestety nie zawsze możemy liczyć na szczęśliwe zakończenie. Jakie mieliśmy przygody, do których nawet jest wstyd nam się przyznać?
fot. shutterstock fot. shutterstock fot. shutterstock

Marta

Uwielbiam rolki - jeżdżę w nich na nich bardzo często i niestety czasami zdarzają mi się upadki. Pewnego razu zdarłam sobie oba łokcie i kolana. Przyzwyczajona jednak do takich wypadków wybrałam się z koleżanką wieczorem do klubu. Podeszłam do baru po ulubionego drinka i usłyszałam "Boże święty! Ale to musiało Cię boleć!" "Nie było wcale aż tak źle" - odpowiedziałam. "Nie bądź taka skromna, spadanie z nieba musiało być nieprzyjemne...Aniele".

Kiedy to usłyszałam nie mogłam uwierzyć. Chłopak nie był taki brzydki, ale niestety po takim tekście został od razu skreślony.

fot. shutterstock fot. shutterstock fot. shutterstock

Maciek

Swoją wybrankę poznałem w restauracji. Karolina była tam kelnerką, akurat miałem szczęście bo obsługiwała mój stolik. Nasze spojrzenia kilka razy się spotkały, a napięcie było bardzo silne.

Jestem dość nieśmiały, jednak tym razem postanowiłem, że przejmę pałeczkę i nie stracę okazji poznania dziewczyny moich marzeń. Na szczęście miałem wsparcie w postaci najlepszego kumpla. Wyjęliśmy katalog z biura podróży i kiedy kelnerka zbliżyła się do naszego stolika poprosiłem, aby na chwilę się dosiadła. Karolina miała akurat iść na przerwę więc zgodziła się na propozycję.

-Wybieramy wycieczkę Last Minute, może nam coś polecisz? Gdzie chciałabyś najbardziej pojechać?

-Last Minute? A gdzie to jest?

-Hmm...Planujemy pojechać na Sycylię: ciepło, morze i pyszne jedzenie.

-Ja to wolałabym Włochy. W Afryce nabrałabym złocistej opalenizny. - odpowiedziała

Niestety nieznajomość geografii była dla mnie- zagorzałego podróżnika - nie do zniesienia i szybko zawiedziony ulotniłem się z knajpy. Kumpel do dzisiaj namawia mnie na afrykańskie wakacje.

fot. shutterstock fot. shutterstock fot. shutterstock

Ania

Prawie każde popołudnie spędzam na siłowni. Chodzę tam w dresie i bez makijażu.

"Fajne masz foty na Fejsie" - usłyszałam pewnego dnia od umięśnionego trenera, zawsze szczerzącego się od ucha do ucha. Wróciłam do domu, włączyłam komputer i odebrałam wiadomość od wymuskanego macho: jego zdjęcia bez koszulki w pozycji niczym z mistrzostw fitnessu.

I jak tu wrócić znowu na siłownię?

fot. shutterstock fot. shutterstock fot. shutterstock

Anita

Zaskoczona odebrałam list od kuriera: "Ja Dawid X, pozostający w pełni władz fizycznych i umysłowych, oświadczam, iż swoje wszelkie starania, nadzieje oraz aktywności kieruje i będę kierował w stronę najbliższej memu sercu kobiety - Pani Anity X...". Nienormalny - pomyślałam i postanowiłam olać sytuację.

W weekend wybrałam się na imprezę do znajomych. Pojawił się tam też on...w koszulce z moim zdjęciem! To nie wszystko, bo pod zdjęciem był napis: "Kobieto jeżeli nie rozpoznajesz się na zdjęciu miej na uwadze,że dalsza konwersacja nie ma sensu."

Kim był Dawid? Chłopakiem, którego poznałam przez znajomych na jednej z imprez. Widzieliśmy się dwa razy i nigdy więcej nie chcę go spotkać. Do dziś utrzymuję tajemne kontakty ze znajomymi, żeby Dawidowi nie wpadł do głowy kolejny genialny pomysł na podryw.

fot. shutterstock fot. shutterstock fot. shutterstock

Ewelina

Mój cichy wielbiciel zagadał mnie o... buty do biegania. Zapytał jaki to model, bo strasznie mu się podobają. To było dziwne, bo były damskie. Mogłam się zatem domyślać, że nie szuka butów dla siebie. Nie wiedziałam, jaki to model, więc zapytał czy może zrobić zdjęcie. Zgodziłam się, chłopak cyknął fotkę i poszłam na bieżnię.

Po paru minutach mój wielbiciel wrócił, zajął maszynę obok mnie i zaczął prawić mi komplementy, że pięknie biegnę "jak sarenka" i mam wspaniałą figurę. Koniecznie chciał nawiązać rozmowę, niestety, nie wpadł na to, że jak biegnę, to raczej drażni mnie jego paplanina. Mimo tego, że przestałam się do niego odzywać on się nie poddawał i wciąż nawijał.

Granicę mojej wytrzymałości przekroczył, gdy wyjął telefon i próbował mi go wcisnąć w rękę, żebym wpisała mu swój numer. Chciał się umówić na wspólny trening,  powiedział, że jest instruktorem personalnym. Ciężko w to uwierzyć, skoro nie wpadł na to, że lepiej byłoby pogadać, jak już będę mogła złapać oddech.

fot. shutterstock fot. shutterstock fot. shutterstock

Gosia

Poniedziałek - zajęcia z hiszpańskiego, przygotowania do wyjścia trwają. Trzeba przecież dobrze wyglądać, bo lektor prosto z gorącej Andaluzji jest niczego sobie. Szpilki, krótka spódniczka, podkreślone oko - można iść, a dokładnie jechać. Na zajęcia jednak nie dotarłam.

Kilka ulic przed docelowym miejscem, gdzie w sali oczekiwał mnie gorący Hiszpan, dopadł mnie trochę mniej gorący Polak. Kilka chwil patrzył mi w szybę na pasie równoległym do mojego, a po chwili jechał za mną z włączonym sygnałem. Cóż, trzeba było zjechać na pobocze.

- Dzień dobry, kontrola. Jakoś nie za pewnie pani jedzie - usłyszałam.

Od razu cieplej mi się zrobiło. Bynajmniej nie dlatego, że Darek, jak się potem dowiedziałam wpadł mi w oko. Grzecznie odpowiedziałam "dzień dobry", uśmiechając się nerwowo.

- Poproszę prawo jazdy, dowód rejestracyjny, dowód osobisty i numer telefonu.

Mimo że blondynką nie jestem, zapytałam coraz bardziej zdenerwowana:

- A czy mogę prosić Pana o kartkę i długopis, bo nie mam gdzie numeru telefonu zapisać.

Bez mrugnięcia okiem policjant posłużył mi kartką i długopisem.

Gdy już otrzymał wszystkie rzeczy, o które prosił postanowił przejść do konkretów:

- Darek jestem. Podałaś mi telefon, to kiedy mogę do Ciebie zadzwonić i zaprosić Cię na kawę?

Rozmowa trwała długo, Darek nie poddał się łatwo, nie pomagały tłumaczenia o narzeczonym, zaplanowanym ślubie, o tym jak bardzo kocham swojego chłopaka (wszystko zmyśliłam, aby tylko odstraszyć mundurowego). W kółko słyszałam tylko słowa "chłopaka można zmienić, to kiedy ta kawa?"

Do kawy oczywiście nie doszło. Nie chcę nawet myśleć jak ta randka by się zakończyła.

 

Zdarzyło wam się coś podobnego? Koniecznie wyślijcie nam swoją historię! kobiece_odkrycia@gazeta.pl

Więcej o: