Na początku wagina była święta. Jej symbole można znaleźć wykute na ścianach jaskiń znanych jako najstarsze ludzkie schronienia. Najstarsze wytwory ludzkiej ręki przedstawiają właśnie waginę. Figurki Wenus, które znaleziono w środkowej Europie, prawdopodobnie symbolizujące płodność, miały przesadnie powiększone wulwy.
Nie da się powiedzieć z całkowitą pewnością, co symbolizowały owe święte waginy, ale historyczki feministyczne, między innymi Riane Eisler w książce The Chalice and the Blade [Kielich i ostrze], są przekonane, że reprezentowały one pierwotną postać matriarchatu. Znaczenie, jakie nadawano wizerunkom waginy w czasach, gdy powstawały pierwsze dzieła sztuki, każe przypuszczać, że kobiecą płodność i seksualność uważano wówczas za święte.
Od 25 000 do 15 000 lat przed naszą erą wykonane z kamienia i kości słoniowej "figurki Wenus" - symbole płodności z ogromnymi wulwami - występowały licznie w całej Europie, były też powszechne na terenach dzisiejszego Egiptu, gdzie lepiono je z nilowego mułu.
Fot. Materiały prasowe
Cytowane fragmenty pochodzą z książki Naomi Wolf, "Wagina. Nowa biografia" wydanej przez Wydawnictwo Czarna Owca.
Także w przedchrześcijańskiej Europie kwitł kult świętej waginy i kobiecej seksualności rozumianych jako metafory boskości. W Irlandii jeszcze po wprowadzeniu chrześcijaństwa kamieniarze wykuwali na ścianach budynków wizerunki Sheela-na-Gig. Płaskorzeźby te przedstawiają nagie kobiety - reprezentowały one "święte staruchy" z mitologii celtyckiej symbolizujące stan liminalny - z szeroko rozłożonymi nogami i dłońmi rozsuwającymi wargi sromowe.
Część historyków architektury uważa, że kamienne fałdy otaczające wejścia do średniowiecznych katedr nawiązują do waginalnej symboliki z tradycji przedchrześcijańskiej. (Sama byłam bardzo zdziwiona, gdy wędrując po szkockiej Iona, wyspie leżącej w archipelagu Hebrydy, natknęłam się na dwie piękne, ogromne wargi sromowe wykute na jednej z kamiennych ścian żeńskiego klasztoru).
Historykom nie udało się w sposób jednoznaczny ustalić, dlaczego w okresie klasycznym status kobiet tak bardzo się obniżył w porównaniu ze starszymi cywilizacjami. W czasach Platona (ok. 427-347 p.n.e.) ideałem seksualności było połączenie mężczyzny z chłopcem, greckie żony służyły jedynie do reprodukcji. Do odczuwania rozkoszy miały prawo hetery, czyli kurtyzany; żony żyły uwięzione w murach domów i w małżeństwach, w których zajmowały podrzędną pozycję. Wyjątkiem była poetka Safona z wyspy Lesbos. To ona jako pierwsza w zachodniej tradycji poetyckiej stworzyła ekscytujące metafory kobiecego pożądania i orgazmu.
W okresie klasycznym nawet natura kobiecego pożądania została podana w wątpliwość. Hipokrates (ok. 460-370 p.n.e.) uważał, że zarówno kobieta jak i mężczyzna muszą szczytować - "wystrzeliwać nasienie" - żeby mogło dojść do zapłodnienia. Ale już Arystoteles (ok. 384-322 p.n.e.) twierdził, że do zajścia w ciążę podniecenie nie jest kobiecie potrzebne.
Rzymski lekarz Galen (ok. 129-200 p.n.e.) był przekonany, że wagina jest wciągniętym do środka penisem. Thomas Laqueur tak przedstawia sposób jego myślenia: "Kobieta jest odwrotnością mężczyzny i dlatego jest gorsza. Ma te same organy co mężczyzna, ale w niewłaściwych miejscach".
Galen został ponownie odkryty w średniowieczu i jego poglądy obowiązywały przez kilka kolejnych stuleci. Grecy byli bardzo przywiązani do pojęcia wędrującej macicy - ich zdaniem macica przemieszczała się w kobiecym ciele, co doprowadziło ich do wniosku, że kobiece choroby, także nerwowe, były skutkiem niepokoju macicy. Pogląd ten przejęli po nich Rzymianie (termin "histeria" pochodzi od greckiego słowa hyster oznaczającego macicę).
Przez cztery kolejne stulecia ojcowie Kościoła rozwijali i umacniali ideologię, w której wagina była przedmiotem szczególnej nienawiści i która uznawała kobiecą seksualność za trującą pokusę prowadzącą wprost do wiecznego potępienia. Biblia hebrajska jednoznacznie potępia kobiecą seksualność wykraczającą poza granice małżeństwa - na przykład wolno było ukamienować własną córkę za cudzołóstwo - ale w równie ostrych słowach potępia niewierność i rozwiązłość mężczyzn. Utożsamienie kobiecego "dziewictwa" z osobą "dobrą" i "czystą" zakorzeniło się tak głęboko, że nawet nie zastanawiamy się, czy te określenia mają ze sobą jakiś związek.
Wydaje nam się, że to zrównanie pochodzi z dalekiej starożytności, ale koncepcja "czystej" chrześcijańskiej dziewicy jest stosunkowo nowa. Bibliści są na ogół zgodni, że dogmat o wiecznym dziewictwie Marii to dość późny pomysł Kościoła, nieznajdujący potwierdzenia w Nowym Testamencie, według którego Maria mogła mieć kilkoro dzieci. Odziedziczone przez nas wyznanie wiary, w którym mówi się o dziewictwie Marii, tak naprawdę przyjęto dopiero pięćset lat po wydarzeniach opisywanych w Ewangeliach - oficjalnie w roku 451 na soborze chalcedońskim.
Istnieje niewiele świadectw, które pokazywałyby, jak przedstawiano waginę i jak się do niej odnoszono w średniowieczu, jedyne szczątkowe informacje zachowały się w tekstach medycznych. Wbrew ojcom Kościoła przez pierwszych piętnaście wieków naszej ery uważano, że kobiety potrzebują seksualnej satysfakcji, jeśli ma dojść do zapłodnienia.
Przez półtora tysiąca lat obowiązywało przekonanie, że seksualna frustracja odbija się niekorzystnie na umysłowym i fizycznym zdrowiu kobiety. W czasach Hipokratesa lekarze stosowali u swoich pacjentek masaż genitaliów albo zlecali tę terapię położnym. Praktyka leczenia "histerii" masażem genitaliów zakończonym orgazmem utrzymywała się w Anglii do czasów Tudorów i Stuartów.
W czasach średniowiecza, mimo szeroko głoszonych ideałów dworskiej miłości, pojawiły się nowe techniki ograniczania i krzywdzenia waginy. Na przykład na początku tej epoki wynaleziono pas cnoty, który był używany jeszcze u jej schyłku. Nie było to bynajmniej delikatne ubranie, ale metalowy zamek zakładany na ciało. Dwa żelazne pasy obejmowały biodra kobiety, a trzeci biegł między nogami i był zamykany na zamek lub na kłódkę.
Gdy mąż wyruszał w podróż albo na wojnę, dosłownie zamykał waginę swojej żony, a klucz zabierał ze sobą. Pas cnoty nie tylko uniemożliwiał odbycie stosunku, utrudniał też zachowanie higieny, powodował poważne otarcia i tak naprawdę stanowił narzędzie domowych tortur.
W renesansowej Europie dzięki rozwojowi badań nad anatomią człowieka ponownie odkryto łechtaczkę. W tamtych czasach uważano, że kobiety są nienasycone pod względem seksualnym i dużo trudniej niż mężczyźni panują nad swoją seksualnością. Nadal uchodziło za oczywistość, że bez orgazmu kobiety nie może dojść do zapłodnienia.
W epoce renesansu, gdy anatomia stała się ważną i uznaną dziedziną wiedzy, rozpoczął się wielowiekowy proces naprzemiennego odkrywania łechtaczki jako organu i ignorowania jej. Było to odbiciem owej sprzeczności związanej z waginą - jej niebiańskich i jednocześnie piekielnych właściwości (udowodnił to Thomas Laqueur, o czym wspominam w swojej książce Promiscuities: The Secret Struggle for Womanhood [Rozwiązłość. Sekretna walka o kobiecość]). Historia zachodniej anatomii nie odnotowuje podobnego "zapominania" o innych narządach, o ich położeniu, znaczeniu czy funkcji.
Trzustka, nie mówiąc o mosznie, gdy została już odkryta w organizmie, a jej funkcje poznane i opisane, pozostała w tym samym miejscu i nikt o niej nie zapomniał. W ciągu ostatnich czterystu lat wiedza o innych narządach pogłębiała się i rozwijała, natomiast wiedza o roli łechtaczki była regularnie usuwana w cień i pomniejszana.
Współczesne pojęcie waginy - obarczonej wstydem, zseksualizowanej w wąskim i jedynie funkcjonalnym sensie, zdesakralizowanej i poddawanej naukowej obserwacji - powstało w XIX wieku. Jak wskazuje Michel Foucault w Historii seksualności, był to wiek medycznej kontroli nad seksualnością w ogóle. Wagina została wówczas zmedykalizowana i poddana niespotykanej wcześniej, bardzo specyficznej kontroli, która przetrwała do dziś właściwie w nienaruszonej formie.
W latach pięćdziesiątych XIX wieku wiktoriańscy lekarze i nauczyciele utrzymywali, że u obu płci masturbacja prowadzi do "wielu strasznych chorób", które kończą się szaleństwem. Ale koncentracja na kobiecej masturbacji była źródłem przemocy. Wiktoriańska obsesja na punkcie walki z masturbacją u kobiet wiązała się z lękiem przed ich kształceniem, a także z wyobrażeniem, że czytanie książek działa na kobiety i dziewczynki demoralizująco (w XVII i XVIII wieku w ogóle nie zajmowano się związkiem pomiędzy masturbacją a czytaniem książek przez kobiety).
W czasach przedwiktoriańskich, w których nawet kobiety z wyższych sfer nie miały majątku ani wykształcenia, nikogo nie obchodziło, czy się masturbują. Dziewiętnastowieczna fiksacja na wynikających z masturbacji zagrożeniach pojawiła się wtedy, gdy kobiety wywalczyły sobie wiele praw, dlatego można ją uznać za reakcję patriarchatu na emancypację kobiet.
Dziś wiele kobiet ma wrażenie, że seksualność jest oddzielona od reszty ich osobowości i że nie ma związku z szanowanymi rolami matki, żony czy pracowniczki; niektóre czują się w łóżku onieśmielone, uważają, że doświadczanie rozkoszy seksualnej jest czymś poniżającym. Jednak taki światopogląd nie obowiązywał zawsze. Pojawił się w zasadzie dość niedawno, gdy krytycy kultury w Europie i Stanach Zjednoczonych zaniepokoili się możliwością przyznania kobietom praw wyborczych i gdy kobiecą seksualność oddano w ręce nowych specjalistów, czyli ginekologów płci męskiej. Po raz pierwszy skodyfikowano go mniej więcej sto sześćdziesiąt lat temu. Nie jesteśmy nie niego skazane.
Fot. Materiały prasowe
Cytowane fragmenty pochodzą z książki Naomi Wolf, "Wagina. Nowa biografia" wydanej przez Wydawnictwo Czarna Owca.