Starsi (od nas) panowie, na których widok serca biją nam szybciej [SONDA]

Uwielbienie nie zna ograniczeń takich jak wiek czy niedostępność. Dla nas pewni mężczyźni są wiecznie młodzi, a fascynacja nimi nieprzemijająca.
W filmach Chrisa Mengesa, który zostanie nagrodzony podczas Camerimage występowały największe hollywoodzkie gwiazdy, jak np. Daniel Day-Lewis (Bokser) W filmach Chrisa Mengesa, który zostanie nagrodzony podczas Camerimage występowały największe hollywoodzkie gwiazdy, jak np. Daniel Day-Lewis (Bokser) Fot. ANDREW G COWIE / AFP/EAST NEWS

Daniel Day-Lewis

Magdalena, 37 lat:

Od lat sprawa jest dla mnie jasna, niestety nie mogę ograniczyć się do jednego pana.

Numer jeden: Daniel Day-Lewis. Inteligentny, osobny, z tajemnicą. I oczywiście (według mnie) megaprzystojny. Potwornie chudy. To w sumie dziwne, bo w życiu nie lubię patykowatych mężczyzn, a na mojej krótkiej liście znajduje się aż dwóch takich. Irlandczyk jest pierwszy, drugi to...

Numer dwa: Jeremy Irons. Znowu chudziak, na dodatek chyba jest palantem, sądząc z wywiadów, które czytałam. Ale ten jego angielski sznyt! Ta cudowna sztywność, ten obciachowy sygnet na palcu (zawsze i wszędzie, chyba jest przyspawany) - ech... "Skaza" przekonała mnie ostatecznie.

Numer trzy: Sting. Jak można nie kochać faceta, który tak śpiewa? Moja miłość jest beznadziejna i nie mają na nie żadnego wpływu coraz nudniejsze płyty wyżej wymienionego. Poza tym Stinga wielbię za to, że od stu lat ma tę samą żonę (z którą w dodatku uprawia seks tantryczny). Wyobrażam go sobie równie dobrze jako czynnego uczestnika bójki ulicznej, jak też medytującego w świątyni buddyjskiej codziennie od 3 rano - dla mnie to ideał.

Robert Redford Robert Redford Fot. R / action press/East News

Robert Redford

Ola, 36 lat:

Robert Redford na zawsze. I nie szkodzi, że dzieląca nas różnica wieku to 42 lata. Nie wiem kiedy go zobaczyłam pierwszy raz - pewnie w "Żądle" albo innym filmie z Paulem Newmanem, na pewno byłam w wieku wczesnoszkolnym. Bawiłam się wtedy w prowadzenie hotelu i miałam księgę meldunkową, z której wynika, że rezydentem jednego z apartamentów był właśnie Robert Redford. Moja miłość do Roberta jest powszechnie znana, swego czasu podpisywałam się nawet dwuczłonowym nazwiskiem... Tja...

Dlaczego Redford? Bo był (i w sumie wciąż jest, nawet po liftingu twarzy, do którego zmusiła go "branża") bardzo przystojny, męski ale i ciepły. Poza tym to chyba osoba z wizją i nie myśląca wyłącznie o sobie - stworzył festiwal filmów niezależnych Sundance, który stał świętem młodych twórców.

Lubię go w "Sneakersie", gdzie śmieje się ze swojej starości, "Niemoralnej propozycji" (ja w przeciwieństwie do Demi nie miałabym problemu, kogo wybrać), w "Zawodzie: Szpiegu", gdzie Brad Pitt nie sięga mu nawet do pięt. "Zaklinacz koni" sprawia, że ryczę jak bóbr podobnie jak "Pożegnanie z Afryką". Za "Orły Temidy" dożywotnio znienawidziłam Daryl "Klacz" Hannah, a "Wielki Gatsby" nie może mieć dla mnie twarzy DiCaprio z powodów oczywistych.

Redford jest zdrowy, aktywnie zawodowy i pomimo sugestii znajomych, że świeci w nocy jak próchno i prawdopodobnie gnije do środka, mam nadzieję, że będzie żył wiecznie (a ma na razie 78 lat)!

Każdy aktor ma swój filmowy znak rozpoznawczy - wspomniany już Pitt w każdym coś je, Jack Nicholson ma scenę budzenia, a Redford ma słynny "look" - najpierw obrzuca kogoś przelotnym spojrzeniem, a po sekundzie znowu patrzy - tym razem długo i intensywnie.

Redford idealny? Koło 45. urodzin, z dłuższymi włosami, baczkami, granatowej kurtce z postawionym kołnierzem i koniecznie zimą!

 

W filmach Chrisa Mengesa, który zostanie nagrodzony podczas Camerimage występowały największe hollywoodzkie gwiazdy, jak np. Jeremy Irons (Misja) W filmach Chrisa Mengesa, który zostanie nagrodzony podczas Camerimage występowały największe hollywoodzkie gwiazdy, jak np. Jeremy Irons (Misja) Fot. imago stock&people

Jeremy Irons

Olga, 34 lata:

Jeremy Irons, niestety, najmłodszy już nie jest. Wzdragam się jednak przed nazwaniem 65-latka starszym panem, bo sześćdziesiątka to trochę taka nowa czterdziestka (czy jakoś tak). Tak czy siak przyprószyła go już siwizna, wiec do zestawienia się nadaje.

Za co go uwielbiam (poza tym, ze cały czas przyjemnie się na niego patrzy)? Chociażby za to, że nikt inny tak pięknie nie mówi o sobie My (My uważamy, My postanawiamy, My zaprzeczamy itp.).

Irons jest wprost stworzony do ról, w których pokazuje, że jest kimś znacznie więcej niż szarym zjadaczem chleba. Czy to jako Lord Vettinari w "Kolorze Magii", czy też wyniesiony na papieski tron Rodrigo Borgia w świetnym serialu "Rodzina Borgiów", czy wreszcie jako  szekspirowski Henryk IV w miniserialu "Hollow Crown" - wszędzie Irons pokazuje, że jest urodzony, żeby rządzić. I jest mu z tym wyjątkowo do twarzy W ostatniej ze wspomnianych produkcji udaje mu się co jakiś czas kraść show nawet mojemu numerowi jeden - Tomowi Hiddlestonowi, co wydawało mi się do niedawna niemożliwe.

Kolejna rzecz, która podoba mi się u Ironsa to dystans do samego siebie - to dzięki niemu możemy go zobaczyć i w popkulturowej papce, i w znakomitych ekranizacjach wielkich dzieł. I wszędzie jest świetny: znakomicie wygląda i jeszcze lepiej gra. I z wiekiem ani jedno ani drugie mu nie przechodzi.

George Clooney George Clooney Fot. JOE KLAMAR / AFP/EAST NEWS

George Clooney

Małgorzata, 32 lata:

Może mój bohater jest za młody jak na wymogi tego artykułu, ale od zawsze uwielbiałam, uwielbiam i będę uwielbiać George'a Clooney'a. Niestety nie pamiętam, jaki pierwszy film z nim oglądałam, ale widziałam sporo rzeczy, w których grał.

Nie jest może strasznie stary, ale jednak - 20 lat starszy ode mnie. To nie przeszkadzało mi totalnie się nim zauroczyć. Ma coś takiego w uśmiechu i oczach, że byłby w stanie zwrócić mi w głowie nawet gdyby miał i ze 20 lat więcej. Lubię jak gra. Jest w nim jakiś spokój. Jakby świat miał się dramatycznie skończyć wybuchem wszystkiego, to ostatnią godzinę życia mogłabym siedzieć obok niego i trzymać go z rękę. Kocham go zwłaszcza za "Solaris", a ostatnio również za "Grawitację".

 

 

W dzieciństwie potajemnie kochałam się w MacGyverze, ale jakiś rok temu po wieeelu latach wykasowania tego pana z mojej głowy zobaczyłam jak wygląda aktualnie Richard Dean Anderson... Hmm, zdecydowanie to był idol z dzieciństwa tylko i wyłącznie. Dziś nie przyznaję się do tej fascynacji, a nawet trochę się wstydzę.

Wojciech Waglewski Wojciech Waglewski Fot. Agencja Wyborcza.pl

Wojciech Waglewski

Karolina, 32 lata:

Pasja to cecha, która sprawia, że mężczyzna staje się dla mnie pociągający. Taki właśnie jest Wojciech Waglewski - lat 61. Jeszcze parę lat temu ciepłe myśli kierowałam  pod adresem jego synów Fisza i Emade. W tej chwili stali się tłem dla swojego ojca. Gdy na scenie pojawia się Wagiel, jestem jak zaczarowana. Na koncercie nie ma sobie równych - oddany muzyce na sto procent, skupiony. Oczywiście wygląd nie jest bez znaczenia - rockowy sznyt, tatuaż na szyi, ostatnio broda. Seksi!

Jakiś czas temu trafiłam na wywiad, w którym zapytano go jak udało mu się ocalić siebie w show-biznesie. Spodobało mi się to, co przeczytałam: "Świetnie jest, jeśli znajdzie się kobietę, która człowieka wzmocni. Moja żona nawet w chwilach totalnej biedy pozwalała mi na podejmowanie dramatycznych decyzji z punktu widzenia finansowego. Rozumiała, że tak być musiało". Dla mnie typ idealny!

Mads Mikkelsen Mads Mikkelsen Fot. PDN/VILLARD/SIPA / PDN/VILLARD/SIPA/EAST NEWS

Mikkelsen, Łukaszewicz, Harrellson

Marta, 29 lat:

Lubię raczej milczące, tajemnicze, skryte typy i ci aktorzy raczej kojarzą mi się z milczącymi rolami, rzucaniem zajmujących w scenariuszu jedną linijkę tekstów. Nie szaleję za blondynami. Na mojej liście królują:
Mads Mikkelsen;
Mitch Pileggi - agent Walter Skinner z "Archiwum X" - moim zdaniem PRZECIACHO!;
Bruce Willis;
Woody Harrellson - jak bym miała uciec gdzieś z jakimś psychopatą, to tylko z nim;
Andy Garcia.
Olgierd Łukaszewicz

Marcin Świetlicki Marcin Świetlicki Fot. NATALIA DOBRYSZYCKA / EAST NEWS

Marcin Świetlicki

Joanna, 37 lat, zaślubiona z (prawie) rówieśnikiem:

Raczej nie podkochuję się i nigdy nie podkochiwałam w dziadkach, ani tatusiach, tylko raczej w rówieśnikach, mój margines to plus/minus pięć lat w stosunku do mojego wieku.

Miałam w swoim życiu krótki okres, kiedy szukałam autorytetu/mentora, ale nie udało mi się znaleźć nikogo, kto pochłonąłby mnie w 100 procentach. Przypomniałam sobie jednak o dwóch takich, co ukradli moja uwagę...

Pierwszy fascynujący epizod damsko-męski, raczej intelektualny, zdarzył mi się parę lat przed 30-tka. 10-15 lat starszy doktor lub profesor (już nie pamiętam) filozofii "uwiódł" mnie słowami i sposobem, w jaki się nimi posługiwał. Pokazał mi też Saudka, mroczne zakamarki swojej duszy i kręte ścieżki, którymi często biegły jego myśli. Nawet byłam gotowa zanurkować w te zakamarki, jednak on był nie tylko starszy, ale i, na szczęście, mądrzejszy i mi to ładnie wyperswadował. Tak ładnie i poetycko, że się nawet nie obraziłam. Z perspektywy czasu  - jestem bardzo mu wdzięczna... i mam ogromną nadzieję, że jednak nie wylądował na dnie butelki.

Druga platoniczna "miłość" do starszego ode mnie sporo pana i fascynacja, o której zapomniałam, a teraz będę ją chyba odgrzewać z racji nowej płyty i tomu wierszy to Marcin Świetlicki. Też mnie dawno temu uwiódł słowami ubranymi w muzykę i barwą głosu. I przeżytymi doświadczeniami, które czuć w tych słowach.

Jak byłam młodsza i naiwna, to marzyłam, że wejdę do krakowskiej knajpy, w której przesiadywał i pił wódkę i się do niego przysiądę, zanurkuję w jeszcze ciemniejsze odmęty i tam utonę. Po trzydziestce przeszło mi to i teraz słuchając starych Świetlików wspominam tylko dreszcz, jaki kiedyś wywoływały ten głos i te słowa.

Gary Oldman Gary Oldman Fot. East News

Oldman i Rickman

Aleksandra, 32 lata:

Mam dwa "srebrne lisy", do których czasem zdarza mi się lekko i niepostrzeżenie westchnąć pod nosem: Gary Oldman (OK, może odrobinkę naciągam ideę srebrnego lisa, Gary ma niewiele ponad 55 lat, ale lepsza okazja do wyrażenia mego oddania chyba się nie zdarzy zbyt szybko) i lekuśko starszy Alan Rickman.
Gary był już moją nastoletnią miłością, w szczególności w fazie totalnego odpału na punkcie filmów Luca Bessona. W "Leonie Zawodowcu" i "Piątym elemencie" gra tak przekonująco tak cudnych szaleńców i niegodziwców, z takim wdziękiem i panaszem, że DiCaprio ze swoim "Wilkiem z Wall Street" może się schować.

Gary jest bardzo utalentowany, charyzmatyczny (serio, czy kiedy pojawia się na ekranie widzicie cokolwiek więcej) i (moim przynajmniej zdaniem) niezwykle seksowny w bardzo ponadczasowy sposób. Także nawet jeśli na razie jeszcze nie jest srebrnym lisem, to za kilka lat będzie zdecydowanie ich królem.

A jeśli chodzi o Alana Rickmana, to może nie będę się rozpisywać za długo (na temat jego cudnego głosu, magnetycznego spojrzenia, niespotykanego talentu do odgrywania namiętnych dzikusów połączonego ze sporą dawką autoironii i poczucia humoru - mogę taką wyliczankę ciągnąć jeszcze przez kilka linijek). Po co tracić czas na czytanie moich wypocin, skoro można po prostu zamknąć oczy i słuchać:

 

Więcej o: