Zbigniew Lew-Starowicz: "Więźniowie budzą fascynację kobiet"

Namiętność, której nie można opanować, układy wieloosobowe, kompleksy, dewiacje seksualne, okrutna zemsta na wiarołomnym kochanku - to tylko kilka tematów, jakie porusza Zbigniew Lew-Starowicz w książce "O zazdrości i innych szaleństwach w miłości". Kolejna część serii "Wszystko, co chcielibyście wiedzieć o seksie, ale wstydzicie się zapytać..." już w księgarni. U nas kilka fragmentów.
www.women.itop.net www.women.itop.net www.women.itop.net

Szaleństwo

Słowo "szaleństwo" nie jest terminem naukowym, pochodzi z języka potocznego. Co rozumiemy przez ten termin? (...) mamy do czynienia z wielką miłością - tak wielką, że trudno sobie wyobrazić większą. Rozpoznajemy ją po tym, że zaczynamy robić rzeczy, o które sami byśmy siebie nie podejrzewali. Np. kobieta do tej pory nie znosiła seksu oralnego, chociaż miała wielu partnerów. A z tym nagle jest gotowa zrobić wszystko, nawet TO. I w dodatku jeszcze jej się to podoba. Albo jest zaskoczona, że akurat temu mężczyźnie na tyle pozwala w łóżku. "Nie sądziłam, że to może mi sprawić przyjemność" - myśli.

Czasami ktoś zakochuje się od pierwszego wejrzenia i robi wszystko, by przy tej osobie być, nie bacząc na koszty. Jeden z moich pacjentów, szczecinianin, zakochał się w łodziance poznanej na szkoleniu w firmie. Oboje mają ułożone, normalne życie, udane związki, rodziny. On się tak zakochał, że od razu przeprowadził się do Łodzi, gdzie miał znacznie gorsze warunki. Zaczął tracić finansowo, dystansował się od rodziny, która nie mogła zrozumieć, po jakiego diabła on się do Łodzi przenosi. To było niepojęte dla wszystkich, dla niego zresztą też. Zaczął pracować z tą kobietą w jednej firmie. Czuł olbrzymi napór, żeby ją w końcu zdobyć. Bez przerwy przy niej był.

Przyjechał do mnie z pełnym poczuciem nieszczęścia. Rodzina mu się rozpadła. W pracy stał się pośmiewiskiem, a jego ukochana i wymarzona wcale nie zamierzała się z nim wiązać. Najpierw cieszyła się jego adoracją, była pozytywnie zaskoczona poświęceniem. Później już mu współczuła, że taki jest, a w miarę upływu czasu uznała jego zachowanie za mobbing. Zaczęła straszyć, że go oskarży, bo on nie odstępował jej na krok. Jechał za nią do domu, wystawał pod oknami, znał rozkład jej dnia. Żeby go zmylić, musiała pozmieniać wszystkie swoje dotychczasowe nawyki. Skończyło się to dramatycznie - ten mężczyzna stracił i rodzinę, i ją, i pracę, bo w końcu pracodawca go zwolnił. Wszystko stracił. (...)

W micie o Helenie - jeśli założymy, że to wszystko było prawdą - nie ma ani krzty zdrowego rozsądku. Żeby z powodu kobiety toczyć aż tak wyniszczającą wojnę. A historia Kleopatry? Zakochani w niej mężczyźni w zasadzie niszczyli sobie karierę polityczną. Szaleniec z miłości niszczy swoją dobrze zapowiadającą się karierę naukową, polityczną, finansową, traci majątek. Jest masa historii, w których on, przetraciwszy cały majątek, zostaje na lodzie, a ona go porzuca.

www.tomford.com www.tomford.com www.tomford.com

Trójkąty

Najczęściej przychodzą do mnie trzy typy pacjentów uwikłanych w "relacje trójkątne". Największa grupa przychodzi po pomoc, bo trójkąt się ujawnił. Dramat. Teraz on - bo najczęściej przychodzi mężczyzna - musi podejmować decyzję. Jak kiedyś obliczyłem, jest tak w 89 procentach przypadków, a tylko w 11 proc. przychodzą po pomoc kobiety. Z tym że jeśli ona tkwi w trójkącie, to jest to bardziej dramatyczne, bo wtedy jeden z mężczyzn występuje w roli proszącego. To dla niego ogromne emocje. Liczy na to, że może uda się ją zatrzymać, ale cały czas ma świadomość, że ona kochała innego, była związana z innym - jego to rozkłada na łopatki. Znam wielu mężczyzn, którzy nie mogli się długo po czymś takim pozbierać.

U kobiet jest trochę inaczej - wiele z nich nie jest zaskoczonych, że do tego doszło. Prawda, ona czuje się oszukana, zdradzona, czasem zagrożona. Ta druga jest młodsza, atrakcyjna, dlatego emocjonalne reakcje są tu bardzo silne.

Druga grupa "trójkątnych pacjentów" przychodzi, bo układ sobie trwa, a już nie może tak trwać. Trzeba podjąć decyzję. Sytuacja dojrzewa do rozstrzygnięcia. Na przykład kochanka wyjeżdża i trzeba zdecydować, co dalej. Wprawdzie nikt specjalnie nie naciska, ale musi być podjęta decyzja, bo nie można tego przeciągać. Najczęściej jest tak, że kochanka mówi: "Mam 34 lata, oczekuję od ciebie deklaracji. Nie mogę dłużej czekać, chcę mieć normalne życie, dziecko?. (...)

Trzeci wariant to potworne zmęczenie sytuacją. Bo ile można stale kłamać i lawirować! To jest jednak bardzo trudne. Mężczyźni przychodzą do mnie wtedy głównie z czym innym: abym się zajął ich zdrowiem. Są zestresowani, mają zaburzenia psychosomatyczne i nerwicowe, kołatanie serca, wysiada im przewód pokarmowy, cierpią na chroniczne bóle głowy. Bo niby wszystko gra, na pierwszy rzut oka nie ma dramatu, potrafią prowadzić równolegle te swoje dwa życia, ale organizm w końcu odmawia im posłuszeństwa.

www.vk.com www.vk.com www.vk.com

Obsesja

Więźniowie budzą fascynację. Jeżeli kobieta nie lubi takich ugrzecznionych lalusiów, pozerów, pseudointeligentów, tylko prawdziwych, autentycznych samców, może pokusić się o napisanie takiego listu. Jego brutalność, autentyzm mogą ją fascynować. Taki mężczyzna może być dla niej atrakcyjny, bo ona stale ma do czynienia z mięczakami - a tu ma mężczyznę, który obił, okradł. Taki to paradoksalnie daje dopiero poczucie bezpieczeństwa!

Ona może mieć ochotę na wyprostowanie jego ścieżki życiowej - wiele kobiet nosi w sobie komponentę nauczycielki. Wychowują mężów, wychowują dzieci, wychowują otoczenie, nawet bywa, że rodziców wychowują. Wobec tego wierzą, że dzięki nim on także się zmieni, wejdzie na uczciwą drogę. Problem będzie polegał na tym, że jeżeli on się zmieni, może nie być już dla niej atrakcyjny. Co więcej: tacy mężczyźni mogą być obiektem fascynacji ze strony intelektualistek.

Dlaczego? Bo intelektualistka może być samowystarczalna intelektualnie. Poza tym może mieć już swoje grono, w którym dyskutuje na temat Kanta. Podyskutowała sobie kilka godzin w pracy, wróciła do domu, a tam siedzi mężczyzna w podkoszulce typu wife beater. Pije piwo. Patrzy na nią i ona już wie, co się będzie działo. Zaraz ją zdominuje w łóżku, pokaże, gdzie jest miejsce kobiety. Ona może uwielbiać archetyp brutalnej, trochę prymitywnej męskości. Zachwyca ją jego prosty sposób myślenia. Idzie przez świat, wiedząc, jak ten świat wygląda, i robi, co chce. To tak samo, jak nie wszystkich mężczyzn intelektualistów musi fascynować partnerka, która też będzie z nimi o Kancie dyskutować. Oni mogą też chcieć mieć do czynienia z fajną kobietką, która się przytuli.

www.revenge-series.skyrock.com www.revenge-series.skyrock.com www.revenge-series.skyrock.com

Pan Zemst i Pani Zemsta

Rzecz zaczyna się niewinnie: koleżanka pewnej młodej kobiety prosi ją, żeby towarzyszyła jej w drodze do szpitala. Kiedy koleżanka zobaczyła lekarza, który przyjmował kobietę na izbie przyjęć, dosłownie oniemiała ? bardzo męski typ, do tego chirurg, podejmujący szybko decyzje, jednym słowem: dla niej ideał do kwadratu. Teraz kilka słów o tej dziewczynie: ładna, zdolna, osiągająca sukcesy. W szkole świadectwa z czerwonym paskiem. Na studiach została wybrana na miss swojej uczelni. Życie dawało jej wszystko, a jeśli czegoś nie chciało dać, to brała sama. W liceum np. miała jeden z pierwszych motorowerów w mieście. Wyróżniająca się w tłumie, ambitna, silna osobowość. Mężczyźni jedli jej z ręki, nigdy nie zaliczyła żadnej porażki ani odrzucenia: jeżeli jakiś jej się podobał, wchodziła z nim w związek - dłuższy, krótszy, w każdym razie to ona zawsze kończyła znajomość.

Niestety w przypadku przystojnego chirurga wszystkie dotychczasowe doświadczenia, zdobycze, sukcesy przestały się liczyć. Mężczyzna był bardzo zakochany w swojej młodej żonie. Małżeństwo miało krótki staż, wszystko było jeszcze nowe i pełne emocji. On zakochany w żonie opierał się zakusom kobiety, a zakusy były przeróżne. Zalotne telefony, przynoszenie kanapek na dyżury w szpitalu, kupowanie filmów i CD z muzyką, jaką lubił. Lekarz był grzeczny, dżentelmeński, więc jej ostro nie traktował, rozmawiał z nią. Ona to brała za dobrą monetę. On myślał, że to takie koleżeństwo, może nawet fascynacja z lekkim podtekstem seksualnym, że rozejdzie się po kościach, tymczasem ona już układała w myślach wspólne plany życiowe, które później ziściły się w sposób kompletnie nieprzewidywalny.

Tak więc chodziła do niego na te dyżury, trochę rozmawiali, powoli tworzyła się więź. Dowiedziała się, że jego marzeniem jest jedno dziecko: syn. Jego żona zaszła po jakimś czasie w ciążę, urodziła dziecko. Córkę. Lekarz nie ukrywał, że jest zawiedziony tą sytuacją. Tym bardziej że podczas badań USG przekonywano go, że będzie miał syna.

Co zrobiła kobieta, o której rozmawiamy? Zdecydowała się zajść z nim w ciążę i urodzić mu syna. Udało jej się go uwieść? W końcu go uwiodła. Jak twierdził, uprawiał z nią seks z wielkim poczuciem winy, chociaż przyznawał, że ta dziewczyna była bardzo atrakcyjna. Do kontaktów seksualnych dochodziło wtedy, kiedy miał lukę w nocy podczas dyżuru. On się zawsze pilnował, aby nie dochodziło do wytrysku, zresztą używał prezerwatywy. Co zrobiła ta pani? Użyła prezerwatywy do sztucznego zapłodnienia. Najpierw wstrzyknęła zawartość sama, a potem poprosiła znajomego ginekologa, żeby zrobił to jeszcze jeden raz. Wiedziała, że ma dni płodne i zrobiła to z premedytacją.

To już teraz wiem, dlaczego po upojnej nocy u mojej znajomej jej partner seksualny skwapliwie zabrał zużytą prezerwatywę, nie pozwalając jej nawet dotknąć. Zaszła w ciążę. Nie powiedziała lekarzowi o tym, ponieważ nie wiedziała, kto się urodzi. (...) podała jakiś pretekst, żeby się z nim nie spotykać ? wyjazd na kontrakt czy coś w tym rodzaju. Okazało się, że urodziła córkę. Podobnie jak żona jej oblubieńca. Nie powiedziała mu i córkę... oddała do adopcji. (...) to nie jest koniec historii.

Po oddaniu dziecka do adopcji ponownie zjawiła się w życiu lekarza. Znów go uwiodła, znów wykorzystała spermę z prezerwatywy. I jest ciąża. I sukces - urodził się syn. Natychmiast go o tym zawiadomiła. Był w totalnym szoku, świat mu się zawalił na głowę, nie chciał wierzyć, bo przecież uważał i używał prezerwatywy. Przyznała mu się, że pozwoliła sobie zrobić inseminację bez jego wiedzy.

www.subscribe.ru www.subscribe.ru www.subscribe.ru

Zazdrość

Pas cnoty mówił tylko o tym, że rywal nie dostanie się do kobiecej pochwy i jej nie zapłodni. Nic więcej. Reszta była dopuszczalna. Czyli kobieta mogła się zakochać, przeżywać uniesienia, kochanek mógł ją doprowadzić do orgazmu w inny sposób, bo przecież pozostałe strefy erogenne nie były opancerzone. Pas cnoty wynikał z prawa własności - czyli: jej pochwa należy do mnie i to, co się z niej wydobędzie, wiadomo, że będzie moje.

Dzisiaj zazdrość to trochę co innego. Zazdrość w przypadku mężczyzn: nikt teraz nie mówi
o pochwie! Teraz ekwiwalentem zazdrości są pytania: "Jakiego miał, dużego? Większego od mojego? Dostarczył ci większych rozkoszy?". To o to dzisiaj chodzi w męskim myśleniu. Zazdrość wiąże się ze słabością. Osoba zazdrosna jest słabsza od obiektu zazdrości. Czyli taka zazdrość z reguły daje pewną nierówność.

Natomiast można rozumieć zazdrość fizjologiczną, która ma na celu ochronę związku. Wytłumaczę na przykładzie: jest para, udany, dobry związek. Ma do ich mieszkania przyjechać kuzynka żony z koleżanką. Pytają, czy mogą tydzień pomieszkać. Mogą. Przyjeżdżają. Mężowi nogi się uginają na ich widok. Dwie glorie! Może też być odwrotnie: przyjeżdża kuzyn z kolegą. A żonie robi się słabo na ich widok. Zazdrość to jest sygnał alarmowy, bo pojawili się rywale zagrażający związkowi.

 

 

 

Zbigniew Lew-Starowicz, Zbigniew Lew-Starowicz, "O zazdrości i innych szaleństwach z miłości", rozmawiała Krystyna Romanowska, wyd. Czerwone i Czarne, 2014 rok

 

 

Więcej o: