Ludziom zdarza się popełniać w życiu różne głupstwa - pisze na swoim blogu Blogus Pospolitus Jolinda. - Najwięcej głupot robimy po pijaku albo z miłości. Ostatnią moją głupotą chętnie się z wami podzielę, gdyż jest wielka... Otóż, założyłam konto na Tinderze.
Tak. Na trzeźwo, co niestety nie jest faktem łagodzącym mój czyn.
A wszystko zaczęło się od tego, że Szanowny Holender, ojciec małoletniego Brunona, zabrał go na TYDZIEŃ do kraju swego ojczystego. Wspaniale. Przedszkole z internatem to jest to, słowo daję. Tak więc zostałam sama i bez ulubionej wymówki każdej samotnej matki.
Z randkami to już w ogóle. NO BO JAK?!?
Więc dziecko zniknęło, wymówka też. Nie było odwrotu, musiałam zadziałać coś w kwestii randek. A znajomi, że tylko Tinder.
Fot. Tinder.com
Okazuje się, że obecnie w Polsce, we Warszawie, na rynku wtórnym, NIE MA normalnych, zwyczajnych facetów o kartoflanych twarzach siorbiących browary w czasie meczu i nieopuszczających deski w toalecie. Nie ma.
Są WYŁĄCZNIE płetwonurkowie, którzy zimą kręcą potrójne salta na desce, po robocie śmigają na rolkach, względnie rowerze za pierdyliard, w wolnych chwilach uprawiają squasha, gotują szparagi i jajka w mundurkach, udzielają się charytatywnie w maratonach, z własnym motocyklem lub jachtem.
Nie zapominajmy o wykształceniu! To siara napisać jaką szkołę się kończyło albo gdzie się pracuje, więc zamieszcza się cytaty w siedmiu różnych językach, a obok ikonki flag. To chyba podpowiedź dla mniej kumatych kobiet albo element dekoracyjny. Nie wiem.
Ale serio, po tych opisach dochodziłam do wniosku, że polski w naszym kraju jest w odwrocie. Że żyjemy wyłącznie wśród ekspatów, że jest tak cholernie multi-kulti. Tylko że po trzech zdaniach okazywało się, że to żaden Tom, a Tomek, nie John, a Jasiek, nie Andy, a Andrzejek z przepitą facjatą. Nie wiem, po co to. Jedyne wytłumaczenie, jakie udało mi się z któregoś wydusić, to że na Tinderze dużo Rosjanek i Ukrainek i one szukają wykształconych i obytych panów.
Są też panowie zgrywający się na inteligentów. Pyta mnie taki jeden z drugim z zadęciem świadczącym o wielodniowym braku wypróżnienia, kiedy ostatnio czytałam Fromma.
Proste: do śniadania se lubię poczytać Ericha. Kanta do lanczu, a zasypiam, studiując słownik w poszukiwaniu nowych synonimów słowa DUPEK, żeby w wyrafinowany sposób kazać im spadać.
No i są friki. Wiem, że wszyscy nimi jesteśmy, ale to takie friki, które nie chowają się za alkoholem, albo "lubię eksperymentować w sypialni". Nie. Oni tam np. piszą, że kręcą ich tylko RENATY. I że chcą, żebym na nich pluła. Spoko. Mogę być Renatą i pluć jadem, zaraz po tym, jak wybiorę wielkie czerwone NOPE.
Nie lubię zdjęć paszportowych, ale - tutaj szpetne przekleństwo - zabiłabym za portal randkowy, gdzie TRZEBA dać przynajmniej jedno swoje zdjęcie paszportowe. AKTUALNE. Gdyż żaden z Heńków nie uznał tego za ważne? Mają po 40 lat, a raczą mnie zdjęciami ze studiów, względnie własnych ślubów, z wyrzuconą poza kadr panną młodą. SERIO.
Zdjęcia ze spadochronem, z blondyną z wielkim cycem, z porsche, ze strzelnicy, za sterami samolotu.
Okazuje się, że w naszym skromnym kraju 90 procent populacji mężczyzn to lotnicy. Serio. No zdjęcia z odbierania różnego rodzaju nagród, to wiadomo, obowiązkowo. Każda chce być z człowiekiem sukcesu. Był też taki pan, który chował się za obrazkiem Shreka. No urocze. Jeśli ma się 4 lata. Niestety okazał się być bardziej Osłem. Chociaż był zdecydowanie mniej zabawny.
Ale moje serce skradł pan bez koszulki. Klasyka, fota w lustrze łazienki. Ale nie jakiejś ładnej łazienki w hotelu czy na siłce. Nie. Łazienki z mopem, pralką, pustymi opakowaniami po mydle i pełnym koszem brudnych ubrań. Pan ten, w tej niezapomnianej scenerii, siedział na toalecie!!! SERIO. Siedział z gracją. Bez koszulki.
No i konkrety. Kobiety nie lubią kotów w worku. Nie lubią schylać się do pocałunków i kolesie o wzroście siedzącego psa nie mają łatwo. Więc ci wyżsi podchwycili temat i publikują wymiary. Dokładne wymiary. Na ten przykład: 187 cm/90 kg/23 cm.
I publikują przy tym swą twarz. Managerowie, Piemi, KAMowie i inni Przedstawiciele. Noż cholera, weźcie się ogarnijcie? Bo przy strażakach to mnie jakoś nie raziło.
No albo Pan, mój ulubieniec, który w profilu zamieszcza opis, że uwielbia podróże i że dopiero co osiadł w PL, bo do tej pory mieszkał w RPA. Polak. Sobie myślę, no może będę wreszcie miała z kim pogadać o mojej pasji do zwiedzania świata. Ale to był podróżnik teoretyk. Prócz RPA, Czech i Polski nigdzie nie był. NIGDZIE.
I tak w kółko. Pan, który deklaruje miłość do świata, zwierząt, natury, wykłada się na prostym pytaniu o rozwód i mówi, że trwał ponad trzy lata, bo nie mógł darować tej suce, swojej eksżonie. Ooooh. Wspaniale. NASTĘPNY.
Nie wiem, co się teraz stało ze światem, ale za moich czasów, to na pierwszą randkę chodziło się na kawę/wino/kolację/spacer. Teraz niby też. Ale do Szanownego. Do jego mieszkania. No ja nie wiem, czy jestem zainteresowana kolekcją znaczków na pierwszej randce, serio?
A jak już co przytomniejszy zaproponował kawę w miejscu publicznym, to czekał aż się zjawię i dopiero wtedy wysiadał ze swojego najnowszego elektrycznego samochodu na turbo sterydach. I, przysięgam, tylko jeden pan, z dość dużej próby, zapłacił za moją kawę!
Teraz sztuczki robi się następujące. Pozwala się zamówić kobiecie i samemu się nic nie bierze. Płacę więc za siebie. A wtedy on się jednak namyśla i też bierze kawę.
Albo gdy kelner przynosi rachunek, a ja wyciągam portfel, przygląda się temu procesowi w skupieniu i ostatecznie dorzuca się do rachunku za swoje piwo. No albo przychodzi te trzy minuty wcześniej i zamawia kawę. Tylko dla siebie. Płaci przy barze.
To jest takie żałosne. I nie wymyślam. Byłam na dobrych kilku randkach i ŻADEN nie rwał się na bycie szarmanckim i wyłożeniem tych 12 zeta za moją kawę, a jak sądzę, każdy chciał na mnie wywrzeć dobre wrażenie, bo do cholery spotykał się na randkę.
Nie sądziłam, że dojdę do takich wniosków, ale naprawdę szanuję kolesi, którzy założyli tam konta, bo szukają kochanek. Nie mnie to oceniać. Ale oni są szczerzy. Piszą, czego chcą i ile mogą dać w centymetrach. Czasami nawet wrzucą zdjęcie pośladków.
Albo napiszą, że szukają mężatek, bo nie lubią problemów sercowych. Pełen szacun, panowie. Tak powinien wyglądać profil na Tinderze. Bo Tinder właśnie do tego służy, a te wszystkie pawie pióra i cytaty z Paulo Coelho tylko mydlą głupim dziewczynom oczy. Mnie na ten przykład nadal szczypią i bardzo bym chciała odzobaczyć cuda, które tam widziałam.