Dziś zrobię dobrze wszystkim. Bez wyjątku. Jesteś młoda i nasycona orgazmami? Wiedz, że będzie jeszcze lepiej. Jesteś starsza, a w twoim dorobku jedynie godne pożałowania spółkowanie? To też się zmieni. W tej jednej kwestii czas działa na twoją korzyść.
Może i dziewicze, ukradkiem wymieniane pocałunki są najsłodsze. Może i pierwsze zakochania najsilniej odciskają się w niewinnych serduszkach. Ale pierwsze zbliżenia bardziej rozczulają obopólną nieudolnością niż satysfakcjonują. Któż by tęsknił do zbliżeń trwających kilka niewątpliwie uroczych, ale minut? Któż znów chciałby ponownie przeżywać te wszystkie rozczarowania, które miały wieść prosto do orgazmu, a wiodły jedynie na manowce?
Ach, u ciebie było zupełnie inaczej? Czeka cię wieczna chwała, bo zaliczasz się do znakomitej, ale jednak mniejszości. Wspominałam niegdyś swój pierwszy raz i jest to jeden z rozlicznych powodów, dla których nie pragnę być młodsza. Przynajmniej nie w sypialni.
Bo mieć 20 lat (a nawet mniej) jest wspaniale z wielu różnych powodów. Ale - wybaczcie mi piękna i jędrna młodzieży - niekoniecznie z powodów erotycznych. I to nawet jeśli jako młoda kobieta czy mężczyzna prowadzisz wyjątkowo intensywne, a nawet w swoim mniemaniu udane życie seksualne. Prawdziwie sycąca zabawa zazwyczaj zaczyna się później. Moim zdaniem przynajmniej dekadę później, po trzydziestce. Dlaczego tak wychwalam seks 30+? Przynajmniej z sześciu powodów.
Po trzydziestce znasz już swoje ciało dobrze, a asertywność nie jest dla ciebie jedynie mądrze brzmiącym słowem. Wiesz, co sprawia ci przyjemność, a co sprawia przyjemność wyłącznie jemu. Potrafisz odmówić udziału w jednostronnej orgii zmysłów. Nie, nie nabierasz się na żadne dowody miłości i pozorne kompromisy, które tak naprawdę są nieudanym synonimem męskiego egoizmu. Już nie jesteś nieśmiałą, głodną uznania dziewczyną, która rumieni się na sam dźwięk słowa seks. Zazwyczaj już wiesz, że miłe dziewczynki dochodzą, owszem, ale co najwyżej do ściany.
Wiesz, że prawdziwy seks ma się nijak do tego, jak jest pokazywany w filmach (włączając w to filmy porno). Oddzielasz fikcję od rzeczywistości. Myślisz banał? Zdziwiłabyś się jak wiele kobiet jest zdziwionych, że jednak seks w ich wykonaniu nie dorównuje wygibasom i orgazmom jakie "przeżywają" aktorki na planie. Nie oczekujesz już, że tak jak w romansidłach będziecie mieć z partnerem jednoczesny orgazm, ani że on będzie wiecznie gotów z dumnie podniesioną buławą jak w filmach, gdzie dialogi ograniczają się do: "oooooo, aaaaachhhh, eeeeeeh". Czasy, w których wiedzę o seksie czerpałaś przede wszystkim z filmów szczęśliwie masz za sobą. Wiesz już, że seks bywa też zabawny i nader często jest nieidealny.
Rozumiesz już, że wygląd twojego ciała nie ma najmniejszego wpływu na to, czy seks będzie przyjemny. Oczywiście, nadal dbasz o siebie i nie tylko od święta zakładasz czystą bieliznę. Od dawna nie stawiasz już urojonego znaku równania między idealną sylwetką, a satysfakcjonującym numerkiem. Nie zamartwiasz się też wypukłym brzuszkiem, pełnym udem czy cellulitem. Nie jest tak, że nie widzisz zmian w swoim wyglądzie. Jesteś po prostu - wreszcie - naprawdę wyzwolona od fałszywego wstydu. A to jest dopiero naprawdę seksowne.
Urozmaicenie pożycia seksualnego oznacza dla ciebie coś więcej niż założenie szpilek i pończoch (choć oczywiście wcale z nich nie rezygnujesz). Rozumiesz, że seks zaczyna się w głowie. Wiesz, jak i kiedy podgrzać atmosferę, potrafisz bawić się dwuznacznością, umiesz uwodzić lub być ordynarnie szczerą. Zdążyło już do ciebie bowiem dotrzeć, że seks zaczyna i kończy się w głowie. Jesteś mądrzejsza i dlatego...
Przestajesz zwracać uwagę na to, co mówią o swoim seksie inni. Nie tylko dlatego, że wiesz już, że ta krowa co dużo ryczy, mało mleka daje. Po prostu okres porównywana się do innych, masz już za sobą. Nie traktujesz seksu jako konkurencji. Z nikim się nie ścigasz, nikomu już nie chcesz niczego udowodnić. Idziesz do łóżka, bo masz na to ochotę. Teraz. Tylko i aż.
Nie boisz się już utraty kontroli nad sobą. Podczas seksu potrafisz oddać się, zapamiętać w rozkoszy cała. Orgazm przeżywasz w pełni, od wilgotnej cipki, aż po czubki swoich włosów. Coraz częściej wielokrotny...
Ach, zapomniałabym, po 40. jest jeszcze lepiej, ale o tym może przy kolejnej okazji. I nawet nie próbujcie mnie przekonać, że jest inaczej.