Dzieci są cudowne, zwłaszcza dla rodziców i innych spokrewnionych z nimi osób. Dla postronnych temat ten nie jest już tak atrakcyjny. Rodziny z dziećmi coraz śmielej zajmują teren do tej pory zdominowany przez bezdzietne pary i singli - kawiarnie i restauracje. Jak to się objawia? - Dobry rodzic - przynajmniej w moim odczuciu - to taki, który koordynuje brzdąca - mówi Ania, 27-letnia copywriterka, której do macierzyństwa jeszcze bardzo daleko. - Ja się mogę miło uśmiechnąć, zagugać, pomachać, ale gdy dziecko zaczyna mi wyciągać z torby rzeczy i nikt w tej sprawie nie interweniuje, to czuję się trochę nieswojo - mówi. Można próbować na własną rękę wyrwać dziecku z jego ręki nasz portfel. Czy to jednak skutkuje? - Dzieci są jak alarm w samochodzie, jak ktoś wejdzie z nimi w interakcję nie po ich myśli, od razu odpalają syrenę. I wtedy wszyscy patrzą się na przyczynę zamieszania wzrokiem karcącym i potępiającym. Zaleta jest taka, że zaalarmowana matka nagle materializuje się przy potomku i zabiera go fukając coś o niedoczekaniu ludzkim.
Gorzej, gdy dzieciaków jest więcej i zbiją się w jedną bandę, która bierze w posiadanie sąsiadujący stolik albo biega wokół ciebie drąc się, jak to tylko czterolatki potrafią. - Jak po deszczu wyrastają kawiarnie przyjazne dzieciom - oburza się Angelika, pracująca w firmie farmaceutycznej - ja się tam nie pcham z moim laptopem, dlaczego więc muszę znosić ich towarzystwo w kawiarni dla dorosłych? - Nad dziećmi moim zdaniem nie da się zapanować - każdy sprzeciw kończy się rykiem - dodaje. - To jest katorga dla dorosłych, dla rodziców i dla dzieci - twierdzi. - Przecież w klubikach stworzonych z myślą o dzieciach są zabawki, książeczki, a w "nieprzystosowanych" kawiarniach dzieciom zostaje zabawa cukrem w saszetkach, menu i świeczkami. Nic więc dziwnego, że maluchy się nudzą i rozrabiają - podsumowuje.
Wśród młodych, aktywnych rodziców panuje także moda na zabieranie pociech na domówki i wieczorne spotkania towarzyskie. Zwłaszcza dzieci, które wymagają jeszcze karmienia piersią. Ewa, mama półrocznej Zosi zabiera ją wszędzie. - Nie chcę wypaść z towarzyskiego obiegu - tłumaczy. - Razem z narzeczonym zajmuję się podczas imprez dzieckiem, a gdy mała zaśnie, kładziemy je w foteliku albo na obłożonym poduszkami łóżku w oddalonej od źródła hałasu sypialni - mówi. - Na naszych znajomych nie robi to specjalnego wrażenia, chyba przywykli już także do tego, że co i rusz wyciągam pierś i karmię Zosię - śmieje się.
- Nie zdarzyła mi się podobna sytuacja - mówi zapytana o pojawiające się na imprezach dzieci Ania, copywriterka. - Ale myślę, że póki nikt nie wymagałby ode mnie niańczenia dziecka, a rodzice malucha nie zdominowaliby towarzystwa nakazami i ograniczeniami, to nie miałabym z tym żadnego problemu - zapewnia. - Rozumiem, że matka może być rozdarta między chęcią powrotu do świata dorosłych i obowiązkami związanymi z opieką nad dzieckiem. Bezdzietnemu znajomemu wydaje się całkiem naturalne, że jak kogoś zaprasza na 21 to nie z przychówkiem u boku. Kaman! Przecież o tej porze dzieci chrapią już w najlepsze. Mama jednak postanawia, że malec będzie chrapał, owszem, ale w sypialni gospodarza. W związku z tym rodzicielka terroryzuje otoczenie jak najgorszy sąsiad. Biega i ścisza muzykę, zabrania stukania obcasami, potępiającym wzrokiem obrzuca palaczy na balkonie. Oczywiście bezdzietny nie wygoni potwora z przychówkiem, ale następnym razem dwa razy się zastanowi, zanim zaprosi...
Michalina, trzydziestolatka, agentka nieruchomości i mama dwójki dzieci, rozumie, że dzieci w oazach dla dorosłych mogą irytować. - Dlaczego jednak zachwycamy się włoskimi i hiszpańskimi rodzinami, które ciągną ze sobą dzieci na wieczorne kolacje do restauracji? - pyta. - Obce dzieci mnie denerwują, moje własne czasami oczywiście także, ale zawsze starałam się zachować zdrowy rozsądek i dawkować przyjaciółkom kontakty z moimi maleństwami. Gdy dzieciaki były mniejsze zazwyczaj brałam je na pół godziny do kawiarni, żeby pokazać, jak się zmieniły od ostatniego spotkania, a potem pojawiał się mój mąż, który zabierał je na spacer - wspomina. Takie postępowanie wymaga jednak zrozumienia dla obydwu stylów życia...