Najbardziej znanym z mężczyzn w życiu Ariadny był jej teść - I sekretarz Komitetu Centralnego PZPR, członek ścisłego kierownictwa partii i państwa - Edward Gierek. Jego syn - Adam nie był jedynym absztyfikantem, który zabiegał o wdzięki Ariadny. Pierwszemu "tak" powiedziała jeszcze na studiach. Jeremi Czaplicki był wówczas adiunktem Śląskiej Akademii Medycznej. Jednak małżeństwo kończy się bardzo szybko. Jeszcze szybciej za namową babci Ariadna decyduje się poślubić Adama Gierka, tym samym wejść do kręgu najbardziej wpływowej warstwy społecznej w Polsce - sfery dygnitarzy i ich rodzin.
Z Adamem Gierkiem znają się jeszcze ze szkoły. Chodzili do równoległych klas w liceum im. Piecka w Katowicach. Po szkole każde z nich poszło w swoją stronę - Adam wyjechał na studia do Moskwy, Ariadna poślubiła Czaplickiego. W 1962 r. wpadają na siebie przypadkiem na przystanku tramwajowym. Adam zaczyna coraz częściej odwiedzać Ariadnę, w końcu się jej oświadcza. Prezentem zaręczynowym był złoty zegarek przywieziony ze Związku Radzieckiego.
Po latach małżeństwa para prawie nie rozmawia, o jeśli, to kłócąc się. Małżeństwo jest fikcją, a rozwód dochodzi do skutku w kwietniu 1983 roku. Gierek wiąże się z inną kobietą, a Ariadna schodzi się ze szkolną miłością - Tadeuszem Łapińskim. Ślub biorą w 1986 roku. Jak mówi Ariadna: - To ideał mężczyzny, jestem w nim zakochana i on we mnie też. To wyjątkowe w przypadku osób w moim wieku.
Na zdjęciu z trzecim mężem - Tadeuszem Łapińskim:
Książkę kupisz w serwisie kulturalnysklep.pl, a w e-wersji na publio.pl
Nazwisko Gierek otwiera każde drzwi. Szybko przekonała się o tym synowa, która marzy o karierze naukowej. Za tym z kolei wyborem stał ojciec Ariadny - Teodor Zankowicz. Jak można przeczytać w książce "Czerwona Księżniczka" Dariusza Kortko i Judyty Watoły, Ariadna ładnie malowała i chciała iść na Akademię Sztuk Pięknych. Tata wybił jej to z głowy: "Może 200 lat po śmierci twoje obrazy będą coś warte, teraz na pewno nie, a jak będziesz dobrym lekarzem, to siebie i dziecko utrzymasz. Poradził: - Idź do Urzędu Wojewódzkiego i zapytaj o 20 deficytowych specjalności w medycynie." Na pierwszym miejscu listy Ariadna znalazła anestezjologię, na drugim - okulistykę.
Ariadna broni doktorat z rocznym poślizgiem - roczna przerwa spowodowana była narodzinami córki Stasi.
W 1965 roku Ariadna Gierek otrzymuje tytuł doktora nauk medycznych. Pracuje w szpitalu w Bytomiu, ale marzy o etacie w klinice okulistycznej w szpitalu przy ul. Francuskiej w Katowicach, którym rządzi prof. Marian Mądroszkiewicz. Ten proponuje jej pracę, ale w zamian oczekuje Krzyża Kawalerskiego (odznaczenie gwarantuje emeryturę wyższą o 30 proc.). Teść na prośbę synowej robi więc porządek - pracującego w klinice pierwszego męża Ariadny przenosi, profesora odznacza, a synową zatrudnia. W 1974 roku Ariadna Gierek, po ustąpieniu profesora Mądroszkiewicza, przejmuje kierowanie kliniką.
Brzmi łatwo, prosto i przyjemnie, ale Ariadna Gierek udowadnia, że jej życie wcale nie było kolorowe. Jej mąż przebywa na stażu w Moskwie, do domu zjeżdża raz na trzy miesiące, nie pisze, nie dzwoni. Ariadna z pracą, wychowaniem dziecka i domem radzi sobie sama. No prawie sama, bo ma nianię i dochodzącą raz w tygodniu gosposię.
Jerzy Gierek, brat Adama wspomina - Bez przerwy mówiła o swojej pracy, o tym, co się jej udało, co zrobiła. Była ambitna, chciała być najlepsza. Dzisiaj mogłaby być celebrytką, bo przez nazwisko stała się rozpoznawalna i wyróżniała się w tłumie. Ale ona wiedziała, że życie to coś więcej niż blichtr. Osiągnąć sławę w okulistyce to był jej cel. Mój ojciec pochwalał tę ambicję. Był dumny, że jego dzieci robią kariery naukowe, cieszył się z naszych doktoratów i habilitacji. Ale nie słyszałem, żeby Ariadna kiedykolwiek prosiła mojego ojca o protekcję. Nie musiała tego robić. Nazywała się Gierek.
Wywiad z prof. Ariadną Gierek-Łapińską z Dzień Dobry TVN
W pracy zawsze nienagannie ubrana i elegancka:
W 2004 roku prof. Ariadna Gierek-Łapińska zoperowała zaćmę Czesławowi Miłoszowi.
Sława prof. Ariadny Gierek rośnie. Jest zapraszana na zjazdy, odczyty, konferencje. Jeździ w delegacje zagraniczne, na które czasami teść zaprasza swoje synowe. Chociaż powinna cieszyć się z możliwości podróżowania i zwiedzania świata, Ariadna Gierek wcale nie jest nimi zachwycona - Trudno się było cieszyć z tych podróży i zaliczać je do udanych - mówi. - Przede wszystkim były bardzo krótkie. Weźmy Indie. Jedna noc w Agrze, żeby zobaczyć Tadż Mahal, dwie noce w Nowym Delhi. Zero luzu, wszędzie na sztywno, oficjalnie. Trzeba się pilnować, by nie wywołać skandalu. Czułam się jak pacynka. Podjeżdżał bus, trzeba było wsiąść, przewodnik coś opowiadał, kazał wysiadać, to się wysiadało. Uściski dłoni, składanie kwiatów, żadnych kontaktów z miejscowymi, kolejny przystanek. Zdjęcie z Indirą Gandhi. Uśmiech, szybko, szybko. O sklepach mogłam zapomnieć.
Teść Ariadny nalegał, żeby niedziele, święta i wczasy spędzali rodzinnie. To łatwe, gdy drzwi wszystkich ośrodków rządowych stoją otworem - Łańsk, Jurata, Brynica, a latem Krym. To ostatnie miejsce wyjątkowo jej nie pasuje - dzień i noc wszyscy członkowie rodziny Gierków są pod nadzorem agenta, który pełni rolę ucha Breżniewa.
Dwa lata po ślubie Adam kupuje volkswagena garbusa. Auto wcześniej stało pod polską ambasadą w Moskwie, na liczniku ma 150 tys. km przebiegu, ale po remoncie samochód wygląda jak nowy. Ariadna robi prawo jazdy i furorę na mieście. Autem na zakupy, do pracy i z pracy, rano po nianię, która opiekuje się Stasią. Później jest cytrynowa łada, którą podziwia personel kliniki.
Rozmowa z prof. Gierek-Łapińską w TVP
Uścisk dłoni Indiri Gandhi:
Koledzy z kręgów medycznych do dzisiaj wspominają niepowtarzalny styl profesor Ariadny. "Szyk miała paryski" - mówi prof. Franciszek Kokot, jeden z najwybitniejszych polskich lekarzy. "W szarości życia codziennego lat 70. była motylem. Robiła wszystko, żeby błyszczeć. Znam kobiety, które mają możliwości i mimo wielu starań wyglądają jak służące, a ona jak dama. Była w tym dobra" - dodaje prof. Jerzy Szaflik, okulista.
Ariadna: - Wiedeń to piękne miasto, moje ulubione. Byłam tam z teściami w latach 70., ale wszystko było dla mnie za drogie. Ciągle przeliczałam szylingi na złotówki, nie miałam odwagi wchodzić do sklepów. W kieszeni drobna suma, prezent od teściowej. Starczyłoby na kawę. Na szczęście oglądanie wystaw nic nie kosztowało. W torebce nosiłam bloczek i rysowałam, jak jest uszyta sukienka, garsonka czy garniturek, które mi się spodobały. W Polsce kupowałam materiał na metry i zanosiłam z rysunkiem do zakładu Elegancja w Katowicach. Pracowali tam wyśmienici krawcy. Znaliśmy kierownika. Patrzył na rysunek, robił wykroje i szył. Wąska spódnica, żakiecik, podwójna stebnówka - to nie był żaden problem. W Elegancji latami ubierałam się ja, moja siostra i teściowa.
Przed domem Ariadny i Adama Gierków w katowickiej dzielnicy Brynów:
W marcu 2007 roku cała Polska oglądała w telewizji jej białą, koronkową bieliznę. Prof. Gierkową filmuje ekipa TVN-u - lekarka jest pod wpływem alkoholu. Z czasem traci stanowisko dyrektora szpitala, odchodzi na emeryturę. Alkohol zabijał jej karierę, ale ona zaprzeczała, że pije. Straciła prawo do wykonywania zawodu i szpital, który zbudowała w Katowicach. Anonimowy przedstawiciel firmy medycznej opowiada, że w klinice kierowanej przed profesor przetargi były ustawiane. Prokuratura zajmuje jej dom, dwa mieszkania i dwa samochody. Jedynie pacjenci stają za nią murem i do dzisiaj doskonale ją pamiętają. Kiedy wsiadają w centrum Katowic do taksówek, wciąż proszą, by ich zawieźć "do Gierkowej". Bo to tutaj przy Ceglanej, prof. Ariadna Gierek-Łapińska stworzyła klinikę, w której codziennie operowano 30 zaćm i przyjmowano od 600 do 800 pacjentów dziennie.
Książkę kupisz w serwisie kulturalnysklep.pl, a w e-wersji na publio.pl