Kobieca strona Gazeta.pl - Polub nas!
Zdaniem internautów, którzy nie mają dzieci największą wtopą wakacyjnych wyjazdów jest wybranie się na urlop z dzieciatą parą. Z pozoru może wydawać się to ciekawym doświadczeniem, bo przecież wszyscy lubią milusińskich, jednak maluchy mogą dać w kość. A jeszcze bardziej ich rodzice:
- Z dzieciakami było naprawdę fajnie. Miłe, dobrze wychowane, ale... rodzice. Sami są cudowni, jednak leniwi! Jak dzieci były głodne, a im nie chciało się wstać z leżaka wysyłały je do nas. Jak tak można? Raz, drugi w porządku. Jak usłyszałam kolejne "idź, niech ciocia ci da" nie wytrzymałam. Wygarnęłam koleżance, że to nie moje dzieci - skarży jedna z forumowiczek.
Wyjazd z kilkoma bezdzietnymi parami też może okazać się katastrofą. Szczególnie kiedy jedna z osób chce popisać się przed resztą grupy. Taką traumę po wspólnych wakacjach nad morzem ma Kinga:
- Była z nami jedna parka, która po tym wyjeździe zrobiła sobie przerwę, bo nie mogli się dogadać. Okazało się, że Darek jest fajtłapą - nie potrafił podejmować decyzji, obrażał się o każdą głupotę, a jak Patrycja zażartowała z niego, to prawie się popłakał. Na szczęście my jakoś przeżyliśmy.
Wyjazd ze znajomymi, których nie znamy zbyt dobrze, też jest ryzykowny. Może okazać się, że poza codziennymi zainteresowaniami, np. wspólnym graniem w tenisa czy squasha, wiele nas różni.
Jedni chcą podczas wakacji szaleć do białego rana, inni odpoczywać przy hotelowym basenie i spać do południa. Internautka Morgen-Stern już nigdy więcej nie pojedzie na wakacje z przyjaciółką: - Pojechałam kiedyś na dwutygodniowe wakacje z dobrą koleżanką. Mimo, że ją wyraźnie uprzedzałam o tym, że nasze wizje wypoczynku wyraźnie się różnią (ona imprezowa sowa, ja introwertyczny skowronek) to i tak chodziła naburmuszona i dawała do zrozumienia, że się ze mną męczy. Nigdy więcej. Gdybym miała następnym razem jechać z kimś znajomym (gdybym była samotna) wolałabym chyba dać ogłoszenie do gazety i robić casting.
Podczas wakacji nasi zabawni i wyluzowani znajomi mogą przeobrazić się w panią i pana Szloch. Nie pasują im żadne rozrywki, wszystko chcą robić razem, ale nie potrafią dostosować się do większej grupy.
Mia Siochi oburzona opowiada na jednym z forów internetowych: - W połowie wyjazdu, jak zapytaliśmy, tak z ciekawości, o co jest dąs, usłyszeliśmy: - że oni się czują jak piąte koło u wozu, ponieważ nie pukamy po jak idziemy na posiłki (oni wstają dużo później niż my, i zawsze się spóźniają, wiec to prawda, nie pukamy), - że jak zajmujemy leżaki, to ich izolujemy (leżaki są obok siebie, zawsze ktoś będzie na skraju), - że nie czekamy na nich w czasie gdy oni kupują jakiś bzdurny magnesik, tylko idziemy (no idziemy, do baru który jest naszym celem).
To jednak nie koniec przygód z państwem Szloch. Okazało się, że lubią sobie oni w samotności popłakać: - Dlaczego Państwo Szloch? Ponieważ im jest tak z nami źle, że muszą sobie nieraz pójść popłakać w morzu! Czujecie? Oni chodzili szlochać do morza, bo 40-letnia baba nie może zjeść sama śniadania!
Czasami różnice charakteru, wizji spędzania czasu są tak odmienne, że trzeba wakacje skończyć wcześniej. O takiej sytuacji opowiada Evelone: - We Francji nagle okazało się, że każdy ma różne wizje i to wszystkiego. Już w czasie pobytu doszło do rozstania - para bez samochodu wracała autostopem do domu, po prostu nie byli w stanie odbyć tej drogi razem.
W ich przypadku problematyczne okazało się podejście do wypoczynku, zwiedzania, stołowania się w restauracjach. Często też sporną kwestią okazują się pieniądze. Jeśli towarzysze podróży nie zapisują wszystkich wspólnych wydatków, jest to główna przyczyna konfliktów. Z taką sytuacją spotkała się Jarzębina: - Jak kwoty były podobne, np. ja płaciłam za hotel 150 zł, a ona za bilety 140 to nie robiłam problemu i machałam ręką. Jednak w drugą stronę to tak nie działało. Liczyła każdą złotówkę. Koniec końców, spakowałam się i wróciłam do domu.
Wyjazd ze znajomymi, których nie znamy zbyt dobrze może okazać się klapą nawet z błahych powodów. Czasem wystarczy drobiazg, których notorycznie będzie nas wyprowadzał ze równowagi i niestety wakacje okażą się horrorem, a nie relaksem z miłym towarzystwie. Taką przygodę przeżyła Koronka2012, która podczas urlopu chciała tylko jednego - wyspać się: - Laska miała nastawiony budzik na 7 rano, z ustawioną drzemką, i uwaga: stwierdziła, że ona go nie będzie usuwać na wakacje, bo potem będzie musiała go ustawić ponownie (a zajmuje to przecież jakieś 30 sekund). I co za problem, podzwoni i przestanie, można spać dalej, ona tak cały czas robi. Nie dało się nic z tym zrobić, bo miała hasło na telefonie. OJP, myślałam że ją zabiję.
Macie podobne przygody z wyjazdów ze znajomymi? Odzywacie się jeszcze do nich? Podzielcie się swoimi przeżyciami w komentarzach.