Fryzura a la Maria Antonina i halka zamiast sukienki - wspomnień czar, czyli jak wyglądaliśmy na naszych studniówkach?

Opalenizna prosto z solarium, ciało obsypane brokatem, balejaże i sztuczne rzęsy. Na szczęście już dawno pożegnaliśmy te trendy w modzie studniówkowej. Teraz załamujemy ręce, ale wtedy to właśnie było na topie. Zobaczcie, jak wyglądaliśmy i bawiliśmy się na studniówkach w ciągu ostatnich 20 lat.
Studniówka Oli Studniówka Oli fot. archiwum redakcji

Ola - studniówki 1997 i 2000

Kobieca strona Gazeta.pl - Polub nas!

- Byłam w swoim życiu na trzech studniówkach. W 1997 roku mojej klasy maturalnej oraz klasy z liceum, do którego chodziłam przez rok. W 2000 roku bawiłam się na studniówce mojej przyjaciółki.

Ta pierwsza odbywała się w nieistniejącym już oczywiście klubie Viking przy ulicy Mazowieckiej w Warszawie. Nie obowiązywał nas żaden dress code w związku z czym daliśmy wszyscy stylizacyjnie do pieca. Pomimo moich wytężonych wysiłków nie udało mi się znaleźć zdjęcia dokumentującego skalę żenady owego wieczoru. Być może gdzieś to zdjęcie zbunkrowałam, nie pamiętam. Nie ma go w każdym razie.

Musicie uwierzyć mi na słowo, że wyglądałam naprawdę strasznie. Klimatowi owej stylizacji bliżej było do gali oscarowej niż studniówki. W 1997 roku nie kupowało się w sieciówkach tylko w Hofflandzie albo, jak ktoś miał pieniądze, u Joanny Klimas czy w Madonna Fashion Collection przy ulicy Zgoda.

I to właśnie stamtąd pochodziła moja sukienka (którą zresztą gdzieś chyba jeszcze mam). Kosztowała zawrotne 330 zł i pierwszy raz zobaczyłam ją na okładce pisma z Magdaleną Mielcarz. Fioletowa, asymetryczna z jednym ramiączkiem, długa, obcisła. Wtedy boska! Do tego założyłam czarne zamszowe szpilki wiązane w kostce, uzupełniłam krótkim bobem z grzywką oraz bardzo mocnym makijażem. Chyba akurat nie miałam problemów z cerą - oprócz skłonności do rumieńców oraz szybkiego świecenia się twarzy. Nie wygląda to z dzisiejszej perspektywy dobrze. Raczej baaardzo źle i żenująco.

Na drugiej studniówce - w budynku dawnej Siedziby KC przy Rondzie de Gaulle'a - wyglądałam lepiej. Tam chociaż ograniczono naszą fantazję narzucając konieczność ograniczenia się do czerni. Akurat się przeziębiłam i na imprezę poszłam nafaszerowana lekami.

Zafascynowana geometrią w modzie założyłam angorowy sweter i trapezową spódnicę, a do tego długie kozaki na jakimś zabójczej wysokości obcasie. Trochę nie pasowałam do długich sukien, sznurów pereł i długich rękawiczek, ale przynajmniej nie mam się z perspektywy czasu czego wstydzić. Aha, i z makijażem także zachowałam umiar - tusz na rzęsach plus szminka na ustach i koniec.

Trzecia studniówka - w wynajętych przez liceum im. Czackiego wspaniałych salach Warszawskiego Domu Technika NOT wypadła z mojej perspektywy najlepiej. Tym razem także obowiązywała czerń. W 2000 roku zagrałam zestawieniem matu z połyskiem: matowy sweter z krótkimi rękawami, połyskująca ołówkowa spódnica, matowe rajstopy i klasyczne szpilki. Do tego ułożone na szczotce włosy oraz minimalny makijaż. Wstydu nie było, był za to spontaniczny polonez!

Przypomnijmy też sobie, co było studniówkowym hitem w 1997 roku!

Studniówka Olgi Studniówka Olgi fot. archiwum redakcji

Olga - studniówka 1999

- Mój dramat to fryzura. Włosy a la Maria Antonina w bad hair day'u, a do tego kwiaty we włosach (potargał wiatr) - totalny miszmasz. Do tego tragiczny make-up i okropny biustonosz, który zrobił moim piersiom coś dziwnego.

To, co bym dziś pochwaliła to welurowa mała czarna (wąskie ramiączka i krój a'la halka to był wtedy hit) i małą torebkę. Mogłam na tym poprzestać ALE NIE!

Jeśli chodzi o makijaż Olga nauczyła się na błędach. Makijaż, owszem, liczy się nawet bardzo. Ale tylko ten dobry.

Taka refleksja po rozmowie z pewną Roszczeniową Małgorzatą. Także ten - mejkap na twarz i do przodu.

Posted by Roszczeniowe Trzydziestki on 2 stycznia 2016

A w 1999 roku bawiliśmy się przy takich przebojach!

Studniówka Marzeny Studniówka Marzeny fot. archiwum redakcji

Marzena - studniówka 2001

- W przeszłości zdarzyło mi się tańczyć w zespole pieśni i tańca "Rzeszowiacy". Stąd pomysł, by cała nasza klasa zatańczyła poloneza w strojach z okresu Księstwa Warszawskiego. Pewnie większa część ówczesnej IVc do tej pory mnie za to nienawidzi, ale patrząc z perspektywy czasu podziwiam, że zgodzili się wszyscy i jednak wyglądało to całkiem spektakularnie.

A nie można tego samego powiedzieć o wszystkich kreacjach studniówkowych z tamtego okresu. Moja, w którą przebrałam się później, opierała się na wielkiej ilości fioletowej tafty. Najważniejszą jej część - spódnicę, przywiozłam z wakacji w Stanach. Dziś wydaje mi się, że prawie się w niej utopiłam, ale cieszę się, ze nie poszłam w stronę wszechpanującej wówczas na salach studniówkowych czerni.

Bluzkę kupiłam w ostatniej chwili w jakimś butiku dla starszych pań, ale mama sprytnie zmieniła ją w dopasowany gorsecik. A z całej kreacji zapamiętam długie włosy, bo takich nie miałam już nigdy więcej i pewnie mieć już nie będę.

W 2001 roku na tanecznych imprezach nie mogło zabraknąć "Nie, nie, nie"!

Studniówka Natalii Studniówka Natalii fot. archiwum redakcji

Natalia - studniówka 2003 i 2005

- Na studniówce byłam dwukrotnie - w pierwszej klasie jako osoba towarzysząca i później na własnej (2005 r.). Za pierwszym razem miałam bardzo fajnego chłopaka, za to fatalną sukienkę, fatalne brwi, fatalny makijaż, odpustową fryzurę. Wszystko dzięki wysiłkom "specjalistów". Za drugim razem było dokładnie odwrotnie

Nie chciałam drugi raz szyć sukienki, kupiłam gotową w Galerii Mokotów, torebkę znalazłam w Zarze (wtedy jedynej w mieście). Fryzura bardzo prosta, tylko cięcie i prostowanie, makijaż własnoręczny. Z perspektywy czasu uważam, że było całkiem nieźle. Przeszkadza mi tylko nadmiar elementów ozdobnych, pewien niezdrowy "eklektyzm" tej stylizacji. Wtedy nie bardzo było z czego wybierać - pamiętam, że w sklepach podobały mi się raptem dwie pary butów.

W 2003 roku chętnie tańczyliśmy przy tej piosence!

Studniówka Ani Studniówka Ani fot. archiwum redakcji

Ania - studniówka 2004

- Pamiętam, że z płaczem wracałam od fryzjera, ale już nie było czasu na nic innego. Potem się okazało, że ponoć wyglądało to świetnie, więc machnęłam ręką. Ten kalafior na głowie był widać modny.

Dziewczyny patrzyły na mnie z zazdrością. Teraz patrząc na zdjęcia mam, delikatnie mówiąc, mieszane uczucia, ale wtedy wyglądałam najładniej. Zostałam nawet królową balu! Taka była moda. Sukienkę zaprojektowałam sama i byłam z niej bardzo dumna. A pod taką kiecką to i alkohol przenosiło się bez najmniejszego problemu.

Pamiętacie jeszcze zespół Sistars?

Studniówka Patrycji Studniówka Patrycji fot. archiwum redakcji

Patrycja - studniówka 2005

- Kiedy ja miałam studniówkę, królowały kreacje typu rozważana i romantyczna, ale uwspółcześnione o metaliczne materiały. To nie mogło dobrze wyglądać. Jednak taka była wtedy moda i wszystkie wyglądałyśmy jak klony. Nigdy więcej nie założyłam tej sukienki.

W 2005 śpiewaliśmy na parkiecie: "Przecież mam prawo nosić to, co chcę!"

Studniówka Filipa Studniówka Filipa fot. archiwum redakcji

Filip - studniówka 2006

- Studniówkę miałem 10 lat temu. Przede wszystkim byłem z 20 kg za chudy na ten garnitur (był taty). Poza tym w oczy rzuca mi się, że miałem włosy. Dużo włosów. Z perspektywy czasu nie dziwię się, że je tak wtedy eksponowałem.

U mojej partnerki uwagę zwraca makijaż. Na szczęście przestała się tak malować i to była dobra decyzja. 8 lat później wzięliśmy ślub.

W 2006 roku towarzyszył nam na studniówkach hit Kasi Cerekwickiej.

Studniówka Pauliny Studniówka Pauliny Fot. Archiwum prywatne

Paulina - studniówka 2007 i 2008, Grzegorz - studniówka 2008

Paulina: - Byłam na dwóch studniówkach. Kiedy patrzę teraz na stylizację z tej pierwszej, dzięki byłam osobą towarzyszącą, odnoszę wrażenie, że w domu chyba nie było luster. Bardzo chciałam się wyróżniać. Czarna spódnica z naszytą aplikacją z gipiury, a do tego błyszczący gorset. Nosiłam się wtedy bardzo mrocznie, więc włożyłam do tego glany! Na szczęście do poloneza zmieniłam je na czarne szpilki. Największym nieporozumieniem była jednak fryzura. Na początku miałam irokeza (naprawdę), jednak po dwóch godzinach, jeszcze za nim zatańczyliśmy poloneza, fryzura oklapła. Za mało lakieru? Nie wiem, efekt końcowy był opłakany. Pamiętam jeszcze, że eksperymentowałam też z makijażem. Tego wieczoru miałam czarne, kocie kreski na powiekach. To chyba nie wymaga komentarza.

Przed następną studniówką zrozumiałam, że choć bardzo chciałam być polską Courtney Love, to jednak w gorsecie i nieudanym irokezie wyglądałam raczej jak marna kopia Izabeli Trojanowskiej z teledysków z lat 80. Tym razem moja sukienka miała klasyczny, rozkloszowany krój, kokardę w pasie i totalny brak dekoltu. Była za duża, więc przerabiałam ją u krawcowej. Ta sukienka miała jednak niefortunną długość, robiły się w niej takie "garsonkowe łydki". Szczególnie w połączeniu ze szpilkami z paseczkiem w kostce. Nauczona doświadczeniem z poprzedniej studniówki postawiłam na minimalny makijaż. Gorzej znowu było z fryzurą. Z przodu - zupełnie normalny kok. Z tyłu... Wtedy mi się podobało, dziś wiem - ten fryzjer mnie po prostu nie lubił. Drugi rok z rzędu totalne nieporozumienie na głowie. Mnóstwo warkoczyków zebranych w jeden kok, a do tego czerwone, brokatowe ozdoby w kształcie listków. Taki stroik na choinkę.

Grzegorz (ze zdjęcia z prawej strony): - Paulina wyglądała okey. Taka klasyczna ekstrawagancja (dzięki temu czemuś na głowie). Ale czarna, krótka sukienka na wielki bal zawsze wygląda dobrze. Nie wiem za to, co ja miałem w głowie, kiedy kupiłem błyszczący garnitur. To dla mnie największa zagadka. I jakiś taki był szeroki. Chyba ze dwa rozmiary za duży.

Na studniówce w 2008 nie mogło zabraknąć tego hitu!

Więcej o: