Gardło boli przeokrutnie - najpierw z prawej strony, później z lewej. Oprócz tego kompletnie nic się nie dzieje. To ten stan, kiedy jeszcze macie nadzieję, że płukanie naparami, ssanie tabletek na gardło i domowe miksturki pomogą zatrzymać i ostatecznie cofnąć chorobę. W sumie oprócz gardła nic się złego jeszcze nie dzieje. A jak łykniecie lek przeciwbólowy to ogólnie jest całkiem nieźle.
Co robicie? Postanawiacie, że będziecie uprawiać seks, ale tak bardzo ostrożnie - najlepiej bez całowania. Bo wiadomo, że wirusy się rozprzestrzeniają drogą kropelkową. Zresztą macie już takie doświadczenia, że kiedyś jedno z was bolało gardło, to po upojnej nocy, rano drugie również obudziło się z bólem.
Zdaniem specjalistów ze zdrowie.gazeta.pl:
- Jeśli śpicie w jednym łóżku, brak seksu lub jego uprawianie raczej nie będzie już mieć większego wpływu na ewentualne zakażenie partnera. Regularnie wymieniacie się bakteriami, wirusy unoszą się w powietrzu, a przy wielu infekcjach jesteśmy zdolni do zakażenia, zanim sami mamy jakiekolwiek objawy.
Sezonowe infekcje? Dowiedziono, że seks działa przeciwbólowo (szczególnie skutecznie łagodzi bóle głowy), reguluje ciśnienie, poprawia nastrój, a nawet konkretnie wspiera odporność, zwiększając produkcję immunoglobulin (IgA), które są niezbędne do skutecznego zwalczania infekcji.
Zwykłe przeziębienie, które wydawało się wam, że uda się przejść łagodnie albo w ogóle zdławić w zarodku, jednak rozwinęło się.
Ostatecznie po wizycie u lekarza skończyło się na terapii antybiotykiem, zakazie opuszczania łóżka i zwolnieniu. No to meldujecie się w łóżku i na przemian: śpicie, oglądacie seriale, pocicie się, czytacie książki, wylewacie herbatę, kruszycie bułką, plamicie pościel mandarynkami.
Wiadomo, że na początku jest naprawdę źle, i zgodnie z hasłem reklamowym sprzed lat, "gdy Polaka gardło boli, nawet z żoną nie swawoli". Po pewnym czasie jednak wykazujecie zainteresowanie bliskością.
I co wtedy? Gardło boli, wirusy się kłębią, bakterie szaleją. Można zdecydować się na "ręczną robotę" oraz seks oralny. Podział ról jest w tym układzie taki: oralnie zaspokajamy chorego (na zdrowie!), który rewanżuje się pomocą w masturbacji.
Zdaniem specjalistów ze zdrowie.gazeta.pl:
- Wiadomo, że podczas pieszczot uwalniana jest oksytocyna, hormon kojarzony głównie z akcją porodową. Okazało się, że jest przydatna w wielu sytuacjach i ma znacznie szersze znaczenie. Nie tylko łagodzi ból wszelkiego rodzaju (sprzyjając uwolnieniu endorfin), ale ma także wpływ na stopień przywiązania do partnera.
Teoretycznie kobieta jest już zdrowa - ostatnia dawka antybiotyku wzięta, leki osłonowe będą jeszcze w ruchu przez pewien czas. Pojawia się jednak nieprzyjemny świąd w pochwie. Przy oddawaniu moczu szczypie, po stosunku boli. Wizyta u ginekologa i już na samo hasło "antybiotyk XXX" lekarz się uśmiecha i mówi, że bez zaglądania pod fizelinową spódnicę może przepisać kurację.
Leczą się oboje partnerzy, przez tydzień, z zakazem współżycia. Co pozostaje? Przytulanie, wspólne leżenie na kanapie i oglądanie filmów. Zero seksu. No chyba, że chcecie przedłużać leczenie w nieskończoność i wydawać grube pieniądze na leki.
Wstrzemięźliwość seksualna to raczej oczywistość także w przypadku chorób intymnych nie mających swojej przyczyny w łykaniu antybiotyków.
Zdaniem specjalistów ze zdrowie.gazeta.pl:
- Pamiętajcie, że ewentualne infekcje intymne, niezależnie czy wystąpią objawy u obojga czy nie, leczy się razem, a o czasie ewentualnej wstrzemięźliwości seksualnej decyduje lekarz.
Wszyscy w domu teoretycznie zdrowi. Nagle na twarzy jednego z partnerów pojawia się swędzący pęcherzyk - opryszczka.
"Zimno" to idealny powód, żeby uniknąć całkowania podczas rodzinnych spędów. W sytuacjach intymnych raczej także znowu uruchamiamy autocenzurę - jak seks to bez całowania! I nie tylko o całowaniu ust mówimy! Nie zamykamy się jednak na inne doznania - w końcu zaatakowane są jedynie usta (bywa jednak tak, że zimno pojawia się w innych miejscach - na nosie, na udzie, czy na wargach sromowych). Można zrobić masaż partnerski - z tak zwanym happy endem.
Zdaniem specjalistów ze zdrowie.gazeta.pl:
- O tym czy kochać się, czy nie podczas infekcji, a także w jaki sposób, decyduje przede wszystkim samopoczucie chorego. Jeśli gorączka ścięła cię z nóg, raczej nie myślisz o figlach. Gdy masz zatkany nos, seks oralny nie ma sensu, bo można się udusić. Kobieta, która odczuwa ból przy stosunku z powodu wyjałowienia naturalnej flory bakteryjnej, nie będzie się do seksu zmuszać, by zwiększyć poziom endorfin... Wszystko inne dopuszczalne, jeśli tylko macie na to ochotę.
Kto przeżył "wirusa żołądkowego" ten wie doskonale, że gwałtowne wymioty, skurcze i sprint do toalety są bardzo nieprzyjemne i uciążliwe. Zakładamy, że w stanie, kiedy macie szarozieloną twarz, żołądek boli tak, że trudno się wyprostować, seks jest jedną z ostatnich rzeczy, jakie wam chodzą po głowie.
Tego wirusa podłapać bardzo łatwo, dlatego z doświadczenia wynika, że nie tylko abstynencja jest wskazana, ale także izolacja od chorego. I tutaj pozostaje miejsce dla miłości duchowej - ustępuje jej pola miłość fizyczna. Wsparcie, troska, dobre słowo, kleik ryżowy będą znaczyły o wiele więcej niż najwspanialszy orgazm.
Zdaniem specjalistów ze zdrowie.gazeta.pl:
- Oczywiście, powyższe dotyczy osób generalnie zdrowych, zwalczających sezonową infekcję. Jeśli masz np. poważne, nie do końca opanowane, problemy z układem krążenia i złapałeś grypę, lepiej się nie przemęczać, nawet, gdy jest chęć. To może być bardzo niebezpieczne. Czyli: w przypadku chorób ogólnoustrojowych zawsze wskazana jest konsultacja lekarska.