"Kupiłam, bo miała być do wszystkiego. A nie pasuje do niczego". Tych ubrań nigdy nie założyłyśmy [ZDJĘCIA]

Pamiętacie nasz materiał o mężczyznach i przedmiotach, które zbierają, "zagracając" naszym zdaniem mieszkania? Obiecaliśmy, że będzie rewanż. A że także mamy coś za uszami, to bez wywoływania do tablicy pokazujemy nasze zbiory. Ubrania i dodatki, których nigdy nie założyłyśmy na siebie. Oto nasze kolekcje (niektóre jeszcze z metkami!).
Ubrania, których nigdy nie założyłyśmy Ubrania, których nigdy nie założyłyśmy Fot. Archiwum prywatne

"Kupiłam, bo miała być do wszystkiego. A nie pasuje do niczego". Tych ubrań nigdy nie założyłyśmy [ZDJĘCIA]

Pamiętacie nasz materiał o mężczyznach i przedmiotach, które zbierają, "zagracając" naszym zdaniem mieszkania? Obiecaliśmy, że będzie rewanż. A że także mamy coś za uszami, to bez wywoływania do tablicy pokazujemy nasze zbiory. Ubrania i dodatki, których nigdy nie założyłyśmy na siebie. Oto nasze kolekcje (niektóre jeszcze z metkami!).

Kupiłam, bo myślałam, że będzie pasowało do wszystkiego. Nie noszę, bo nie pasuje do niczego

Kamila: - Mam cztery nienoszone rzeczy w szafie.

1. Dżinsy "Mom fit"

Dlaczego kupiłam? Kupiłam jeszcze zanim wróciła moda na ten fason dżinsów, ale pojawiały się echa powrotu mody z lat 90. Monica Geller nie powstydziłaby się takich spodni, toteż uznałam, że ich potrzebuję.

Dlaczego nie noszę? Bo chłopcy mówią, że dziewczyny wyglądają w nich jak babcie. Po co je wciąż trzymam? Czekam, aż zrobią się tak popularne, że i chłopcom zaczną się podobać.

Nigdy nienoszone rzeczy z naszych szafFot. Archiwum prywatne

2. Marynarka moro

Dlaczego kupiłam? Wydawało mi się, że to taki ciuch, który zawsze do czegoś będzie pasował Dlaczego nie noszę? Bo do niczego mi jednak nie pasuje. Po co trzymam? Zgodnie z żelazną kobiecą logiką - na wszelki wypadek.

3. Czerwone body

Dlaczego kupiłam? Bo nie mam nic czerwonego w szafie, "a to taki kobiecy kolor". Dlaczego nie noszę? Bo jestem chłopczycą i zapomniałam, że źle bym się czuła w kolorze przyciągającym uwagę. Po co trzymam? Bo to jedyna czerwona rzecz w mojej szafie.

Rzeczy, których nigdy nie nosiłyśmyFot. Archiwum prywatne

4. Bluza Wonder Woman

Dlaczego kupiłam? Kupiłam ją w lumpie, więc dałam za nią grosze, a podobał mi się motyw superbohaterki. Dlaczego nie noszę? Bo zaskoczył mnie niepraktyczny krój: niby to bluza, więc powinna być na chłodniejszą pogodę, ale ma odkryty brzuch, więc jest to taka bluza "grzejąco-chłodząca". Po co trzymam? Ciężko się rozstać z bluzą informującą, że jestem "Wonder Woman".

Nigdy nienoszone rzeczy z naszych szaf Nigdy nienoszone rzeczy z naszych szaf Fot. Archiwum redakcji

Trzy rzeczy, jeden rozmiar

Ola: - Mam w mojej szafie trzy rzeczy, które wciąż mają metki.

Rzecz pierwsza, czyli czerwona sukienka, przypominająca nieco suknie do flamenco, to prezent od mojego męża na ósmą rocznicę naszego ślubu. Kupił ją, wiedząc, że wzdycham do tej sukienki, ale napięty budżet nie pozwala mi na zakup. Sukienka miała jedną wadę. Była dostępna w dwóch rozmiarach: 38 i 42, a ja noszę 40. 42 było duuużo za duże, a w 38 na wciągniętym brzuchu się mieściłam, ale z trudem. Żebym mogła w tej sukience chodzić i mieć poczucie komfortu, musiałabym schudnąć w obwodzie ze dwa-trzy centymetry. To niedużo, więc może kiedyś się uda.

Druga rzecz to spodnium w kwiaty. Kupione na głębokiej wyprzedaży - przecenione z 300 zł na 60. Podobało mi się bardzo i dlatego je kupiłam. I znowu fakt, że jeszcze go na sobie nie miałam, wynika z rozmiaru. Znowu 38... Mieszczę się, ale biust mi się spłaszcza. Tu jednak widzę rozwiązanie - mogę nieco skrócić nogawki i dodać wstawki na wysokości klatki piersiowej. Zaprzyjaźniona krawcowa już takie cuda robiła.

Sukienka tuba WolfordFot. Materiały Wolford

Trzecia rzecz to sukienka-tuba marki Wolford. To było moje ogromne marzenie, jak byłam nastolatką. Ciułałam na nią dłuższy czas. Nie mogłam jej znaleźć w szafie, ale możecie mi uwierzyć na słowo, że superobcisły materiał nie wybacza żadnej niedoskonałości ciała. Może kiedyś zdobędę się na odwagę i ją założę. Na razie ciągle mam opory...

Nigdy nienoszone rzeczy z naszych szaf Nigdy nienoszone rzeczy z naszych szaf Fot. Archiwum prywatne

Małe czarne i małe krótkie

Natalia: - Schemat jest zawsze podobny...

Kupuję coś, co, jak mi się wydaje, eksponuje moją figurę, po czym stwierdzam, że może poczekam na dzień, w którym obudzę się z idealnie płaskim brzuchem albo schudnę chociaż kilogram-dwa.

A później zapominam o tym ciuchu, z każdym tygodniem bariera psychiczna rośnie i oddalam się od odważnej decyzji o włożeniu. Czasem odkopuję taką pamiątkę z zakupów, jeśli magicznie zrzucę 5 kg. Owszem, to mi się zdarza, ale rzadko. Z tego powodu w mojej szafie rośnie pula niewykorzystanych ciemnych obcisłych sukienek.

Rzeczy, których nigdy nie założyłyśmyFot. Archiwum prywatne

Sytuacja jest trudna także w kwestii krótkich spódnic, bo przecież zawsze jest jakiś kontrargument: cellulitowy dołek na środku uda, czerwone kropki po zapaleniu mieszka włosowego, obite kolana... Może pewnego dnia to wszystko przejdzie i moja szafa obudzi się z letargu.

Nigdy nienoszone rzeczy z naszych szaf Nigdy nienoszone rzeczy z naszych szaf Fot. Archiwum prywatne

Co ja poradzę na to, że kocham buty?!

Paulina: - Po prostu - wpadła mi w oko.

- Sukienka w kwiaty została kupiona w popularnym sklepie internetowym na wyprzedaży. To był impuls. Pomyślałam, że nie można nie skorzystać z takiej okazji. Sukienka wisi od dwóch lat w szafie i czeka. Szczerze mówiąc, nie wiem, czy się doczeka...
Drugi nienoszony zakup to buty kupione "sto lat temu". Nie pamiętam nawet gdzie i za ile. Ale do dziś mam je w szafie. Chodziłam w nich chyba raz. Na imprezę i to z transportem samochodem, bo w obcasach chodzić nie umiem i chyba tak naprawdę nie lubię.

Mam jeszcze kilka takich par, ale nie umiem się z nimi rozstać. Wystarczy, że są. Nie wiem, na ile jeszcze takich zakupów mi miejsca starczy. Dobra wiadomość jest taka, że ostatnio przestałam kupować szpilki. Przerzuciłam się na buty sportowe, których, jak się okazało, też mam sporo. Co ja poradzę na to, że kocham buty?!

Nigdy nienoszone rzeczy z naszych szaf Nigdy nienoszone rzeczy z naszych szaf Fot. Archiwum prywatne

Rozmiar ma znaczenie

Dorota: -  Wybrałam ją, bo zawsze marzyłam o kurtce o tym kroju.

Niestety, wykonano ją z materiału skóropodobnego, więc jak jest zimno, to ona mnie dodatkowo chłodzi, a jak ciepło to powoduje, że się w niej pocę!

Miałam kilka podejść w noszeniu jej, ale każde kończyło się niepowodzeniem. Ma metki i oryginalne pudełko, oddam ją więc komuś innemu - może kurtka znajdzie nowy dom... Albo osobę odporną na działanie uboczne "ekoskóry".

Nigdy nienoszone rzeczy z naszej szafy Nigdy nienoszone rzeczy z naszej szafy Fot. Archiwum prywatne

W lekkim amoku

Paulina: - Zachodzę w głowę, dlaczego kupiłam niektóre z tych rzeczy.

Sukienka w kropki? Co ja sobie myślałam? Chciałam być jak Julia Roberts w "Pretty Woman"? Ona w brązie, ja w granacie. Nie wiem - ani to mój styl, ani mi się to teraz podoba.

Spodnie z krokiem w kolanach i szelkami?! Chyba chwilowo straciłam rozum. Wyglądam w nich jak parodia skateboardzisty. Koszulkę z napisem "French Quarter" kupiłam na wakacjach. Miała być praktyczna pamiątka, ale leży zakopana na dnie szafy.

Nie ma sensownego powodu. Kupiłam i niestety żałuję.

Nigdy nienoszone rzeczy z naszych szafFot. Archiwum prywatne

Te rzeczy są w sumie ładne, w większości w moim rozmiarze. Ale ile razy nie spróbuję ich włożyć, coś mi nie pasuje. Spodnie z krokiem w kolanach to zupełnie nie mój styl. Marynarka w cętki - jest chyba o trzy rozmiary za duża! Ale to mi nie przeszkadza. Chyba po prostu to nie mój styl. Kombinezon w kwiaty - czuję się jak ubrana w babciny obrus.

Dlaczego się tych ubrań nie pozbyłam? Kolejna zagadka. Bo wciąż mi się wydaje, że kiedyś się do tych rzeczy przekonam? Bo niektóre z nich - choćby koszulkę z napisem "French Quarter" czy marynarkę w zebrę - kupiłam zagranicą i to forma pamiątki z wakacji?

Chyba najwłaściwsza odpowiedź brzmi: jestem chomikiem. Nie potrafię rozstać się nawet z niepotrzebnymi rzeczami.

Nigdy nienoszone rzeczy z naszych szafFot. Archiwum prywatne

Nigdy nienoszone rzeczy z naszych szaf Nigdy nienoszone rzeczy z naszych szaf Fot. Archiwum prywatne

Wciąż liczę na cud

Joanna: - Tę przedziwną sukienkę przywiozłam z wakacji.

Właściwie do dzisiaj nie wiem, co mnie podkusiło, żeby ją kupić. Nie wiadomo, czy jest to suknia wieczorowa, czy na kolację z mężem, czy na wieczorny spacer z dziećmi.

Czuję się w niej balowo, chociaż wcale nie jest specjalnie wytworna. Wisi u mnie w szafie dobre 5 lat, nie mam sumienia jej oddać, bo była droga, bo kupiłam ją podczas romantycznych wakacji z mężem i wciąż mam nadzieję, że znajdzie się okazja, aby się w tej sukience gdzieś zaprezentować.

I chociaż znam regułę, że jak coś wisi w szafie pół roku i się po to nie sięga, należy to z szafy wyrzucić, to w przypadku tej długiej, granatowej sukni wciąż liczę na cud.

Rzeczy, których nigdy nie nosiłyśmy Rzeczy, których nigdy nie nosiłyśmy Fot. Archiwum prywatne

W poszukiwaniu zmian

Czasem przychodzi mi do głowy pomysł, aby zmienić coś w swojej szafie, poeksperymentować, wybrać coś spoza sprawdzonych rzeczy. Tak było m.in. z tymi ubraniami. Płaszcz ma klasyczny krój, lekko dopasowany, przed kolano - całkiem bezpieczny fason. Urozmaiceniem miał być jego wzór, a także kolor podszewki. Panterka miała ożywiać moje stroje, miała sprawić, że nawet w "nudnej czerni" nie będzie nijak. Miała, bo od kilku lat wisi w szafie. Nie jestem jednak tak odważna, jak myślałam, nie zostanę królową wzorów. Czemu go nie oddam? Ciągle mam wrażenie, że w końcu natrafi się okazja, że sprawdzi się idealnie. A może w przedszkolnym teatrzyku będzie trzeba odegrać rolę pantery? Co ja wtedy zrobię bez mojego płaszcza?! ;)
Szara sukienka pięknie wyglądała na mojej córce (ma wersję dziecięcą), idealnie wygląda na zdjęciach promocyjnych. A na mnie... Cóż, długość nie ta - chociaż na innych wygląda super, ja ciągle mam wrażenie, że wszystko mi widać. Co jakiś czas wyciągam ją z szafy, kombinuję z kryjącymi rajstopami, leginsami. Może kiedyś znajdę jakieś rozwiązanie, bo sukienka naprawdę mi się podoba, jednak jej długość na pewno nie sprawia, że czuję się komfortowo. Może powinnam zabrać ją na plażę? W końcu tam decydujemy się pokazać więcej ciała?

Natalia: - Czasem przychodzi mi do głowy pomysł, aby zmienić coś w swojej szafie, poeksperymentować, wybrać coś spoza sprawdzonych rzeczy.

Tak było z tymi ubraniami. Płaszcz ma klasyczny krój, lekko dopasowany, przed kolano - całkiem bezpieczny fason. Urozmaiceniem miał być jego wzór, a także kolor podszewki. Panterka miała ożywiać moje stroje, miała sprawić, że nawet w "nudnej czerni" nie będzie nijak.

Miała, bo od kilku lat wisi w szafie. Nie jestem jednak tak odważna, jak myślałam, nie zostanę królową wzorów. Czemu go nie oddam? Ciągle mam wrażenie, że w końcu trafi się okazja, że sprawdzi się idealnie. A może w przedszkolnym teatrzyku będzie trzeba odegrać rolę pantery? Co ja wtedy zrobię bez mojego płaszcza?! ;-)

Za dużo na widoku

Szara sukienka pięknie wyglądała na mojej córce (ma wersję dziecięcą), idealnie wygląda na zdjęciach promocyjnych. A na mnie...

Cóż, długość nie ta - chociaż na innych wygląda super, ja ciągle mam wrażenie, że wszystko mi widać. Co jakiś czas wyciągam ją z szafy, kombinuję z kryjącymi rajstopami, leginsami. Może kiedyś znajdę jakieś rozwiązanie, bo sukienka naprawdę mi się podoba, jednak jej długość na pewno nie sprawia, że czuję się komfortowo. Może powinnam zabrać ją na plażę? W końcu tam decydujemy się pokazać więcej ciała.

Od redakcji: Ten materiał ma szanse na szczęśliwe zakończenie, a leżakujące w szafie ubrania na znalezienie nowego, kochającego domu. Problem jednak znowu się powtarza - chętnie wymienimy się ubraniami, ale znów na drodze stają kwestie rozmiarówki...

I jeszcze od redakcji: Do materiału dorzucił się jeszcze MĘŻCZYZNA. Oto jego wkład:

Rzeczy, które kupiliśmy i nigdy nie założyliśmyFot. Archiwum prywatne

 

Arek: Koszulka Inter Mediolan

- Kupiona już ponad sześć lat temu w Anglii, bardziej z myślą handlową niż do użytku, ewentualnie jak nie dla mnie, to na prezent.
Po kilku nie udanych aukcjach na Allegro, zwątpiłem w profity. W ciągu tych kilku lat parę razy chciałem ją "rozpakować" ale powściągliwość w konsumpcji mi się udziela i traktuję ten obiekt w mojej szafie jak wino (może są jacyś kolekcjonerzy-fanatycy tego włoskiego klubu?). Może kiedyś będzie dobra okazja do wykorzystania dobrze tej koszulki...