Czarne koty, drabiny, zioła, horoskopy - czemu wciąż wierzymy w przesądy?
Bo są nam potrzebne! Z okazji dzisiejszego piątku trzynastego - najbardziej pechowej ze wszystkich dat - dzielimy się "magicznymi" sposobami na radzenie sobie z rzeczywistością.
Jestem praprawnuczką prawdziwej "szeptuchy" z Podlasia. Mama, która ją pamięta, mówi, że była wysoka, groźna i cały czas coś z cicha mamrotała pod nosem. Co prawda moja babcia twierdzi, że była ona jedynie zielarką i akuszerką, ale ja wiem swoje. Przesądy, talizmany, zaklinanie uroków towarzyszyły mi odkąd pamiętam.
Babcia uczyła, że "o rękach się nie rozmawia", "na stopy się nie patrzy", "miotły w kominku się nie pali bo wichura będzie". A kołtun dziecku na głowie należy podpalić od świecy, bo jak się go obetnie, to się obrazi i wróci.
Kiedy jedna z cioć dostała wylewu nakazano mi, nie bacząc na zakazy, nazbierać widłaka w lesie, bo nie masz na wylew nic lepszego niż poduszka z widłaka. Moja babcia przygotowuje maści z nagietka, robi nalewki z Bóg wie czego i jak nikt tłumaczy sny. Mówi, że woda jak się śni czysta i płynąca, to wspaniale, jak brudna, mętna i stojąca, to niedobrze, że jak robaki gryzą, to fatalnie, ale jak się je wyrzuca z domu, to super - poradzimy sobie ze wszystkim.
"Gen czarownic" przekazywany jest u nas z pokolenia na pokolenie. "Pani do życia potrzebuje magii" usłyszałam ostatnio... ano potrzebuję.
Kilka lat temu, w okolicach Andrzejek, w zaprzyjaźnionej pracowni na warszawskim Powiślu szyłam lniane woreczki, wiązałam czerwoną nitką i napychałam ziołami: na zdrowie - mięta i jaskółcze ziele, na seks tatarak, na pieniądze tytoń a od złych duchów zawsze piołun.
Na początku imprezy szyły ze mną tylko dzieci, potem dołączyły kobiety, a późną nocą nawet faceci dziergali z zapałem i dopytywali się, czy jak się tatarak połączy z tytoniem to będzie się miało i seks i pieniądze na raz. Rekordzista wyszedł z trzema własnoręcznie uszytymi woreczkami.
Przez lata dorobiłam się własnych rytuałów, talizmanów i przesądów - ubarwiają codzienność czasem tłumaczą rzeczywistość, a znowu kiedy indziej pomagają w trudnych momentach - dają poczucie większej ochrony, ułatwiają decyzję - nawet jeśli tylko pozornie. Czasami też pozwalają odczytać znaki, które daje nam otoczenie.
Ponieważ dzisiaj piątek trzynastego, podzielę się z wami sposobami na zdrowie, długowieczność, pomyślność w miłości, seksie i co tam kto sobie z nas życzy. CZYTAJCIE DALEJ>>>
To mam po babci. Jak już jest bardzo bardzo źle, to należy koniecznie wysypać sól na progu domu (ważne żeby na zewnątrz - nie od środka). Odgradza praktycznie od wszystkiego - trzyma z dala wredną sąsiadkę, intrygi, złe duchy i choroby. Trochę dziwnie, co prawda, może na nas patrzeć dozorczyni sprzątając tę sól regularnie spod drzwi na klatce schodowej - ale czego się nie robi dla ochrony przed złem.
Mam też, jak pewnie większość z was, "szczęśliwe" sukienki, buty czy pierścionki. Lubię chodzić blisko rzeki, bo płynąca woda mnie uspokaja - babcia by powiedziała, że zabiera ze sobą, co niepotrzebne.
Oczywiście zdaję sobie sprawę, że nasze czasy - tak pełne racjonalizmu i trzeźwego, naukowego widzenia drwią sobie z dawnych przesądów czy wierzeń, sposobów na oswajanie lęku, ale nie oznacza to wcale, że potrafią sobie z nimi lepiej dawać radę.
Pamiętajcie więc, że zioła zbierane w przesilenie letnie mają podwójną moc (oczywiście również dlatego, że są młode i świeże), a to, co się wówczas śni ma ogromne znaczenie... Rzucajcie wianki na wodę i patrzcie o północy w studnie (jeśli jeszcze jakieś istnieją). Życie bez przesądów byłoby może mądrzejsze, ale mniej spokojne.
Wiadomo, że można nią płukać bolące zęby albo doprawiać jedzenie, ale że można nią oczyścić dom i siebie? To zioło które przywędrowało do nas od Indian północnoamerykańskich - służyło im w tak zwanych ceremoniach szałasu potów.
Jak nic innego oczyszcza, rozjaśnia umysł, pozwala podjąć decyzję. Bez szałwii ani rusz - wykadzam sobie mieszkanie, jak mi złe pod drzwi podchodzi. Poza tym lubię jej zapach i mówię sobie, że mnie uspokaja i łagodzi napięcie i stres po trudnym dniu.
Powszechnie używane w Grecji, Turcji i na Bliskim Wschodzie - zawieszone na drzwiach chroni przed plotkami, złym spojrzeniem i ściąga na siebie złe myśli innych - dlatego też koniecznie należy je regularnie płukać pod bieżącą lodowatą wodą.
Nie zapomnę do śmierci swojego przerażenia, jak kiedyś jedno stłukło mi się o podłogę garażu... byłam pewna, że po mnie. Na szczęście przyjaciółka z Turcji przywiozła kolejne. Wisi przy drzwiach i odstrasza.
Nie mam pojęcia kto pierwszy, kiedy i dlaczego przekonał mnie, że zobaczyć przechodzącą zakonnicę, to nie jest dobrze. Może zawsze jako dziecko się ich bałam - bo dziwne, inne, rzadko wesołe. Trochę mi wstyd, ale nic nie poradzę - spluwam zatem dyskretnie jak nikt nie widzi przez lewe ramię.