Jest kilka trendów w ubieraniu się Polaków, które mocno rzucają się w oczy. Są też w męskim ubieraniu się zasady, których nie wypada łamać. Zapytałyśmy o nie specjalistkę od dress code'u, a jej odpowiedzi skonsultowałyśmy z mężczyznami.
Na pierwszy ogień poszłyśmy my, kobiety. Po lekturze książki "Dress code dla kobiet" odkryłyśmy, że łamiemy bardzo dużo reguł dotyczących zasad ubierania się i dostosowywania stroju i makijażu do okoliczności.
Żeby także i mężczyźni mieli szansę na samorozwój i nauczenie się czegoś nowego, poprosiłyśmy współautorkę książki - Irenę Kamińską-Radomską - o przygotowanie dla nas najczęściej łamanych i najbardziej kontrowersyjnych zaleceń dress code'u dla mężczyzn.
Specjalistka od protokołu, etykiety i dress code'u wzięła na tapetę m.in. zdejmowanie marynarek na imprezach, noszenie krótkich rękawów w koszulach, dżinsy zakładane do krawatu. Jesteście pewni, że nie łamiecie zasad?
Wszystkie zasady dotyczące dress code'u dla kobiet znajdziecie w książce "Dress code dla kobiet" Ireny Kamińskiej-Radomskiej i Agaty Tanter, wydanej przez Świat Książki.
Irena Kamińska-Radomska: To tak, jak z całą etykietą - każdego człowieka rażą inne błędy. To zależy od naszych doświadczeń i przyzwyczajeń, więc trudno wyrokować, co jest tym największym błędem. Ale są takie rażące i niestety często spotykane pomyłki w wizerunku, jak kurtka sportowa nałożona na marynarkę, która wystaje spod tej kurtki, za krótki krawat, który nie sięga do paska, albo zawiązany tak, żeby sięgał, ale za to wąski jego koniec jest na tyle krótki, że nie da się go zatknąć w patkę i przez to wymyka się spod kontroli. Mężczyźni wtedy ratują sytuację, wciskając tę końcówkę w koszulę między dwoma guzikami, ale to nic nie daje i wygląda równie źle.
Za długi krawat to też niewypał, bo włożony w spodnie wygląda mało atrakcyjnie, a kiedy wystaje od spodu marynarki - to sam na sobie skupia uwagę.
Dużym błędem, bo świadczącym o braku dobrego smaku, są też buty na gumowej podeszwie założone do wizytowego garnituru.
A co o tej zasadzie sądzą mężczyźni?
Janusz: Moim zdaniem największy błąd to być "przebranym", a nie ubranym. Fałsz widać od razu. Ja czuję się źle w bardzo formalnym stroju, dlatego nawet na rozmowy o pracę chodziłem luźno ubrany. Nigdy na tym nie ucierpiałem - gdy człowiek dobrze czuje się we własnej skórze, czują to inni.
Patryk: Zgadzam się. Gumowe podeszwy w niby eleganckich butach to zło. Dobre buty na skórzanej podeszwie to inwestycja na lata. Nawet już nieco schodzone wyglądają o niebo lepiej niż "gumiaki".
Marcin: Znam te zasady i zgadzam się z nimi. Na szczęście rzadko noszę krawaty, więc ryzyko wpadki jest niewielkie. Generalnie wszystkie zasady, które są tu przedstawione, wydają mi się racjonalne i całkowicie do przyjęcia. O większości słyszałem wcześniej, żadna nie wywołuje u mnie reakcji "czepialstwo!".
Irena Kamińska-Radomska: Odpowiedź będzie nieco różna w zależności od tego, czy mówimy o pracy, czy przyjęciu.
Na imprezie nie powinno się zdejmować marynarek. Ale od tej reguły są pewne wyjątki. Jeśli wszyscy mężczyźni pozbyli się z jakiegoś powodu marynarek, to może warto się dostosować, żeby swoją poprawnością nie podkreślić błędów pozostałych gości.
Drugi wyjątek to sytuacja, kiedy mężczyzna zaraz po wejściu na przyjęcie zorientuje się, że jego marynarka to dress code'owy błąd, ponieważ wszyscy są w strojach casual (T-shirt, dżinsy - idealne na wakacje lub wyjście do sklepu "po bułki"). Strój na bazie marynarki to przynajmniej casual smart (dobry na niezobowiązującą imprezę, składa się ze spodni bez kantów i sportowej marynarki).
Dlaczego jednak - poza tymi wyjątkami - kiedy np. jest gorąco, mężczyzna nie może sobie pozwolić na pozostanie w samej koszuli?
Powodów jest przynajmniej kilka. Po pierwsze - może to być odebrane jako zachowanie wyrażające lekceważenie gospodarzy, gości albo wydarzenia, które jest okazją do wydania przyjęcia. Po drugie, jeśli mężczyzna jest spocony, zdjęcie marynarki będzie mało estetyczne. Po trzecie, skoro mężczyzna przybył na przyjęcie w marynarce, to jego partnerka zapewne nie pojawiła się w sweterku, ale w sukience, jak więc ona miałaby się dostosować?
W przypadku pracy musimy zrobić jeszcze jedno rozgraniczenie: co innego przychodzenie do pracy bez marynarki - w stroju casual, a co innego zdejmowanie marynarki w takich sytuacjach, które tej marynarki wymagają.
Jeśli w firmie, w której pracujemy, zasady dress code'u są z najniższego szczebla (tak jest coraz częściej w wielkich korporacjach - mowa o ubraniach casual: T-shirt, dżinsy), przychodzenie do pracy w stroju casual, czyli bez marynarki, jest właściwe. Natomiast zdjęcie marynarki podczas spotkania w nieklimatyzowanym pomieszczeniu może być odebrane jako brak dobrych manier.
A co o tej zasadzie sądzą mężczyźni?
Janusz: Marynarkę noszę głównie na wesela i pogrzeby - podczas pogrzebów nigdy jej nie zdejmuję - finito, a podczas wesel - tylko jak wchodzi już druga butelka na stół. Na wszystkich innych okazjach, gdzie zakładam marynarkę, mam ją na sobie tylko w trakcie entrée - potem staram się jej jakoś pozbyć albo przewieszam ją przez ramię.
Patryk: Nie zdejmuję marynarki na oficjalnych imprezach. Na domówkach - tak. Wtedy podwijam rękawy w koszuli. Na weselu stada mężczyzn w samych koszulach wyglądają po prostu fatalnie.
Marcin: Sam najczęściej przychodzę do pracy w marynarce, ale nie jest ona u nas elementem dress code'u, tylko moim wyborem, więc tak samo mogę wybrać, żeby jednak ją zdjąć. Co do przyjęć - zgadzam się z opisaną zasadą.
Irena Kamińska-Radomska: Nie. Również będzie błędem założenie koszuli z długim rękawem, ale niedopasowanym - niedostatecznie długim, kiedy to mankiety nie są widoczne. To po prostu źle wygląda.
A co o tej zasadzie sądzą mężczyźni?
Janusz: Lubię fantazyjne koszule z krótkim rękawem, i sportowa marynarka według mnie świetnie do nich pasuje. Na oficjalne okazje, oczywiście tylko długi rękaw.
Patryk: Szczerze nie znoszę koszul z krótkim rękawem. Kojarzą mi się ze strojem służbowym kierowców autobusów i brakiem stylu. Mówię im zdecydowane nie.
Marcin: Nie, nie można. Nigdy. Fuj. W ogóle trudno mi sobie wyobrazić jakąkolwiek sytuację, w której można założyć koszulę z krótkim rękawem.
Irena Kamińska-Radomska: Może to być zarówno przejawem złego stylu, jak i ekstrawagancji. Ale nie byłabym taka kategoryczna. To zależy, jak kolorowe, ile tego koloru będzie widać, kiedy mężczyzna usiądzie, oraz jaki to garnitur i kim jest mężczyzna, który te skarpetki zakłada.
Teraz akurat kolorowe skarpetki są modne i jeśli mężczyzna pracuje w show-biznesie albo jest artystą, to będzie większe przyzwolenie na taką ekstrawagancję. Natomiast w przypadku dyrektora lub prezesa banku ten sam element stroju może być inaczej odebrany. Dla osób o bardziej konserwatywnym podejściu do stroju może to być wręcz szokujące, a odbiór samego dyrektora - jako osoby niepoważnej.
A co do stylu, to trudno oceniać same skarpetki. Przecież kolorowe skarpetki to też takie z delikatną kratką w karo idącą z boku. Mogą być wręcz idealnym dodatkiem do jasnego garnituru "city" w pięknym i znowu modnym stylu "Wielki Gatsby".
A co o tej zasadzie sądzą mężczyźni?
Janusz: Skarpetki są tym elementem garderoby, którym w ogóle się nie przejmuję. Mam tylko białe i czarne.
Patryk: Nie noszę kolorowych skarpetek. Ale u innych mi nie przeszkadzają, zwłaszcza że wygląda na to, że teraz taki styl jest bardzo modny.
Marcin: Nie noszę garniturów, ale noszę kolorowe skarpetki do zestawu marynarka plus dżinsy i czuję się z tym całkiem OK.
Irena Kamińska-Radomska: To trudne połączenie, ale możliwe - dające efekt casual smart. Mężczyzna musi jednak bardzo uważnie dobrać pozostałe dodatki (T-shirt, buty), żeby nie było wrażenia, że od pasa w górę to inny mężczyzna niż ten od pasa w dół. Taki niestety efekt uzyskują panowie, którzy do dżinsów i garniturowej marynarki zakładają koszulę i krawat. A co do krawatów, jest zasada: spodnie bez kantów to brak krawata. Nawet ten typu "knit" (krawat dziergany) będzie błędem.
A co o tej zasadzie sądzą mężczyźni?
Janusz: To bardzo fajne połączenie, ciemniejsze dżinsy pasują na poważniejsze okazje, jaśniejsze czy kolorowe - na luźne.
Michał: A mnie ciekawi inna kwestia. Czy są jakieś prawidłowości dotyczące stylu wiązania krawata? Bo ja zawsze używam windsora, a np. szwagier podwójnych węzłów.
Odpowiedź na to pytanie Ireny Kamińskiej-Radomskiej: Akurat pełny windsor jest podwójnym węzłem, chociaż istnieje również półwindsor. Rodzaj węzła dostosowuje się do rodzaju kołnierzyka, kołnierzyk do sylwetki, stylu, typu stroju itp.
A czasem mężczyźni po prostu dostosowują rodzaj węzła do długości krawata. Jeśli krawat jest za krótki na windsora, wiążą np. półwindsora albo węzeł prosty. Różne węzły wymagają różnej długości krawata.
Patryk: Tutaj mam odmienne zdanie. Uważam, że czasami takie zestawienie może być całkiem stylowe. Nie noszę krawatów do dżinsów i marynarek, ale nie mam nic przeciwko temu konceptowi, jeśli jest świadomie zestawiony i dopracowany.
Marcin: Zgadzam się, że wymaga dużego wyczucia. Ale ogólnie jestem dużym fanem zestawów, w których efekt elegancji jest przełamany jakimś elementem typu T-shirt (byle bez głupiego napisu) lub buty (np. New Balance, zwłaszcza te ze skórzanej serii).
Irena Kamińska-Radomska: To zależy do jakiej pracy. Przewodnik wycieczek może mieć plecaczek, ale dyrektor finansowy idący na spotkanie z klientem - nie.
A co o tej zasadzie sądzą mężczyźni?
Janusz: Plecak? Nigdy. Tylko na wycieczki i do sklepu. Nie mam 15 lat.
Patryk: O matko, garnitur plus plecak? Tak to się ubierają młodzi misjonarze mormoni, którzy przemierzają ulice dużych miast.
Marcin: Nigdy. Zdajesz maturę, plecaka używasz tylko podczas pieszych wycieczek.
Irena Kamińska-Radomska: Według znawcy mody męskiej Adama Granville, którego sobie cenię, to wzięcie siebie w cudzysłów, czyli pokazanie, że mamy do siebie dystans i nie traktujemy się bardzo poważnie.
A co o tej zasadzie sądzą mężczyźni?
Janusz: Na swoim ślubie byłem w fioletowych conversach. Zdecydowanie polecam ze względów praktycznych.
Patryk: Ja w takim stylu nie czułbym się dobrze, ale u innych mi nie przeszkadza.
Marcin: Jak już wspominałem wcześniej, jak najbardziej tak. Zakładałbym.
Irena Kamińska-Radomska: Mimo że świat mody rządzi się swoimi prawami, to musi wiedzieć, że te prawa łamie. Mężczyzna, wchodząc do pomieszczenia, powinien zdjąć kapelusz. Chyba że udaje kobietę.
A co o tej zasadzie sądzą mężczyźni?
Janusz: Niestety, nie jest mi dane noszenie kapeluszy - mam za dużą głowę. Ale czapkę zimową staram się zdejmować, nawet gdy wchodzę do autobusu. Gdy zdejmuję ją, witając się np. ze starszymi sąsiadkami, doceniają to szczególnie.
Patryk: Kompletnie mnie ten temat nie dotyczy. W życiu nie miałem na głowie kapelusza - ani we wnętrzu, ani na zewnątrz.
Marcin: Mam za dużą głowę, żeby nie czuć się w kapeluszu durnowato. Nie znam więc żadnych zasad związanych z kapeluszami.
Irena Kamińska-Radomska: Niektórzy mężczyźni wpadają w popłoch, kiedy widzą na zaproszeniu informację na temat dress code'u, jeśli nie oznacza ona zwykłego - w rozumieniu "wizytowego" - garnituru. Kiedy pytają, jak zrozumieć określenie wieczorowy albo "black tie", to odczytuję z intonacji pytania, czy będzie to straszne faux pas, jeśli jednak nie przyjdą w smokingu i czarnej muszce. Bo taki wizerunek znają jedynie z filmu "Casino Royal" i to ze sceny już pod prysznicem.
Jeśli w głosie wyczuwam desperację, radzę wówczas, żeby założyć czarny garnitur, który zastąpi smoking, i do tego wszystkie dodatki stroju wieczorowego półformalnego.
A co o tej zasadzie sądzą mężczyźni?
Janusz: Nie zastanawiam się nad tym mocniej. Mam ciemny garnitur i frak, surdut czy smoking kupię sobie tylko, jeśli będę wiedział, że do mojego domu zapuka królowa brytyjska.
Patryk: Nie byłem nigdy na imprezie, która miałaby opisane w zaproszeniu zasady stroju. Jak trzeba być na elegancko, to zakładam czarny garnitur, białą koszulę, czarny krawat i czarne buty. I czuję się stosownie ubrany.
Marcin: Nigdy nie dostałem zaproszenia na imprezę "black tie"...
ZDEJMUJESZ MARYNARKĘ NA OFICJALNYCH IMPREZACH? NIEDOBRZE! CZYTAJ DALEJ>>>