Znudziła ci się praca w korporacji? Za ok. 130 tys. złotych rocznie możesz zawodowo przytulać pandy. Nie lubisz zwierząt, ale za to przepadasz za spaniem? NASA ma dla ciebie wakat. Musisz tylko leżeć w łóżku, spać i grać w gry na telefonie. Wszystko to dla dobra ludzkości!
Kim chcesz być, jak dorośniesz? Strażakiem? Baletnicą? A może kaskaderem, który robi filmowe salta jako Tom Cruise? Fajnie, ale trochę... nudy. Czasy się zmieniły, zmieniły się też zawody marzeń. O większości z nich pewnie nie słyszeliście, ale na szczęście - nie jest za późno, żeby się przekwalifikować.
Spanie i oglądanie seriali. Za pieniądze
Lubicie spać? NASA, czyli amerykańska Narodowa Agencja Aeronautyki i Przestrzeni Kosmicznej ma dla was ofertę nie do odrzucenia. Możecie zostać profesjonalnym śpiochem. Oczywiście - dla celów naukowych, więc rodzicom możecie powiedzieć, że śpicie dla dobra ludzkości. W 2013 roku NASA oficjalnie poszukiwała osób, które spędzą w łóżku 70 dni. Za 18 tys. dolarów, czyli ok. 60 tys. złotych. Magazyn "Forbes" podkreślał, że do obowiązków profesjonalnego śpiocha nie będzie należało jedynie chrapanie. Śmiałkowie, którzy wzięliby na siebie taką odpowiedzialność, musieliby też grać w gry na telefonie, czytać książki i gawędzić z przyjaciółmi. To trochę tak, jakby przygotowywali się do bycia astronautami - przekonywał Forbes. Tylko takimi, którzy są na stacji kosmicznej już od dłuższego czasu. I trochę się nudzą.
Niektórzy łączą leżenie w łóżku z oglądaniem seriali. Niektóre platformy VOD szukają specjalistów od SEO, promocji i informatyki, ale czasami wychodzą naprzeciw oczekiwaniom ludzi, którzy chcą od życia czegoś więcej. I tak, w 2016 roku jedna z platform szukała kogoś, kto będzie oglądał całymi dniami filmy dla dzieci i oznaczała je pomocnymi dla innych użytkowników tagami. Miejcie oczy szeroko otwarte, bo podobne oferty od czasu do czasu pojawiają się na stronach platfom. Następnym razem, kiedy ktoś rzuci wam w twarz, że marnujecie życie, oglądając wszystkie odcinki "Stranger Things" na raz, będziecie mogli powiedzieć, że jesteście po prostu oddani swojej pracy.
Spanie i oglądanie seriali, choć szlachetne - nie wymaga od wykonującego taki zawód specjalnej aktywności. W przeciwieństwie do trudnej profesji testera zjeżdżalni wodnych. Korzyści? Podróżowanie po całym świecie i masa frajdy. Można zarobić ok. 30 tys. dolarów rocznie, czyli ok. 120 tys. złotych.
Pierwszym profesjonalnym testerem zjeżdżalni wodnych na świecie jest Sebastian Smith. Brytyjski student pokonał w wyścigu po tę posadę 2 tys. innych kandydatów. Wymagania były dość wyśrubowane: idealny tester musi lubić podróżować, dobrze czuć się w kąpielówkach lub stroju kąpielowym i być "zwariowany na punkcie parków wodnych". 22-letni wtedy Smith podszedł do sprawy poważnie: - Nie mogę się już doczekać rozpoczęcia mojej nowej pracy - ekscytował się na łamach brukowca "Daily Mail". - Nie mogę uwierzyć, że będę jeździł po świecie i oceniał zjeżdżalnie wodne pod kątem "największego plusku" i "poziomu adrenaliny".
Na szczęście ci, którzy chcą pracować z pobudek altruistycznych, też znajdą coś dla siebie. Mogą np. profesjonalnie... przytulać pandy. Za 32 tys. dolarów rocznie, czyli ok. 130 tys. złotych. Urocze, kudłate pandy, to nie żart! Cud, że ktoś w ogóle za to płaci. W Chinach jednak takie stanowisko traktowane jest bardzo poważnie. Wakaty oferuje instytut, który zajmuje się ochroną pand i badaniami nad tym gatunkiem zwierząt. Ci, którzy podejmą się ich przytulania, pracują przez cały rok i jak podaje "China Daily", muszą dzielić z pandami "radości i smutki".
O ile przytulacz pand brzmi jak świetna zabawa, to tester hoteli wiąże się z prawdziwymi obowiązkami. Tester luksusowych hoteli - dodajmy. Osoba, która weźmie na barki pakiet obowiązków testera hoteli, musi podróżować przez kilka tygodni rocznie i (o zgrozo!) spać w najwytworniejszych hotelach na świecie, a potem je zrecenzować. Wymagania są okrutne: trzeba kochać luksus, lubić zwiedzanie nowych miast, spanie w "ekstremalnym komforcie" i korzystanie z przyhotelowych SPA.
Jeśli ktoś nie przepada za koczowaniem w hotelach może zostać np. opiekunem wyspy. Za 70 tys. funtów rocznie, czyli ok. 350 tys. złotych. Trudno się przemęczyć - w tej profesji pracuje się jedynie 12 godzin miesięcznie. Kilka lat temu brytyjski "Guardian" okrzyknął "opiekuna wyspy" najlepszym zawodem na świecie. I trudno się dziwić. Pracodawcy nie wymagają wykształcenia, a jedynie umiejętności pływania, nurkowania i cieszenia się słońcem. Na pomysł stworzenia takiego wakatu wpadli australijscy spece od turystyki, którzy chcieli, żeby ktoś zaopiekował się m.in. wyspą Hamilton i zajął się jej promocją, która miała doprowadzić do rozkwitu turystyki.
Ci o bardziej flegmatycznym usposobieniu mogą odnaleźć się jako profesjonalni testerzy gier wideo. Za ok. 200 tys. złotych miesięcznie muszą jedynie osiągać kolejne poziomy w grach.
Albo mogą zarabiać na życie smakowaniem herbaty czy wina. Te dwie ostatnie profesje wymagają jednak pewnego przygotowania i znajomości tematu. Ale pogłębienie ich raczej się opłaca. Za testowanie wina na całym świecie można zarobić nawet 51 tys. dolarów rocznie, czyli ok. 220 tys. złotych. Poszukuje się też testerów gumy do żucia, od których wymaga się umiejętności rozróżnienia ponad 70 rodzajów gumy.
Można też zatrudnić się np. jako Bruce Willis. I nie chodzi o wykonywanie numerów kaskaderskich. "Aktor zamienny" to ktoś, kto zastępuje aktora w czasie zdjęć, dla celów technicznych, np. ustawienia oświetlenia czy kamery. Zwykle wymaga się od tych pracowników pewnego podobieństwa do oryginału, czyli w przypadku Willisa, wzięcie na rynku mogą mieć mężczyźni z mniejszą ilością włosów niż normalnie. Ile zarabiają podrabiane gwiazdy? Znacznie mniej niż te prawdziwe: 33 tys. dolarów rocznie to przeciętna stawka.
Prawdziwą gwiazdą, dla wielu rozemocjonowanych dzieciaków można stać się w Disneylandzie. Wystarczy przebrać się za słynną postać z animacji i rozmawiać z gośćmi tego najsłynniejszego na świecie parku rozrywki. Wymagania są minimalne: trzeba lubić dzieci i choć trochę przypominać animowaną postać, którą się udaje. Chyba że występuje się jako Myszka Miki - wtedy w grę wchodzi pocenie się w upale pod grubym kostiumem. Ale za to za 32 tys. dolarów rocznie, czyli ok. 130 tys. złotych.
Rynek wymarzonych zawodów jest gigantyczny. Rozwój nowych technologii i branży sprawiły, że profesje takie jak "haker z etyką zawodową" (ktoś kto np. dla rządu bada bezpieczeństwo systemów), "tester lodów", czy "stylista jedzenia" (dba o to, by jedzenie ładnie wyglądało na zdjęciach) nagle stały się zupełnie rzeczywiste, a traktowane są bardzo poważnie. I choć rodzice tych, którzy wybrali mniej oczywisty zawód niż lekarz, nauczyciel czy farmaceuta mogą kręcić nosem, muszą też spojrzeć prawdzie w oczy: te zawody nie powstałyby, gdyby nie były potrzebne. Dzięki nim ci, dla których korporacyjna rutyna to jednak zbyt wiele, mogą realizować się w inny sposób. I trochę im wszyscy zazdrościmy, prawda?
Wymarzoną pracę, która również jest pasją, wykonują bohaterowie serii "Najciekawszy zawód świata". Ich historie można poznać od poniedziałku do piątku o godz. 16:30 w telewizji METRO.