Ostatni numer polskiej edycji dwutygodnika młodzieżowego "Bravo" ukazał się 27 grudnia 2017 roku. Wydawany od 1991 roku, coraz gorzej radził sobie na rynku i nie trafiał do młodzieży, która podobnych treści szuka obecnie przede wszystkim w internecie.
Trudno nie zgodzić się z decyzją wydawcy, jednak dla wielu obecnych dwudziesto- i trzydziestoparolatków zamknięcie tego tytułu to koniec pewnej epoki. Mogliśmy się śmiać z rubryk "Mój pierwszy raz", z problemów dojrzewających bohaterów krótkich komiksów umieszczanych w każdym numerze, ale czytał je każdy. Na przekór rodzicom oszczędzaliśmy kieszonkowe, żeby tylko kupić najnowszy numer, czytaliśmy "Bravo" pod kołdrą, oświetlając pismo latarką. Każdy miał w pokoju plakaty Kelly Family, Spice Girls czy Green Day.
Kiedy w mediach poinformowano o zamknięciu tytułu, w sieci pojawiło się mnóstwo sentymentalnych wpisów:
"Bravo" wzbudzało i wzbudza emocje. Zapytaliśmy więc osoby wychowane w latach 90. o ich wspomnienia związane z tym kultowym pismem.
Najbardziej pamiętam oczywiście listy! Listy do Ani, Kasi... Nie pamiętam imienia. Najpopularniejsza wśród moich znajomych była oczywiście rubryka "Mój pierwszy raz". Dziewczyny i chłopcy opisywali swoje doświadczenia seksualne. Teraz wiem, że przynajmniej niektóre listy pisała redakcja, ale wtedy... Te wynurzenia potrafiły niekiedy rozpalić nastolatków do czerwoności. Myślę, że niepokojące było to, że te pierwsze razy przeżywali dwunasto-, trzynastolatkowie. To, zdaniem "Bravo", był najwyższy czas, aby stracić dziewictwo.
Lubiłem też filmowe recenzje. Czy może raczej opisy filmów w formie komiksów. Na zdjęciach kadry z konkretnego filmu, śmieszne podpisy. Zamknięcie "Bravo" to dla mnie taki symboliczny, ostateczny koniec lat 90. Już nic nie zostało. Tylko internet.
"Bravo" chętnie kupowałam w podstawówce, kiedy miałam około 11-12 lat. Nie uważałam tej gazety za superrzetelne źródło wiedzy, ale trzeba przyznać, że dobrze się ją czytało. Najbardziej zapamiętałam tzw. fotostory, czyli krótkie historie robione na wzór komiksów. Były zabawne, bo problemy tych bohaterów nawet wtedy, kiedy nie byłam jeszcze do końca rozsądnie myślącą nastolatką, wydawały mi się strasznie wydumane.
Natomiast zawsze wielkie wrażenie wywierały na mnie teksty, które można chyba nazwać reportażami interwencyjnymi. Najbardziej pamiętam dwa: o życiu nastolatków na gigancie i o uzależnieniu od heroiny. Szczególnie ten drugi wrył mi się w pamięć, przez zdjęcia pokazujące metamorfozę ładnej, młodej dziewczyny, która zaczęła brać heroinę. Po kilku latach wyglądała strasznie, a ja nie mogłam się nadziwić, że człowiek może się tak zniszczyć. Myślę, że to była jedna z tych rzeczy, których "Bravo" mnie w jakimś stopniu nauczyło - narkotyki to zło!
Nie mogę pominąć cudownych listów przysyłanych do redakcji dotyczących seksu i spraw związkowych. Na początku się zastanawiałam, jak ludzie mogą zadawać tak dziwne pytania. Potem dopiero ktoś uświadomił mi, że prawdopodobnie te listy pisze sama redakcja.
Czasami "Bravo" kupowałam też ze względu na plakaty gwiazd, które były tam dołączane. Nie był to papier wysokiej jakości i wyrwanie plakatu z gazety groziło jego rozerwaniem na pół, ale czego się nie robiło z miłości do idoli.
"Bravo" było jedną z zakazanych lektur w moim domu. Moi rodzice nie chcieli, żebym jako siedmiolatka to czytała. Ja jednak znajdowałam swoje sposoby - np. w trakcie wakacji u babci zawsze namawiałam ją na zakup gazety lub kupowałam ją za własne oszczędności i potem chowałam między innymi książkami.
Z perspektywy czasu mam do tego mieszany stosunek. Bo z jednej strony gazeta była w dużym stopniu uświadamiająca. Pamiętam, jak w wieku 12 lat przeczytałam tekst o nastolatce, która zaraziła się HIV. Strasznie mnie to wystraszyło, ale i uświadomiło na temat zasad bezpiecznego seksu. Jest jednak też druga strona medalu. Czytając te wszystkie teksty, taki nastolatek czuł dużą presję, że już musi przeżyć swój pierwszy pocałunek, seks. Bo z tej gazety wynikało, że wszyscy już tak robią. I pamiętam, że w wieku 13-14 lat wiele moich koleżanek to przeżywało, że nie są tak doświadczone, jak osoby z tej gazety.
Dobrze pamiętam, że w "Bravo" były poruszane różne wątki dotyczące seksualności/życia erotycznego. Czytałam "Bravo" podczas spotkań z koleżankami czy na koloniach. Te treści wcale nie były pomocne, bo byłam za młoda, ale najwyraźniej były ciekawe. Pewnie przez to, że zakazane. W moim domu nie rozmawiało się zbyt dużo o cielesności i seksie.
"Bravo" zawsze kojarzyło mi się z czymś zachodnim. Mam poczucie, że w latach 90. ta gazetka wyróżniała się na rynku. Była bardzo kolorowa, nazwa brzmiała zachodnio, wiedziałam też o tym, że za granicą też jest taki tytuł. W tym samym czasie na rynku był też "Popcorn" ale wydaje mi się, że nie cieszył się aż taką popularnością wśród moich znajomych.
Jeśli dobrze pamiętam, to w "Bravo" były też komiksy ze zdjęciami, które bardzo odbiegały od polskich standardów. Występujący w nich ludzie nie wyglądali na Polaków. Nigdy natomiast nie rozumiałam fenomenu plakatów dołączanych do numeru. Zastanawiałam się, kto będzie sobie wieszał taki złożony na pół plakat. Ale wiem, że było dużo amatorów ozdabiania sobie tak ścian.