Forumowiczka Cichociemnoo założyła na forum eDziecka wątek dotyczący kryzysu w jej małżeństwie i poprosiła o rady, jak sobie z nim poradzić. Przytaczamy go w całości:
Post użytkowniczki Cichociemnoo wywołał olbrzymie poruszenie wśród komentujących. Większość z nich wytknęła autorce wypowiedzi olbrzymią naiwność, i stwierdziła, że mąż z pewnością ma romans. Alma napisała dosadnie: - I jesteś pewna, że nie ma romansu, bo pani ma nadwagę i nieszlachetne rysy twarzy? O, słodka naiwności.
Użytkowniczka posługująca się nickiem Capa negra przyznała, że była w analogicznej sytuacji, kiedyś sama wdała się w romans z żonatym mężczyzną: - Z trudem się do tego przyznaję, ale lata świetlne temu miałam romans z mężczyzną, którego żona była moim totalnym przeciwieństwem. Do tego on był sporo młodszy ode mnie. I sceptycznie dodała: - Nie twierdzę, że twój mąż ma romans, ale życie pisze różne scenariusze.
Wielu forumowiczów zwróciło uwagę także na to, że autorka wątku nie powinna patrzeć tylko na wygląd potencjalnej konkurentki: - Nie ufałabym gustom męża, bo wchodząc w relację, przestaje się patrzeć na wygląd, a zaczyna zwracać uwagę na inne rzeczy. Taka przyjemna bliskość może być wstępem do romansu, o ile jeszcze go nie ma. I nie usuniesz mu z głowy koleżanki, podkreślając jej wygląd, skoro mu dobrze z nią rozmawiać, przebywać. Jak chcesz nad tym pracować w oderwaniu od ich spotkań? Musiałabyś mu dać to, co ona, lub więcej, w waszym związku - podkreśla użytkowniczka iks.de.00.
Założycielka wątku postanowiła sprostować informację o ewentualnym romansie męża:
Część komentujących była znacznie bardziej wyrozumiała. Nie brakowało słów wsparcia, przytaczania własnych przeżyć i cierpień. Wiele osób nawiązywało nie tylko do problematycznej osoby, którą jest dla autorki wpisu przyjaciółka męża, lecz także do niekończących się awantur, o których wspomniała Cichociemnoo.
89mumin przyznała, że sama jest typem złośnicy i wie, jak wyglądają związki osób o ognistych temperamentach: - Sama jestem awanturnikiem i bywałam w związkach z awanturnikami. Wtedy powodem do niepokoju był wyłącznie brak awantur w związku i kłótnie partnera z innymi kobietami/mężczyznami. Nie wiem jak ty, ale ja wybucham w sytuacjach, w których pojawiają się emocje, a ludzie, którzy mnie otaczają, są mi bliscy. Jeśli mam harmonijną relację bez awantur, to znaczy, że druga stron nie wzbudza we mnie żadnych emocji. Inna sprawa, że związek dwóch awanturników to jest naprawdę ciężki kawałek chleba, ja się z tego wypisałam, mój aktualny partner ma strategię przeczekania i chyba tylko dzięki temu jesteśmy w stanie funkcjonować w pobliżu siebie praktycznie 24h na dobę.
Jola-kotka także wzięła stronę autorki wyznania - uważa, że to nie romans - jednak radzi bohaterce popracować nad swoim związkiem: - Nie stawiałabym na romans. Nie zajmowałabym się panią z nadwagą, a swoim małżeństwem. Jest źle, a ty skupiasz się na czymś, co może je rozwalić, zamiast na odbudowie relacji. Przestań się awanturować, bo to nigdy do niczego nie prowadzi. Kwestie sporne można tak samo załatwić przy świecach i winie. Wiem, bo tak rozwiązujemy problemy z mężem. Agresja budzi agresję. Też miałam takie zapędy na awanturki, ale mój mąż absolutnie nigdy nie dał się w to wciągać, podchodził, przytulał, uspokajał. To nie jest tak, że on zawsze się ze mną zgadza, ale tłumaczy swoje racje, trzymając mnie na kolanach czy głaszcząc po policzku. Z tej perspektywy wszystko jest prostsze. Dlatego wiem, że awantury to głupie wyładowanie, jedyne, co mogą przynieść, to gniew. Rozwalić relację i u ciebie tak się stało. Zacznij rozmawiać spokojnie, kup wino, powiedz, co cię boli. Zamiast skupiać się na grubej, ty się zmień, popracuj nad sobą, nad związkiem. Tracisz czas, aż w końcu będzie za późno. I już czy gruba, czy chuda będzie bez znaczenia, bo nie będzie co zbierać.
Mamaemmy postawiła jeszcze inną hipotezę. Uważa, że mąż Cichociemnoo traktuje drugą kobietę jak siostrę: - To, że się z nią dobrze dogaduje, niekoniecznie znaczy, że ma na nią ochotę. To tak u facetów nie działa. Może być tak, że traktuje ją jak siostrę. Fajnie się wygadać, zwierzyć, ale niekoniecznie przelecieć.
Ilora podzieliła się jeszcze innymi spostrzeżeniami. Można powiedzieć, że była po drugiej stronie barykady, co Cichociemnoo: - Jakiś czas temu zostałam oskarżona przez zazdrosną koleżankę o... w zasadzie nie wiem, o co, próbę zdobycia jej faceta czy też jeszcze coś gorszego... Tego nie wiem, nigdy się nie dowiedziałam, dowiedziałam się tylko, że jestem szmata i k... Tak się jednak składa, że faceci mnie w ogóle nie obchodzą... Ponieważ moja orientacja seksualna jest zupełnie inna... - zdradza forumowiczka i dodaje: - Pomyśl i o tym, a szczególnie w obliczu jej "problemów z facetami". Jesteś mądrą osobą, bo chcesz sama to przepracować, zamiast robić sceny lub ograniczać kontakty. Nie wszystko jest takie, na jakie wygląda... Łatwo kogoś oskarżyć i wyzywać bezpodstawnie, a trudniej zrozumieć.
Ciekawym wsparciem wydaje się też męski głos w dyskusji. Jajosław uważa, że autorka wpisu nie musi czuć się zagrożona. Powinna spróbować zaakceptować sytuację, bo jej mąż tylko "karmi swoje ego": - Nie masz się co o nią martwić. Spróbuj nawet ją polubić, niekoniecznie zaprzyjaźnić się z nią. Faceci pokroju twojego męża, czyli zaradni, jeśli dobrze zrozumiałem, utrzymują relacje z takimi fajnymi pasztetami, żeby karmić ego (...) Faceci mają fajne relacje z takimi kobietami nie po to, by z nimi flirtować. Choć one często tę grę podejmują i zwykle są bez szans, i o tym doskonale wiedzą, wiec wystarczy im tylko gra i skryta nadzieja stawiana do pionu własnym rozsądkiem. Również często miło im patrzeć na związek, którego same nie mają. Bycie blisko (choć od strony) fajnego faceta daje im podświadome ciepło, taki zamiennik, atrapę - komentuje i, aby zobrazować swoją tezę, dodaje: - Widziałaś kiedyś, aby myśliwy strzelał do własnych naganiaczy? Nie tutaj szukasz. To może być naprawdę prawdziwa przyjaźń lub taki rodzaj psychicznego, niegroźnego onanizmu, takie szukanie smaków w winie, tj. zbieranie informacji o granicach płci przeciwnej i sposobach podchodzenia do rożnych rzeczy z innego punktu widzenia.
Z długim, wyczerpującym wpisem Jajosława można się nie zgadzać, ale porusza on też kwestię, z którą trudno polemizować - uczucie zazdrości krzywdzi nie tylko osobę, o którą jesteśmy zazdrosne, ale także nas samych: - Zazdrością zrobisz sama sobie krzywdę, wmurujesz w związek zgniłe jajo. Ty masz być: atrakcyjna, kochająca, tolerancyjna, wymagająca szacunku, respektu, od czasu do czasu przewrotna, kochająca bez powodu, ale nie zazdrosna, bo to nie wykończy jego czy jego potencjalnych kochanek, tylko ciebie samą, a już na pewno wasz związek.
A wy jakie macie zdanie na ten temat? Autorka wpisu przesadza, a może ma powody do zazdrości i awantur? Byliście w podobnej sytuacji? Chętnie poznamy wasze historie. Wysyłajcie listy pod adres kobieta@agora.pl. Najciekawsze opublikujemy i docenimy drobnym upominkiem.