Co się dzieje z naszymi partnerami ze studniówki? "Jest moim mężem", "Nigdy więcej go nie spotkałam", "Miał wypadek"

Wspominacie czasem studniówki? Na naszym Facebooku rozgorzała dyskusja na ten temat. Pani Krystyna wspomina, że partner nauczył ją walca angielskiego: Najpierw przesuwał mnie jak szafę, a potem jakoś poszło. Pani Anna opowiada, że jej studniówka odbyła się w słynnym Cristalu w Gdańsku: Lokal w gratisie zrobił nieplanowany pokaż striptiz, a nasza dyrekcja mało na zawał nie zeszła. A wy pamiętacie swoich partnerów? Co się dzieje z nimi dziś? Może wzięliście z nimi ślub, a może nigdy więcej ich nie spotkaliście?
Studniówka Studniówka fot. flikr.com, Joe Goldberg (CC BY-SA 2.0)

Basia: Powiedział do mnie coś w stylu: Ja cię kocham, a ty śpisz

Doskonale pamiętam swojego partnera ze studniówki. To był mój znajomy, kumpel z paczki, którą tworzyliśmy jako licealiści. Miał na imię Wojtek, był metalowcem w czarnych rurkach i burzą blond loków, a przy okazji takim superkumplem, na którego zawsze można liczyć.

Nie wiem, na ile mieliśmy się ku sobie, ale na studniówce mój towarzysz powiedział do mnie coś w stylu: Ja cię kocham, a ty śpisz...

Wiele lat po studniówce, kiedy poznawałam różnych dziwnych potencjalnych partnerów, mój brat wciąż wbijał mi szpilki, że miałam takiego superkandydata, no i byłam z nim na studniówce, to nie, szukałam nie wiadomo kogo. 

Z perspektywy czasu uważam, że mój towarzysz ze studniówki, to rzeczywiście superczłowiek, dzisiaj pięknie żyje z dziećmi i żoną, ma porządne życiowe wartości i poukładane w głowie, a to rzadkie w dzisiejszych czasach.

Ale cóż, błędów z młodości nie da się naprawić. Finalnie i ja wyszłam za mąż, mam dzieci. Jak urodził mi się syn, to nawet chciałam dać mu na imię Wojtek, bo dobrze mi kojarzy się to imię, ale mąż coś kręcił nosem, więc nie mamy Wojtka. Może to i lepiej!

Studniówka Studniówka fot. flikr.com, Marek Winicjusz (CC BY-SA 2.0)

Sonia: Widziałam go raz w życiu. Nigdy więcej go nie spotkałam

Nie miałam z kim pójść na studniówkę. Na początku pomysł był taki, że idziemy klasą. Akurat było po równo dziewczyn i chłopaków, więc pary wychodziły idealnie. Niestety, dosłownie w ostatnim miesiącu, dziewczyny, które miały chłopaków, zaczęły się wykruszać. I, tacy jak ja, szukali partnerów na ostatnią chwilę.

Ja zaprosiłam kuzyna koleżanki ze szkoły. Sympatyczny chłopak, ale - powiem szczerze - nie mieliśmy o czym rozmawiać. Podczas samej studniówki trochę potańczyliśmy na początku, potem on wolał towarzystwo moich kolegów z klasy, wolał pić z nimi wódkę, a ja siedziałam sama albo gadałam z koleżankami. Widziałam tego chłopaka raz w życiu. Nawet nie mam go w znajomych na Facebooku. Nigdy więcej go nie spotkałam.

Studniówka Studniówka fot. flikr.com, Emily Allen (CC BY 2.0)

Klara: Odwiózł mnie do domu, a wracając wpadł w poślizg. Na szczęście nic mu się nie stało

Na studniówkę poszłam z moim ówczesnym chłopakiem. Był rok ode mnie starszy, już studiował. Byliśmy razem kilka miesięcy. Tańczył rewelacyjnie, więc bawiliśmy się naprawdę dobrze. Niestety pojawiła się skaza na idealnej nocy. Nic się nikomu nie stało, ale jak już odwiózł mnie do domu, miał wypadek samochodowy. Było bardzo ślisko. Wpadł w poślizg i obróciło go w aucie. Na szczęście nic się nie stało. To w zasadzie cud. Samochód był do kasacji, a on miał "tylko" wstrząs mózgu.

Nasza znajomość nie przetrwała. Widywaliśmy się jeszcze przez jakieś dwa miesiące. On był bardzo zakochany, ja zupełnie nie. Zerwałam z nim dla jego dobra. Oczywiście byłam tą złą, która zostawia idealnego faceta, który jeszcze był po wypadku samochodowym. Ale dobrze się stało. Przebolał i ułożył sobie życie. Mamy się w znajomych na portalu społecznościowym, stąd wiem, że u niego wszystko dobrze.

Studniówka Studniówka fot. flikr.com, kingary (CC BY-NC-ND 2.0)

Sylwia: Spotykamy się mniej więcej raz w roku na kawę

Mój partner studniówkowy był moim chłopakiem. Był ode mnie starszy o 12 lat, więc miał niezły ubaw. Obserwował imprezę z boku, raczej w niej czynnie nie uczestniczył. Byliśmy razem - z przerwami - przez pięć lat. Ostatecznie rozstaliśmy się, ale wciąż pozostajemy w kontakcie. Mamy córki w tym samym wieku. Wciąż mamy do siebie słabość, ale nie taką, żeby drugi raz wchodzić do tej samej rzeki.

To świetny człowiek, kapitalny mężczyzna i oddany ojciec. Spotykamy się mniej więcej raz w roku na kawę, żeby "zaktualizować się" w swoich życiach, poza tym wymieniamy się MMS-ami ze zdjęciami naszych córek. Wciąż bardzo go lubię.  

Studniówka Studniówka fot. flikr.com, kingary (CC BY-NC-ND 2.0)

Zuza: Partner ze studniówki od kilku lat jest... moim mężem!

Mojego partnera ze studniówki poznałam mniej więcej pół roku przed nią. Kiedy miała miejsce, już od dwóch miesięcy był moim chłopakiem.

Wcześniej, przez jakieś trzy-cztery lata chodziłam z poprzednim chłopakiem, z którym rozstaliśmy się w niezbyt przyjaznych relacjach - dodam, że nie z mojej winy. Niestety, ponieważ chodziliśmy do jednej szkoły, on również był na tej imprezie i to sam (w efekcie przez większość czasu wgapiał się w nas nienawistnym spojrzeniem). Co do partnera ze studniówki, był później moim wieloletnim chłopakiem, a od kilku lat jest... moim mężem!

Studniówka Studniówka fot. flikr.com, kingary (CC BY-NC-ND 2.0)

Julita: Spędzamy razem wakacje, zajmujemy się wzajemnie swoimi dziećmi

Byłam na kilku studniówkach. Ta, na której bawiłam się najlepiej, to ta, na którą wybrałam się z moim przyjacielem. Byliśmy w jednej klasie, spędzaliśmy cały czas razem. Znaliśmy się jak łyse konie, doskonale dogadywaliśmy się, tańczyliśmy niczym pary z "Tańca z Gwiazdami". Wszystko wynikało z tego, że znaliśmy się na wylot, to nie była nasza pierwsza wspólna impreza.

Oboje mogliśmy zaprosić kogoś, do kogo wtedy wzdychaliśmy. Ale pójście razem to była dobra decyzja. Nie przeszkadzaliśmy sobie, nie mieliśmy pretensji, kiedy któreś chciało bawić się z kimś innymi. Byliśmy kumplami, którzy razem poszli na imprezę.

Jak wyglądają nasze relacje dziś? Tak samo dobrze. Oboje założyliśmy rodziny, więc nie widujemy się już tak często jak kiedyś. Ale spędzamy razem wakacje, wpadamy do siebie w weekendy, zajmujemy się wzajemnie swoimi dziećmi.

***

"Życie jest jak pudełko czekoladek, nigdy nie wiesz na co trafisz" - ten znany cytat Forresta Gumpa, dla wielu z nas brzmi aż nazbyt znajomo. Zdarzył ci się niespodziewany zwrot w życiu? Masz za sobą albo planujesz nieoczekiwaną, wielką zmianę? A może zwykły, mały przypadek sprawił, że musiałaś obmyślić życiowy "Plan Be"? Podziel się z nami swoją historią i napisz na kobieta@agora.pl, najciekawsze historie opublikujemy i nagrodzimy.

***

Akcja #mojplanb jest połączona z premierą filmu "Plan B" Kingi Dębskiej, reżyserki hitu "Moje córki krowy". Plan B zapowiadany jest jako "historia o niełatwym poszukiwaniu miłości, o znajdowaniu sensu w relacjach z innymi i o tym, że zawsze jest nadzieja". Bohaterów poznajemy tuż przed walentynkami, w chwili, gdy w ich życiu wydarza się coś całkiem nieoczekiwanego. Sytuacje, z którymi się konfrontują, prowadzą do zaskakujących rozwiązań. Natalia, Mirek, Klara i Agnieszka spotkają na swojej drodze ludzi, którzy dają nadzieję na to, że w życiu zawsze jest jakiś plan B. W rolach głównych zobaczymy: Kingę Preis, Marcina Dorocińskiego, Edytę Olszówkę, Romę Gąsiorowską, Krzysztofa Stelmaszyka i innych. W kinach od 2 lutego.