Acuwa założyła na forum edziecko.pl dotyczący problemu zaufania po zdradzie. Jej małżeństwo przechodzi ogromny kryzys. Mąż postanowił ją zostawić, ona - na skraju załamania nerwowego - trafiła do szpitala psychiatrycznego. Przytaczamy jej wypowiedź w całości:
Problem użytkowniczki Acuwa poruszył wiele osób. Większość komentujących twardo stąpa po ziemi i nie widzi szans na odbudowanie zaufania. Użytkowniczka Iks.de uważa, że przebaczenia nie można wypracować, zmusić się do niego. Poleca terapię u psychologa: - Daj sobie czas. Przebaczenie przyjdzie albo nie, ale terapia może ci pomóc to przejść. Niezależnie od tego, jak się skończy, czy zostaniecie razem, czy nie. To nie są sprawy do załatwiania tu i teraz. Proces musi potrwać i nie na siłę.
Użytkownicy często podkreślają, że kwestia zaufania i pozbierania się po ciosie, jakim jest zdrada, to kwestia bardzo indywidualna. Nikt nie ma gotowego rozwiązania, przepisu na sukces:
- To ty musisz znaleźć sposób, nikt ci nie da gotowej recepty. Myślę, że podstawą byłaby głęboka rozmowa i wyjaśnienie, jakie są wasze wzajemne potrzeby - podkreśla Tanebo. I dodaje: - Co potem? Myślę że dobrze by wam zrobiła zmiana miejsca. Może nie przeprowadzka, a dłuższa podróż. Jakaś odmiana. Może odnowienie ślubu. O ile będziesz miała siłę ratować ten związek.
Jola-kotka przeżyła podobną historię. Też została zdradzona. Na dodatek tuż przed ślubem:
- Przeżyłam zdradę, było to przed ślubem. Dzisiaj ten facet jest moim mężem i nie zamieniłabym go na innego. Szybko się uporałam od momentu, jak mi powiedział, przeprosił, płakał. Pomyślałam sobie - no cóż albo już teraz zapominasz i nigdy do tematu nie wracasz, albo to koniec. Nigdy więcej tego tematu nie poruszyliśmy i uważam, że to jedyny dobry sposób. Ale to był jeden numerek na imprezie - zwierza się użytkowniczka.
I dodaje: - Tutaj podziwiam, bo ja, osoba naprawdę potrafiąca wiele zrozumieć, sama niejedno mająca na sumieniu, rozumiejąca, że ludzie czasami tracą rozum i kochająca swojego męża bardzo, takiego czegoś jak wykrzykiwanie, że mnie nie kocha, nie chce ze mną być i jeszcze ma romans dwuletni... No nie, tego bym nie wybaczyła.
Użytkowniczka jest bardzo wyrozumiała, wie, że każdemu zdarzają się gorsze chwile, ale uważa, że zdrada trwająca kilka lat, to wyrachowanie i nie można traktować tego jako incydentu:
- Koniec i już, pomimo miłości. Może terapia pomoże, ale nikt dobrej rady ci nie da, bo takiej nie ma. Może ci się uda, jak jesteś silna baba, ale nie wierzę, że temat kiedyś w waszym związku nie wypłynie, nie wierze, że będzie, jak wcześniej. A wracanie do tego będzie was niszczyć. Ze zdradą jest tak, jak pisałam. Albo przechodzisz nad nią do porządku dziennego, zapominasz, nie mówisz o tym, albo, skoro tak nie umiesz, odchodzisz. Inaczej to już nie ma sensu. Pomimo wszystko życzę powodzenia, może tobie się jednak uda poskładać to w całość.
Wielu komentujących podkreśla, że skoro partner dopuścił się zdrady raz, zrobi to kolejny raz. Lucyjkama uważa, że zdrada to koniec związku: - Nie zaufałabym, bo jak raz był zdolny do zdrady, to zdradzi kolejny raz, prędzej czy później, ale zdradzi.
Niektórzy forumowicze próbują jednak pocieszyć zagubioną i zdesperowaną Acuwę:
- Nie wyobrażam sobie takiej sytuacji, jak twoja. Jak tragicznie musiałaś się czuć, kiedy zrozumiałaś, że ten człowiek, który był twój, nagle stał się obcy. Bardzo cię zranił. Nie daj sobie wmówić, że to twoja wina - pociesza.
Ale przy okazji podkreśla także, że sytuacja nie wygląda na jednorazową "wpadkę": - I to nie był jednorazowy skok z jedną partnerką, to mi wygląda na długotrwale planowane działania. Nie wiem, co się miedzy wami stało, ale nie wygląda to dobrze i nic dobrego nie wróży. Niestety. Spróbowałabym z terapia, ale warunkiem musi być całkowita szczerość męża. Choć powiem ci, że to, jak te zdrady wyglądały, nie daje mi nadziei na pomyślność na waszą przyszłość. Mimo to bym spróbowała, dla własnego świętego spokoju, choć dużo bym od tych działań naprawczych nie oczekiwała, raczej już rozmyślałabym, jak sprawę zakończyć i nie wyjść z małżeństwa na zero - radzi Milamala.
Ortolann doradza opanowanie i chłodną kalkulacje: - Popatrz na całą sytuację chłodnym okiem, jak ktoś z boku, jak bezstronny sędzia. Co wiesz o tej sytuacji: tyle, ile on powie i dodatkową informacją są okoliczności, w jakich te informacje ci podaje. I co z tego wynika? Że dopiero przyparty do muru mówił. I wtedy także mówił tylko tyle, ile musiał. Nie licz, że on powie Ci, jak było naprawdę, jeśli nie będzie znowu przyparty do muru. Zrobiło się gorąco, to zaczął "walczyć" o rodzinę. Zerwał z tamtą - ale to wszystko dopiero pod presją. A co będzie, jak życie znowu wróci do normy? Bo kiedyś przecież wróci. I teraz pytanie: dlaczego on mówił o tym okresie dwóch ostatnich lat? Co się wtedy stało? Miał powód tak mówić? Jeśli chodził na boki, to nie byliście kochającym się małżeństwem, tylko ty żyłaś w bajce, złudzeniu, które sama pielęgnujesz. A teraz, wiedząc wszystko, co wiesz, na chłodno staraj się ocenić realną sytuację. Jak jest według ciebie. I potem staraj się odpowiedzieć sobie na pytanie: czego ty chcesz od życia. Za wszelką cenę ocalić ten układ? I co to będzie za układ?
Forumowicze podkreślają zgodnie: rozwód to nie koniec świata. Żyjemy w takich, a nie innych czasach, mamy zupełnie inne podejście do związków niż nasi dziadkowie czy rodzice. Koniec jednego związku jest trudnym, traumatycznym przeżyciem, ale można podnieść się po tej porażce.
Hrabina_niczyja też była w podobnej sytuacji: - Przeszłam przez to, wiem, jakie to trudne i przykre. I dziś, po 7 latach, za jedną rzecz jestem eksowi wdzięczna: za to, że jak już zdradził, to mnie zostawił i poszedł do tamtej. Bez tych całych łzawych historii i terapii. Owszem, bolało, latami bolało. Ale żyłam sobie spokojnie, bez zastanawiania się tak jak ty. A dziś jest ktoś, z kim dzielenie życia ma inny wymiar. Tak więc, moja droga, zajmij się sobą i życiem sama ze sobą i uwierz, że miłość do męża wygasa z czasem i pojawia się ponownie do kogoś innego. I wiesz co? W życiu nie wróciłabym już do tego, co było. Nowy związek uświadomił mi, w jakim szambie żyłam. Głowa do góry, rozwód i rozstanie to nie koniec świata.
Byliście w podobnej sytuacji? Uważacie, że zdrada to koniec związku czy należy dać partnerowi szansę? Podzielcie się swoimi doświadczeniami. Wysyłajcie listy pod adres kobieta@agora.pl. Najciekawsze opublikujemy i docenimy drobnym upominkiem.
***
"Życie jest jak pudełko czekoladek, nigdy nie wiesz na co trafisz" - ten znany cytat Forresta Gumpa, dla wielu z nas brzmi aż nazbyt znajomo. Zdarzył ci się niespodziewany zwrot w życiu? Masz za sobą albo planujesz nieoczekiwaną, wielką zmianę? A może zwykły, mały przypadek sprawił, że musiałaś obmyślić życiowy "Plan Be"? Podziel się z nami swoją historią i napisz na kobieta@agora.pl, najciekawsze historie opublikujemy i nagrodzimy.
***
Akcja #mojplanb jest połączona z premierą filmu "Plan B" Kingi Dębskiej, reżyserki hitu "Moje córki krowy". Plan B zapowiadany jest jako "historia o niełatwym poszukiwaniu miłości, o znajdowaniu sensu w relacjach z innymi i o tym, że zawsze jest nadzieja". Bohaterów poznajemy tuż przed walentynkami, w chwili, gdy w ich życiu wydarza się coś całkiem nieoczekiwanego. Sytuacje, z którymi się konfrontują, prowadzą do zaskakujących rozwiązań. Natalia, Mirek, Klara i Agnieszka spotkają na swojej drodze ludzi, którzy dają nadzieję na to, że w życiu zawsze jest jakiś plan B. W rolach głównych zobaczymy: Kingę Preis, Marcina Dorocińskiego, Edytę Olszówkę, Romę Gąsiorowską, Krzysztofa Stelmaszyka i innych. W kinach od 2 lutego.