Witajcie, jestem Bursztyn. Dlaczego Bursztyn? Być może dlatego, że bytuję na Pomorzu. A być może sprawa jest bardziej transcendentalna i chodzi o to, że zaklęta jest we mniej jakaś pierwotna energia, do której już nie mam dostępu. Czasami czuję się skorpionem uwięzionym w kropli żywicy, która z czasem stała się bursztynem. I tak jak ten skorpion doświadczał pięknej flory i fauny jeszcze w epoce dinozaurów, tak i ja doświadczałem pięknych chwil seksu w zamierzchłych czasach mojej młodości. Myślę o tym dużo ze smutkiem i nostalgią. Kiedyś ziemię przemierzały niezwykłe stworzenia, mieniły się niesamowitymi barwami i były znacznie ciekawsze i liczniejsze niż eksponaty londyńskiego Muzeum Historii Naturalnej. Tak i ja, doświadczałem soczystych cipek, jędrnych piersi, spragnionych ust. Teraz już tego nie doświadczam. Nie widzę tego piękna. Od kilkunastu lat czuję się zapomnianym i przykurzonym kamieniem, leżącym w jakiejś gablocie powiatowego muzeum przyrodniczego. Nie widać we mnie tego skorpiona, chociaż wiem, że tam jest i wiem, jak kiedyś mógł ukłuć.
.
Wszystkie cytowane wypowiedzi pochodzą z książki Andrzeja Gryżewskiego i Przemysława Pilarskiego "Sztuka obsługi penisa" wydanej przez Wydawnictwo Agora.
Ciao. Mówcie mi Fellini. Nie jestem zwykłym polskim penisem. Lata dzieciństwa i młodości spędziłem we Włoszech. Miałem to szczęście, że włoskie donny pozwoliły mi zostać wytrawnym kochankiem. Mam starszego przyrodniego brata, którego femminy zawsze były ochocze na niezobowiązujące coito. Odkąd pamiętam, miałem z nimi przedwczesny wytrysk. Wszystkie były z obfitym biustem, ogniem w oczach i jakąś seksualną niecierpliwością. Ogromnie mnie to podniecało i nie mogłem się powstrzymać przed oddaniem salwy honorowej. Czasami jeszcze podczas namiętnych pocałunków. Od 10 lat jestem w Polsce i tutaj też nie jest lepiej. Spotykam gorące Polki z włoskim temperamentem. Jak kobieta jest impulsywna, rozstawia mężczyzn po kątach, to wiem, że to partnerka dla mnie. Nie mogę się popisać długością seksu, ale nadrabiam wyrafinowaniem w ars amandi. Przedłużam w nieskończoność uwodzenie kobiety. Prawię jej komplementy, jestem czarujący. Wiem, że jak stworzę klimat, to ten wcześniak zostanie niezauważony przez kobietę. Po tak długich podchodach sama kobieta ocieka nektarem, więc i moja mokrość uchodzi mi na sucho.
Arrivederci, la dolce mona.
Elo! Co tu dużo mówić, jestem spidi i to tyle w temacie. Po każdym seksie czuję się maksymalnie zażenowany i przez głowę przebiega mi struś pędziwiatr. Wk*rwia mnie ta bajka, bo ja jestem tym strusiem, z którym nie ma żadnego kontaktu czy rozmowy. Gna tylko przed siebie na złamanie karku. Najgorsze, że nie mam nad tą prędkością kontroli. Po seksie chcę schować głowę w piasek, ale że nie chcę być wyśmiany przez kobietę, to nurkuję głową pomiędzy jej uda. Podobno mam bardzo wysoki poziom testosteronu i niebawem zacznie mi się obniżać. Pieprzę tego strusia i chciałbym być żółwiem w tych sprawach, jak mój ciągle ujarany ziomal. Nara.
Mam 35 lat, jestem penisem i nie posiadam imienia, ponieważ uważam, że nadawanie mi imienia - czy będzie to Stefan, Marek czy John - nieodłącznie wiąże się z odebraniem mi jakiejkolwiek powagi. Bycie śmiesznym do mnie nie pasuje. A przynajmniej mam taką nadzieję. Dlatego przyjmijmy, że nazywam się P. Najbardziej na świecie lubię duże cycki. Być może brzmi trochę banalnie, może nawet prymitywnie, ale to prawda i nie ma co wymyślać, że jest inaczej. Pewnie wolałbym sztywnieć pod wpływem wysublimowanego uroku Tildy Swinton, ale rzeczywistość wygląda jednak tak, że do życia budzą mnie przede wszystkim cycki. Uwielbiam je we wszystkich formach, przy czym największą radość sprawiają mi te osłonięte, ubrane, stanowiące dopiero zapowiedź tego, jak będą wyglądać. Na dużych cyckach mój prymitywizm chyba się kończy, bo nad perwersyjne rżnięcie rodem z pornosa przedkładam seks namiętny. Nie wyobrażam sobie uprawiania miłości bez udziału rąk, języka, skóry. Sama penetracja kojarzy mi się z czymś mechanicznym i wolę się wtedy wycofać. Nie lubię wyzwań. Nie lubię sytuacji, w których coś muszę, coś wypada. Lubię czuć się swobodnie, mieć świadomość, że nie jestem odpowiedzialny za wszystko i że wszystko nie zawali się, kiedy ja zawalę. Wbrew obiegowej opinii, że należę do najłatwiejszych narzędzi na świecie, chyba jestem dość skomplikowany. Dementuję więc raz na zawsze: nie jestem łatwy. I nie jestem narzędziem.
Z poważaniem P.
Hej. Jestem Romeo i jestem dla siebie zagadką. Zauważyłem dwa stany. Super funkcjonuję w seksie, jak spotykam kobietę, z którą nie mogę być. Miałem przez dwa lata bardzo udany seks z Ukrainką do której jeździłem co kilka tygodni do Odessy. Mój ojciec prawie mnie wydziedziczył. Uważał, że to mezalians, że ja, z pochodzenia arystokrata, miałbym być z jakąś dziewką ze Wschodu. Potem byłem kilka miesięcy z kobietą, która z rodziną za cztery miesiące wyprowadzała się do Stanów. I znów miałem superseks. Miałem też partnerkę, która po kilku miesiącach zmarła na raka piersi. W tej relacji było dużo obustronnego seksu oralnego. Potem miałem dwie dłuższe relacje z rzędu z kobietami dostępnymi, nigdzie niewyjeżdżającymi. Mieszkaliśmy z sobą i seksu mi się szybko odechciewało. Nie budziły we mnie takiego ognia. Tęsknię za przeszłością. Tęsknię za relacją niemożliwą.
Jestem Zorro. Świat widzę mniej więcej tak. Sporo jest nieszczęśliwych mężatek, które są ciemiężone przez jakichś feudalnych panów. Taki pan zazwyczaj zalany jest tłuszczem, ma kaprawe oczka i zapijaczoną mordę. U jego boku marnuje się chętna do psot, zmysłowa kibić. I tu wkraczam ja. Swoją szpadą odbijam taką zniewoloną mężatkę i daję jej rozkosz. Spytacie, co to jest? To jest misja.
Miałem w życiu pecha. Albo jakąś klątwę. Urodziłem się z dziwną przypadłością - stulejką. Rodzice tego nie zauważyli. Do lekarzy chodzili często, ale mnie nie pokazywali. Wychowałem się z dużym poczuciem wstydu. Byłem inny i to przez wiele, wiele lat. Wstyd we mnie coraz bardziej narastał, a wraz z nim coraz bardziej chowałem głowę pod wąskim napletkiem. Wstyd przerodził się w upokorzenie. Czułem się opuszczony, niechciany i dziwny. Widziałem inne członki w szatniach klubów sportowych i na basenach pod prysznicami. Były inne, miały dumnie odsłoniętą żołądź. W totalne kompleksy wpędzała mnie pornografia. Tam wszyscy mieli wielkie, czerwone główki penisów, błyszczące jak lipcowe czereśnie. Często pulsowały pożądaniem i drapieżnością. Po 20. roku życia zaczęły mnie dotykać kobiety. Towarzyszył temu ból. Mówiły, że nie spotkały się z podobnym zakapturzonym penisem. Bardzo mnie to dołowało. Czułem się bardzo nietypowy. Chciałem się zapaść pod ziemię, nie tylko w sytuacjach erotycznych.
Trafiłem na dobrą i ciepłą kobietę. W sprawach seksu była niezwykle cierpliwa i taka zacięta. Nie poddawała się w staraniach o lepsze życie seksualne. Pomimo jej delikatności, każdy seks oralny i robótki ręczne bardzo mnie bolały. O penetracji nie było mowy, gdyż przy próbie włożenia mnie do jej waginy, kaptur zaciskał się wokół mojej głowy. Czułem się jak Jerzy Kosiński, który lubował się w podduszaniu siebie, z tą różnicą, że mnie bardzo bolało. Partnerka się nie poddawała. Zachęcała mnie do skonsultowania się ze specjalistą. Wycofywałem się z seksu. Z dnia na dzień traciłem radość i sens życia.
Na 40. urodziny chciałem zrobić sobie duży prezent. Ostatnia deska ratunku. Z depresją zgłosiłem się do pana Andrzeja. Po kilku miesiącach terapii zgłosiłem się do urologa, który zaproponował mi inny wzór mojego kaptura, bym mógł więcej doznawać. Bardzo się bałem, ale wiedziałem, że jestem mężczyzną i to test na męskość. Zabieg trwał krótko i był bezbolesny. Po zabiegu moja głowa była bardzo wrażliwa. Bolało mnie ocieranie się o bieliznę. Partnerka z czułością dotykała mnie językiem, lecz przez kilka tygodni nie było to dla mnie przyjemne. Dziś mam 44 lata, zabiegu dokonałem ponad 3 lata temu. I wiecie co? To mój najlepszy czas! Byłem świnią, która ma usztywniony kark i może patrzeć tylko w dół. Moja matka mówiła mi często: "Zobaczysz to, jak świnia niebo". Mam wrażenie, że matka wiedziała o mojej stulejce, ale nie chciała, bym stał się prawdziwym mężczyzną. A teraz? Czuję się jak bielik szybujący w przestworzach. Teraz to mów mi Orzeł.
Lubię dojrzałe cipki. Najbardziej te po czterdziestce i po pięćdziesiątce. Seks z koleżankami nie ma takiego smaku. Są zawstydzone, nierozgarnięte w tym seksie. Nieraz się urobiłem się po łokcie, a one nawet nie dały znaku życia. Seks z kobietą-kłodą to nie dla mnie. Nie jestem dendrofilem. Znajomi się śmieją, że jestem geriatrofilem, ale wiem, że robią to z zawiści i zazdrości. Bo te starsze to jest miód życia. Kumple mówili, że znudzi mi się po trzydziestce. Minęło już 1,5 roku, a ja wciąż w formie i wciąż poluję na seksportalach na milfy i kuguarzyce. Są takie gorące, nienasycone nowych doznań, pieszczot, zabaw z sekszabawkami. Zupełnie bezproblemowe i gotowe na wszystko. Seks oralny? Bardzo proszę. Seks analny? Bardzo proszę. Fisting? Bardzo proszę. Seks w aucie? Bardzo proszę. Seks w jacuzzi? Bardzo proszę. Seks na parkingu w Arkadii? Bardzo proszę. Weźmiesz z połykiem? Bardzo proszę. Seks na twoim łóżku, gdy mąż w delegacji? Bardzo proszę. Wyślesz mi foto swojej nabrzmiałej cipki? Bardzo proszę. Nakręcimy seks w maskach iPhonem? Bardzo proszę. Zrobisz mi rimming? Bardzo proszę. Bądź moją suką. Bardzo proszę. Pójdziemy do klubu swingersów? Bardzo proszę. Mogę ci zalać cipkę gorącą spermą? Bardzo proszę. Zrobisz mi loda w kinie? Bardzo proszę. Usiądź mi cipką na twarzy. Bardzo proszę. Przyjdziesz do mnie w płaszczu, w pończochach, ale bez stanika? Bardzo proszę. Z dojrzałymi kobietami nie mam żadnych problemów w seksie. Miałem kilkadziesiąt takich kobiet i zawsze jest cudownie. Nie wierzę, że kiedyś mi to przejdzie.
Najbardziej wolę być odkryty. Paradować latem bez krępującej bielizny po polskich plażach, w Dębkach, Chałupach, na pograniczu Świnoujścia-Alhbecku, w Rowach, Pogorzelicy, Lubiewie i Pomiechówku. Najlepiej czuję się na w Vera Playa w Hiszpanii. Są nas tu tysiące i wszyscy czujemy się komfortowo i naturalnie. Niestety, z powodu ograniczonego budżetu, mogę tam być tylko raz w roku. W wakacje w przerwie lunchowej podjeżdżam na Błota, przy Wale Miedzeszyńskim. Błota nie mają takiej swobody, jak nadmorskie golasownie, ale jak na przerwę pomiędzy jednym a drugim spotkaniem z klientem, to zdają egzamin. W aucie zostawiam garnitur i pędem się puszczam na plażę. Tyle ścieżek rowerowych powstaje, a my naturyści nie mamy zbyt wielu miejsc, gdzie możemy się swobodnie poopalać i poprzechadzać. Jeśli będzie to czytał jakiś poseł, to proszę pamiętać, że dodatkowymi plażami dla naturystów zdobędziecie mój głos w wyborach.
Moje upodobanie dotyczy ciężarówek. Nie przemysłowych, oczywiście. Jaram się kobietami w ciąży. Kilka lat temu zalogowałem się na Erodate i Zbiornik. Poznaję tam kobiety w ciąży od 1. miesiąca, aż do 9. Ile ich było? Nie wiem, po pięćdziesięciu przestałem liczyć. Kim są? Zazwyczaj to mężatki, odstawione na bok przez męża, bo pracuje, bo kredyt, bo w innym mieście, bo się brzydzi seksić z ciężarną, bo leży pijany. Miałem też trochę singielek porzuconych przez młodych biologicznych ojców i rozwódki, które sobie zrobiły pożegnalny seks z eksmężem. Ja byłem wychowany przez dwie starsze siostry, matkę i babkę. Umiem rozmawiać z kobietami. Mężczyźni nawet nie zdają sobie sprawy, na co kobieta jest w stanie pójść, jeśli da się jej trochę uwagi. Dlaczego to robię? Na terapii doszedłem do świadomości pewnej fantazji. Otóż podczas seksu bardzo często wyobrażam sobie, że to ja jestem tym biologicznym ojcem przyszłego dziecka. Prawda jest też taka, że jestem bezpłodny.
.
Wszystkie cytowane wypowiedzi pochodzą z książki Andrzeja Gryżewskiego i Przemysława Pilarskiego "Sztuka obsługi penisa" wydanej przez Wydawnictwo Agora.