Zacznijmy od tego, czym jest wiosenne przesilenie. To okres na przełomie marca i kwietnia, gdy pogoda jest bardzo zmienna - mieszają się zimowe i wiosenne warunki atmosferyczne, a do tego jest coraz więcej słońca, dni są dłuższe i teoretycznie więcej nam się chce (aktywności na świeżym powietrzu, spotkań ze znajomymi, seksu), ale nie zawsze mamy ku temu warunki. W efekcie możemy doświadczać obniżonego nastroju, większego zmęczenia, a w grupach wrażliwych - dzieci, osób starszych, przemęczonych - zwiększa się ryzyko infekcji.
Wszystkiemu winna pogoda i... geny! Zespół badaczy kierowany przez prof. Johna Todda z Cambridge University przeanalizował próbki krwi 16 tysięcy osób z całego świata, przyglądając się 22 tysiącom genów. Część z nich uaktywniała się sezonowo. Te odpowiedzialne za odporność były non stop na służbie w miesiącach zimowych, a gdy tylko robiło się cieplej, udawały się na spoczynek. Stąd taka liczba infekcji na początku wiosny.
Czytaj też: Meteopatia, klątwa naszych czasów. O co tu chodzi?
Gdy za oknem robi się coraz słoneczniej, a temperatury w końcu wzrastają ponad magiczne zero stopni, aż chce się zrzucić zimowe puchówki i spędzać jak najwięcej czasu na świeżym powietrzu. I większość z nas właśnie tak robi. Problem w tym, że po zimie organizm jest w kiepskiej formie, odporność nieco niższa, a żeby wszystko wróciło do normy, potrzeba czasu, którego sobie nie dajemy.
Jesteśmy zmęczeni, ale endorfiny, testosteron i estrogeny mówią nam, że czas na aktywność - zjawisko to zostało potwierdzone przez endokrynologów i psychiatrów zajmujących się depresją i chorobą afektywną sezonową (SAD). W efekcie osłabiony organizm jest narażony na działanie bakterii i wirusów. Zwłaszcza, że niektóre z naszych mechanizmów obronnych zaczynają zawodzić.
Lekarze z Harvard Medical School już dawno zauważyli, że nie temperatura, a to co robi ona z naszym organizmem, ma wpływ na odporność. Kluczowym elementem jest nos i zatoki, które reagują na temperaturę i wilgotność powietrza. Nos jest naturalnym filtrem, który wyłapuje bakterie i wirusy. Gdy jest zimno, śluzówka nosa wysusza się, naczynia krwionośne są obkurczone. Gdy robi się cieplej i bardziej wilgotno, zatoki zaczynają się oczyszczać - stąd wiosenny, wodnisty katar. I to przez niego zaczynamy oddychać ustami, pozbawiając się ochrony, jaką daje nos. W efekcie, przekonują lekarze, pojawiają się wiosenne przeziębienia.
Wiosna, a zwłaszcza maj, to pora dla zakochanych. Przyjazna aura sprawia, że w końcu ruszamy się z domu, Netflix idzie w odstawkę, bo łakniemy kontaktu z ludźmi. To fakt. Mamy też zdecydowanie większą ochotę na seks. Ale na ochocie się kończy.
Z badań przeprowadzonych przez prof. Michaela Smoleńskiego, chronobiologa z Uniwersytetu w Teksasie, wynika, że to nie wiosna, a jesień jest czasem, gdy najczęściej uprawiamy seks. Co łączy się z kolejnym punktem.
Zaraz, zaraz, skoro marzec i kwiecień to czas na amory tylko w teorii, jakim cudem łatwiej wówczas zajść w ciążę? Prof. Smoleński tłumaczy to tak: im rzadziej mężczyzna uprawia seks, tym większe zagęszczenie plemników w jego nasieniu. A to z kolei oznacza, że gdy już seks się przytrafia i żaden z partnerów nie stosuje antykoncepcji, o nieplanowaną ciążę jest zdecydowanie łatwiej (o planowaną również, co jest dobrą informacją dla par starających się o dziecko).
Mało tego, kobiecy organizm również zaprogramowany jest na wiosenną prokreację! Badacze z Uniwersytetu w Jerozolimie udowodnili, że wyższy poziom dopaminy i serotoniny sprawia, że wiosną o zapłodnienie komórki jajowej jest zdecydowanie łatwiej.
Czytaj też: Szpinak, pomidory, jajka - co jeszcze trzeba jeść, żeby zajść w ciążę? Dieta dla płodności dotyczy też panów
Naukowcy już dawno odkryli, że jedną z przyczyn zmęczenia na przedwiośniu jest... słońce. Zespół badaczy z Georgetown University, prowadzony przez prof. Normana Rosenthala, udowodnił, że większa ilość światła słonecznego, jaka pada na naszą siatkówkę, to sygnał dla mózgu, aby zmienić gospodarkę hormonalną. W efekcie wytwarzamy mniej melatoniny - hormonu snu. Co za tym idzie, pojawiają się chwilowe problemy ze snem.
Ale nie oznacza to, że możemy spać mniej niż siedem godzin na dobę.
Czytaj też: Rytm dobowy, czyli jak działa nasz zegar biologiczny? Za to wyjaśnienie badacze dostali Nobla
Jeśli jesteś biegaczem sezonowym, czyli z chęcią pokonujesz kilometry przy dodatnich temperaturach, musisz nieco wstrzymać się z wyczerpującymi treningami. Dlaczego? Bo po trzech miesiącach "nicnierobienia" twoje ciało potrzebuje rozgrzewki dłuższej niż piętnastominutowa. Wchodząc od razu w rygorystyczny plan treningowy, narażasz się na wystąpienie przeróżnych kontuzji, od uszkodzonych więzadeł, przez wysiłkowe złamania, aż po poważne urazy pleców czy kolan. Zanim zrobisz półmaraton, zafunduj sobie kilka wiosennych spacerów.
Czytaj też: Jak skutecznie schudnąć, wcale się nie odchudzając? 10 rad mężczyzny, który zrzucił ponad 70 kg
Karol Białkowski, terener personalny, wiosną najczęściej musi hamować nowych klientów: Pojawia się pierwsze słońce, telefon zaczyna się urywać. Wszyscy chcą wrócić do formy, najlepiej przed majówką. Ci, którzy trenują sami, błyskawicznie się przeforsowują, mają kontuzje i z formy na lato nici. Gdy przychodzą do mnie nowi klienci, zawsze mówię, że pierwszy miesiąc to będzie takie treningowe przedszkole, przyzwyczajenie ciała do wysiłku innego, niż ten na kanapie - tłumaczy.
Wiosną rośnie popularność restrykcyjnych diet, detoksów i głodówek. Chcemy jak najszybciej zgubić zimowe centymetry, więc gwałtownie ograniczamy ilość spożywanych kalorii. Kilogramy tracimy dość wolno, ale humor pogarsza się błyskawicznie. Do tego dochodzi zmęczenie, zdenerwowanie i bóle głowy czy przeziębienia. Dlaczego?
Dietetycy wprawdzie zachęcają, by po zimie zmienić dietę. Ale nie rekomendują głodówek, tylko jadłospis bogaty w świeże owoce i warzywa, pełen tego, co zielone: natki pietruszki, szpinaku, jarmużu, awokado, nowalijek i wzbogacony o zdrowe tłuszcze. Tak ułożone menu daje organizmowi szansę na szybkie odnowienie zapasów, jakie wyczerpane zostały zimą. Przejście na zdrową dietę nie tylko pomoże rozstać się z zimową oponką na brzuchu, ale też uniknąć przeziębień w okresie przesilenia.
Niestety, globalne ocieplenie sprawia, że polski klimat zmienia się z roku na rok. Zanika podział na wyraźnie różniące się od siebie cztery pory roku, a stopniowo przechodzimy do modelu dwóch pór - ciepłej i zimnej. W efekcie wahania temperatur i gwałtowne zjawiska atmosferyczne będą coraz częstsze. A to oznacza, że osoby cierpiące z powodu wiosennego przesilenia będą je odczuwać nie tylko na przełomie marca i kwietnia.
Niestety, z pokolenia na pokolenie będzie tylko gorzej. Zespół naukowców z Australian National Univeristy udowodnił, że zmiany klimatu, z którymi wiąże się nasilenie promieniowania słonecznego, trwale osłabiają układ odpornościowy dzieci. Z chorowitych maluchów wyrastają chorowici dorośli, a kolejne zmiany pogody nie działają na ich korzyść.