Jogurty, papierowe gazety, kolorowe kosmetyki, kremy do każdej części ciała. Jakich rzeczy w ogóle nie kupujecie? [SONDA]

Minimalizm jest w cenie? Producenci próbują nas przekonać, że potrzebujemy więcej rzeczy - każdą innowację reklamują. Podobnie jest z kosmetykami i ubraniami. Dajecie się złapać w spiralę zakupów, czy kupujecie tylko to, co naprawdę potrzebne?

"Mam wszystkiego za dużo"

Beata, rok temu przeniosła się do mniejszego mieszkania

Podczas przeprowadzki musiałam znacząco ograniczyć swój stan posiadania. Okazało się, że przez ostatnie 10 lat zgromadziłam bardzo dużo całkiem niepotrzebnych rzeczy. Gazet, czasopism, kosmetyków, ubrań, dodatków, biżuterii. Za każdym razem, kiedy dokładałam kolejną rzecz to worka z rzeczami do oddania, przypominałam sobie, ile ona kosztowała i, że patrząc z dystansu była czystą zachcianką.

Po przeprowadzce, sama ze sobą ustaliłam następujące zasady:

- książki kupuję tylko jako e-booki na czytnik. Oszczędzam lasy, nie zagracam przestrzeni, mogę się dzielić plikami z rodziną i znajomymi mieszkającymi daleko ode mnie.

- kosmetyki kupuję tylko i wyłącznie wtedy, kiedy dany preparat mi się skończy. Nie ma opcji, żebym miała siedem kremów pod oczy, każdy napoczęty, żaden nie skończony.

- nie kupuję gównianej, taniej, biżuterii, którą i tak kiedyś wyrzucę.

- nie kupuję torebek i butów, które nie są dobrej jakości i nie są zrobione ze skóry lub zamszu.

- nie dubluję rzeczy. Mam jeden kostium kąpielowy i dopóki trzyma fason, nie kupię następnego.

"Chcę jak najszybciej spłacić zobowiązania"

Joanna, od pół roku zaciska pasa i zredukowała wydatki

Jakiś czas temu wzięłam na siebie spore zobowiązanie finansowe, a ponieważ chcę je jak najszybciej spłacić, postanowiłam, że porządnie zacisnę pasa. Oto z czego zrezygnowałam:

- nie kupuję kolorowych gazet. Jeśli koniecznie chcę coś przeczytać lub przejrzeć - idę do Empiku i robię to na miejscu.

- nie kupuję książek - wypożyczam je z bardzo dobrze zaopatrzonej biblioteki.

- zredukowałam wydatki na chemię domową - ocet i soda oczyszczona świetnie radzą sobie z brudem, a kosztują ułamek ceny.

- najwięcej kosztów generował samochód, który nie był mi niezbędny. Samochód sprzedałam, mam kwartalny bilet na środki komunikacji miejskiej.

- zredukowałam liczbę wizyt u kosmetyczki - chodzę raz na kwartał, o dłonie i stopy dbam sama, sama także się depiluję.

- nie miałam czasu na oglądanie TV - zrezygnowałam z cyfrówki, telefonu stacjonarnego i internetu w domu. Wystarcza mi abonament w komórce z nielimitowanym internetem i dostępem do platformy z serialami i filmami.

- wodę także oszczędzam - pięć razy w tygodniu myję się po treningu w klubie sportowym, gdzie także suszę głowę.

"Kranówka i rozsądne zakupy"

Agnieszka, nie znosi marnować jedzenia, mieszka sama

Wychowywała mnie mama i babcia, które miały skromne dochody. W moim domu zawsze szanowano pieniądze, przedmioty i jedzenie. Nie miałyśmy dużo gotówki, ale mama zawsze mówiła, że nie stać nas na kupowanie tanich rzeczy. Chociaż bardzo dobrze zarabiam, żyję według zaszczepionych mi zasad.

- nie kupuję wody butelkowanej. W Warszawie kranówka jest dobrej jakości. Mam karafkę z miętą i plastrami cytryny i z niej nalewam wodę do szklanki.

- w lokalnej piekarni kupuję świeżo krojony chleb - dokładnie tyle kromek, ile potrzeba na trzy dni, dzięki czemu chleb nie ma szansy się zepsuć i nie muszę go wyrzucać.

- nie kupuję dżemów i przetworów - sama je robię w sezonie, a potem zjadam przez resztę roku.

- jak mam ochotę na coś słodkiego to sama piekę ciastka lub ciasto - część zanoszę do pracy dla mojego zespołu.

- z resztek, które zostają po wyciśnięciu soku piekę wegetariańskie pasztety.

- nie kupuję wędlin, sama piekę mięsa.

- sama robię jogurt naturalny i lody, kiszę ogórki.

- robię świetną pizzę, frytki domowe, granolę, hamburgery. Ze względu na sensacje żołądkowe po jedzeniu na mieście wolę wszystko gotować sama.

- nie słodzę, a kawę parzę w domu przed wyjściem do pracy, ewentualnie zabieram ze sobą w termicznym kubku.

- sama robię mleko migdałowe.

- mam bardzo klasyczny styl ubierania się - moje sztyblety, oficerki i szpilki nie wychodzą z mody. Są dobrej jakości, więc mam je od lat. Nie potrzebuję nowych, a na zelówki wydaję pieniądze sporadycznie.

"Jeden tusz, szminka, błyszczyk - nie trzeba mieć całej palety kolorów"

Ewa stawia na naturalność i minimalizm w urodzie

Przez lata miałam nieograniczony dostęp do kosmetyków - pracowałam w wydawnictwie z prasą dla kobiet, gdzie zasypywano nas produktami do pielęgnacji i makijażu. Doszłam do momentu, w którym miałam całkowity przesyt kosmetykami. Od kilku lat mam sprawdzone specyfiki i rzadko kiedy jestem skłonna skusić się na coś nowego. Czego używam?

- olejku pod prysznic Nivea.

- balsamu do ciała marki Cetaphil, który choć drogi, starcza na rok

- szamponu, odżywki - oba Biotebal, peelingu trychologicznego Pharmaceris, olejeku arganowego Kemon.

- kremu do demakijażu Lierac, kremu pod oczy Nuxe, kremu na dzień i na noc Herla.

Jeśli chodzi o makijaż, to wystarcza mi:

- korektor pod oczy YSL, puder sypki SinSkin, tusz do rzęs Delia, balsam na usta Carmex.

Na wielkie wyjścia mam jedną matową czerwoną błyszczyko-szminkę z konturówką od Eveline i ulubiony eyeliner od L'Oreal.

 - oszczędzam na depilacji (mam  depilator), manikiurze i pedikiurze (robię je sama - mam trzy kolory lakierów: czerwony, niebieski, mleczny, nabłyszczacz i bazę pod lakier).

- nie farbuję lekko siwiejących włosów, a do fryzjera chodzę raz na pół roku.

- nie wydaję pieniędzy na siłownię - ćwiczę sama w domu z programami na YouTube'ie albo biegam po parku.

Czy wy także macie produkty, z których zrezygnowaliście? Albo w ogóle nie używacie? Macie swoje sposoby na domowe oszczędności? Piszcie!