Całe życie kochanką? Waszym zdaniem to układ: Zazdrosnego starego dziada z naiwną głupią mimozą [FORUM]

Ta trzecia. "Ma dobrze i wygodnie", bo nie musi oglądać prozy życia. A może jest ofiarą, która wciąż czeka na bocznym torze? Na forum zdania były podzielone, ale dyskusja, jak zwykle, zacięta.

Jesteście w stanie zaakceptować trójkąt?

Na forum eDziecko.pl pojawił się wątek, który dotyczył wieloletniej kochanki i jej zamężnego partnera. Użytkowniczka Kataryna.bekon opisała sytuację ze swojego kręgu znajomych:

Mam w otoczeniu kobietę, w tej chwili po czterdziestce, która od dwudziestu lat jest kochanką. Facet dużo starszy, żonaty, ma dzieci, a teraz wnuki. Kobieta pracuje, ale facet od zawsze wspiera ją finansowo. Spotykają się co 2-3 tygodnie. Dwa razy w roku dłuższy wspólny wyjazd. Od samego początku rzeczona kobieta wiedziała o żonie i dzieciach.
No z mojego punktu widzenia to po prostu uwłaczające. Bo facet prowadził normalne rodzinne życie. I powiedział, że się nie rozwiedzie, bo żonę kocha. Ile można coś takiego wytrzymać? Dla mnie sytuacja nie do zaakceptowania. Nie mówiąc już o tym, że wprost po tylu latach już nikt tego pani wprost nie wypomni, ale wśród znajomych i rodziny za jej plecami wciąż komentarze się zdarzają.
Bliska rodzina nigdy tego stanu rzeczy nie zaakceptowała, więc pani kochanka na wszelkich imprezach bardziej i mniej rodzinnych jest sama. Na początku ją "wyklęli". Po kilku latach wróciła na łono rodziny. Ale rodzice tego nie akceptują. Znajomych też niezbyt wielu i niezbyt bliskich, bo pan kochanek zazdrosny.

Na koniec autorka posta pyta:

Co sądzicie o takim przypadku? I czy dałybyście tak radę? Jesteście takie coś w stanie zaakceptować?

Ohyda i kłamliwy układ

Forumowiczki w większości nie mają złudzeń, że życie jako ta trzecia jest bezsensowne. Barbibarbi jest wyjątkowo zniesmaczona opisaną sytuacją:

Straszne. Nie wytrzymałabym takiego życia, bez dzieci, bez wspólnych wakacji, wspólnych ranków, ze świadomością że "mój" facet właśnie leży koło żony. Ohyda. Chyba że to jest podyktowane korzyściami finansowymi, wtedy tym bardziej ohyda. Z każdej strony to jest beznadziejny i kłamliwy układ. Jakaś masochistka z tej kochanki, żeby się na coś takiego godzić, trzeba mieć zerowe poczucie własnej wartości.

- podsumowuje i dodaje w dalszej dyskusji, że mężczyzna zamieszany w trójkąt kochankę zmanipulował:

Odgrodził od znajomych, zazdrosny, stary dziad, a ona głupia i naiwna mimoza. On ma odmianę w łóżku, a ona ma wstyd przed bliskimi i starego dziada z doskoku. Kiepski interes życiowy zrobiła. Na bank ma jakieś psychiczne albo fizyczne deficyty, przeciętna kobieta nie zniesie takiej poniżającej sytuacji przez tyle lat. Nie w takich układach ludzie trwają, nie znaczy to, że jest to obiektywnie rozsądne i że to jej świadomy wybór. Może jest słaba, tchórzliwa, wychował ją od młodości, dawał pieniądze, może ją uzależnił psychicznie. Może ona boi się, że jak z tym nie będzie, to zostanie sama. Może tu chodzi o pieniądze, w każdym razie jej przyszłość nie wygląda różowo i nie ma co się oszukiwać, że poniżenie, wstyd, śmiechy za plecami, samotność to taki miód i są amatorzy, którzy to lubią.

O wiele bardziej radykalne przemyślenia ma Triss_merigold6, która uważa, że kochanka jest:

Albo prostytutką, którą od 20 lat ma wsparcie finansowe od pana, albo jest kobietą głupią i zdemoralizowaną. Nie chciałbym wśród znajomych ani prostytutki, ani idiotki.

A komu to przeszkadza?

Część forumowiczek ma całkiem tolerancyjne podejście do opisanego w poście, a trwającego od dwóch dekad, trójkąta. 89mumin pisze, że:

Jeśli wszyscy troje akceptują taki stan rzeczy, to szafa gra. Czy dałabym radę? To zależy. Nigdy nie chciałam i raczej nie zechcę związać się z dużo starszym mężczyzną. W związku niemonogamicznym byłam i dałabym radę być. Warunek jest jednak taki, że wszyscy znają zasady gry.

W podobnym tonie wypowiada się Znowu.to.samo:

Ja bym w ogóle nie brała się za żonatego, a tym bardziej świadomie tkwiła w czymś takim przez dekady. Ale niektóre kobiety mają coś nie teges pod kopułą i im takie coś pasuje.

Dodaje jednak, że kochankom współczuje.

Kariwitch00 sama obserwuje podobny układ. W opisanej przez nią sytuacji ona ma 20 lat, on 40:

Pomógł się ustawić zawodowo, ściągnął ją do firmy, w której sam pracuje na bardzo dobre stanowisko, bo jest decyzyjny. O układzie wie bardzo mało osób, więc jęczą nad dziewczyną, że sama i wszyscy życzą jej faceta. Pracę ustawiają sobie tak, żeby spędzać dużo czasu. Myślę, że gdyby to policzyć, to on spędza z kochanką więcej czasu niż z rodziną. Mam nadzieję, że ona się jednak opamięta i znajdzie normalnego faceta w swoim wieku, zanim ucieknie jej młodość.

Sama dodaje, że jako młoda dziewczyna by tak nie mogła:

Romantyczna miłość i te sprawy, dom, dzieci. Teraz? Hm, czemu nie. Gdybym odeszła od męża już bym nie chciała faceta na stałe. Czasem wyjść, czasem seks, ale nowy mężczyzna w moim domu? Oj, nie.

Żona - wie, czy nie wie

Co innego żona. Ta świadomie lub nie została zmuszona do życia w trójkącie. No_easy_way_out porusza właśnie kwestię - stronę zdradzanej kobiety.

Jeśli kochance taka zależność odpowiada, to OK, na pewno nie jest tu - zdaniem forumowiczki - żadną ofiarą. - W przeciwieństwie do żony pana - rzuca No_easy_way_out.

O żonie pisze także Yuka12:

Do niedawna byłabym zdecydowanie przeciw. Ale obecnie uważam, że jeżeli wszyscy o wszystkim wiedzą i to akceptują, dlaczego miałabym się oburzać? Generalnie ten układ uważam za bardzo praktyczny i w sumie bezpieczny. Bezpieczny dla żony, bo tylko jedna i wciąż ta sama kobieta na boku, bezpieczny dla kochanki, bo ten sam facet i małe ryzyko zakażeń i dziwnych niespodzianek i dla faceta, bo obie kobiety zna i może między nimi lawirować. W innych kulturach miałby dwie żony i nie byłoby dylematów.

Znalazła się także forumowiczka - Miniulowa - która z kolei uważa, że to żona wie o kochance, ale uprawia "prostytucję małżeńską". Co to znaczy?

"Prostytucja małżeńska" oznacza wejście w związek małżeński i/lub trwanie w nim dla korzyści finansowych. Żona może bez przeszkód czerpać z dochodów męża, była żona już niekoniecznie. Dlatego wiele kobiet, pomimo, że mąż, eufemistycznie mówiąc, odbiega od ideału, nie decyduje się na rozwód, ponieważ znacząco obniżyłoby to ich status ekonomiczny.

Układ (nie)idealny?

Dla Leyre2 taki związek ma wiele zalet:

Bardzo dobry układ, kochanka ma autonomię, nie musi znosić jego wad na co dzień, ma go tylko na te fajne sprawy w życiu.

Forumowiczka dodaje, że nie dla każdego normalne, wymarzone życie oznacza męża i dzieci:

Nie każda kobieta o tym marzy, a po latach wiele żałuje, że wyszło za mąż. Prawdopodobieństwo, że żona nie wie o romansie męża, trwającym 20 lat, jest znikome. Albo może mieć powody podobne do tych, którymi kieruje się kochanka. Pan musi mieć jakieś zalety, że te kobiety tkwią z nim w związku.

3-mamuska także widzi kilka zalet:

Kobieta ma czas dla siebie i swoje hobby czy rozrywkę, swoje przyzwyczajenia. Może trochę słabo na stare lata, ale on pewnie umrze przed nią, wiec jeszcze może sobie znaleźć pana na jesień życia.

Niu13 podaje dwa bardzo konkretne przykłady - jeden zakończony dla kochanki szczęślwie, drugi nieco mniej.  

Znam dwie takie kobiety. Jedna grała w otwarte karty - facet miał żonę chorą na stwardnienie rozsiane i drugą "żonę" od normalnego życia. 20 lat trwała taka bigamia, do śmierci żony. Następnie państwo się pobrali i żyją długo i szczęśliwie. Wytrwałość tej kobiety godna podziwu.
Drugi przypadek to osoba z mojej rodziny - miała w międzyczasie męża, ale owdowiała. Będąc jeszcze mężatką poznała miłość swojego życia, żonatego. Buja się z nim już też ok. 25 lat, twierdzi, że zmarnował jej życie, żony nie zostawi, żyje na dwa fronty. Kobiety zniosą wiele, ale to faceci są mistrzami kłamstwa. Nie piszę, czy bym tak umiała, czy nie, bo na tyle znamy siebie, na ile nas sprawdzono. W każdym razie los kochanki to przes*any los

 - dodaje smutno.

A Wy jakie macie zdanie? Piszcie na kobieta@agora.pl. Opublikowane listy docenimy książkami.