Odkąd pamiętam miałam zawsze krótkie paznokcie. Opiłowywałam je na kształt 'łopatki' lub zaokrąglonego kwadratu. Zawsze krótkie, zawsze w tym samym kształcie. Jeżdżę dużo komunikacją miejską i nie muszę się specjalnie wysilać, żeby zauważyć bardzo mocny trend wśród młodszych ode mnie kobiet na długie paznokcie w kształcie migdałków. Niektóre z paznokci są naaaprawdę długie i szpiczaste. Niewiele z nich wygląda na naturalne - część to zapewne paznokcie akrylowe. Ale wszystkie robią wrażenie - zwłaszcza w zatłoczonym autobusie.
Podczas ostatniego manikiuru (robię je sobie sama) postanowiłam wyjść poza przyzwyczajenia, strefę komfortu i spróbować czegoś nowego. Zamiast kwadratów zafundowałam sobie migdałki. Paznokcie zostały dłuższe niż zazwyczaj. Miały kompletne inny kształt, ale w sumie byłam zadowolona z efektu.
Wcześniej nie nosiłam dłuższych paznokci, bo szybko mi się łamały niechcący przy podnoszeniu lub przesuwaniu rzeczy. Kolejny manikiur i znowu - migdałki, tym razem jednak jeszcze dłuższe. Coraz bardziej podobał mi się ten efekt i fakt, że paznokcie sobie rosną i nie spotykają ich żadne nieprzyjemności.
Co prawda specjalistka od paznokci - Iwona Kiwacka-Majerczyk Główny Instruktor Mistero Milano - zapewnia, że nie ma jednego uniwersalnego kształtu paznokci:
Zmianę dostrzegam tylko ja, chociaż zawsze wydawało mi się, że moje krótkie, pomalowane na czerwony kolor paznokcie to mój znak rozpoznawczy. W nowej odsłonie czuję się jak bohaterki filmu 'Mad Men' - zwłaszcza z początkowej dekady historii pokazanej w kultowym serialu o amerykańskiej branży reklamowej.
Najbardziej zadziwia mnie jednak to, że taki kształt jest optymalny do zapuszczania długich paznokci. Mam wrażenie, że przez spiłowanie po bokach paznokieć jest poddawany mniejszym przeciążeniom, niż ten o kwadratowym kształcie, lepiej trzyma się na nich lakier. Co prawda Iwona Kiwacka-Majerczyk z Mistero Milano zapewnia, że nie kształt, a prawidłowa pielęgnacja paznokci - a dokładnie macierzy paznokcia - pozwala zapobiec uszkodzeniom mechanicznym. Pozytywne zalety - jak na moje standardy - 'szponów' dostrzegł mój synek, który domaga się, żeby drapać go teraz po pleckach.
Po latach piłowania w bardzo określony sposób, muszę jeszcze popracować nad łukami w nowym kształcie - migdałki wymagają większej precyzji i wyczucia, gdzie jest środek paznokcia. Tylko w ten sposób kształt będzie symetryczny. Dopracowanie techniki dopiero przede mną, ale czuję, że ta zmiana była lepsza niż spontaniczne ścięcie grzywki czy rozjaśnienie włosów. Tym bardziej, że jak wnioskuję z Instagrama, idzie fala transferów z drużyn kibicujących kwadratom, do drużyn lubiących migdałki.