Na stronach internetowego magazynu 'G'rls Room' pojawiła się sesja zdjęciowa, w której wystąpiły koleżanki młodej fotografki Ady Zielińskiej. Żadna z dziewczyn nie jest modelką. 'G'rls Room' celebruje kobiecość, a jego założycielki podkreślają, że bardzo zwracają uwagę na to, w jaki sposób pisze się o kobietach.
- To ważne, w jaki sposób mówi się o prawach kobiet, seksualności, o pozytywnym podejściu do ciała i zmysłów. Postanowiłyśmy działać - jak potrafimy najlepiej - aby coś lub kogoś w tej kwestii zmienić. Oddajemy głos kobietom oraz wszystkim tym, którym równe prawa i tolerancja nie są obce. Wierzymy, że razem możemy zdziałać dużo dobrego - piszą na swojej stronie.
Sesja 'Najpiękniejsze' pokazuje kobiecość, ale i emocje, które jej towarzyszą: niepewność, wstyd, radość, w końcu rodzącą się pewność siebie. Przy okazji publikacji sesji zadałyśmy kilka pytań autorce, Adzie Zielińskiej.
Ada Zielińska, fotografka i pomysłodawczyni sesji: Zdjęcia powstały, bo chciałam rozbudować swoje portfolio o zdjęcia studyjne. To był pierwszy i priorytetowy cel tej zabawy. Gdzieś tam dojrzałam do decyzji, że zdjęcia to coś, co chcę robić i postanowiłam wydać sporą część jednej pensji na wynajem studia i ludzi do pomocy. Założyłam, że jednego dnia zrobię dwie sesje. I zrobiłam.
Na pierwszy raz w studio chciałam czuć się dobrze, więc zaprosiłam tam swoje koleżanki na babską niedzielę. Wszystkie wiedzą, że zajmuję się fotografią, ale do tej pory moja twórczość jako fotografa skupiała się głównie na podpalaniu i topieniu samochodów.
Na tę sesję miałam konkretny pomysł wizualny. Światło, szlafroki (dzięki uprzejmości Vanity Nap), lata osiemdziesiąte. To, w jakiej formie złożyłam, opisałam i opublikowałam serię 'NAJPIĘKNIEJSZE', to wynik obserwacji i emocji, które panowały podczas zdjęć.
- Nie. To miały być zdjęcia w bieliźnie, w szlafrokach. Pokazanie piersi było pomysłem moich modelek.
- Na pewno wyzwaniem było przełamanie się we wspólnej garderobie. Poprosiłam, żeby dziewczyny przyniosły swoją bieliznę. Niektóre z nich były bardzo nieśmiałe, a inne od razu zaczęły przebierać się jak na basenie. Następnie Laura, makijażystka, zaczęła malować dziewczyny po kolei. Miały się świecić, jakby był gorący wieczór przy zachodzącym słońcu. Dziewczyny już wtedy bardzo się sobie podobały. Chodziły w szlafrokach i robiły sobie selfie. To było strasznie słodkie, fajne, podobały się sobie!
Przy pierwszym ustawieniu zaczęła się fala narzekań: Ada, wyszczuplisz mi nogi? Jezuuu, jak ja mam siedzieć? Mam brzydkie cycki... Wszystkie słowa w dymkach to cytaty z sesji. Przełomowym momentem okazała się chwila, kiedy dziewczyny zobaczyły podgląd zdjęć z mojego aparatu na monitorze - wyglądały pięknie. Wtedy wyluzowały się kompletnie, pozowały, ustawiały się. Po każdej krótkiej serii zdjęć wszystkie biegły do monitora zobaczyć, jak wyglądają i czuły się coraz bardziej pewnie. Czułam tę energię i bardzo się z niej cieszyłam.
Myślę, że pomogły też totalnie babskie tematy, wymianki kolczykami, a nawet bielizną. Miałam wrażenie, że przy zrzucaniu staników dziewczyny zapomniały kompletnie, że w studiu jest z nami chłopak od światła i pomocnik studia. To był totalnie babski dzień, wszystkie mi za to dziękowały.
- Myślę, że wszystko zależy od klimatu. Ja jestem raczej wyluzowana i myślę, że rozumiem ludzi, starałam się nie pokazywać stresu, powiedziałam dziewczynom, że mogę fotografować je w bieliźnie i szlafroku, jeśli będą się lepiej czuły.
- Najwięcej przyjemności sprawiła mi sama obserwacja. Stresowałam się, że coś pójdzie nie tak. I oczywiście popełniłam kilka błędów, ale po to też ta sesja była - żeby się czegoś nauczyć. Najfajniejszy moment dla mnie to to, że dziewczyny się sobie podobały i dobrze się bawiły. Że między pozami tańczyły do Beyonce, która leciała z głośników.
Nie, one działały tak na siebie nawzajem. Przygotowania w garderobie to było przełamanie wstydu, obserwacja i ciekawość - jakby to, że zdjęły z siebie ubrania, zrodziło bliską relację w trybie przyspieszonym.
- Postarałam się w postprodukcji, żeby były zadowolone. Na końcowych zdjęciach powklejałam je z różnych ujęć, żeby wszystkie wyglądały dobrze - trudno było o to zadbać na planie. Dziewczyny były bardzo zadowolone ze zdjęć. Podobało im się to, że dodałam nasz dziewczęcy czat w dymkach do zdjęć.