Karina jest szczupła i dobrze zbudowana. Sport uprawia regularnie od 10 lat, choć nic nie wskazywało na to, że stanie się stałym elementem jej życia. W szkole regularnie migała się od ćwiczeń, uciekała z lekcji WF-u i, jak sama przypuszcza, jest jedyną maturzystką w Polsce, która pisała referat z WF-u, żeby zaliczyć przedmiot przed maturą.
- Jestem, a raczej byłam, królową słomianego zapału - mówi o sobie Karina, dziennikarka, maratonka, biegaczka górska, wielbicielka siłowni i fitnessu. - Trudno mi nawet zliczyć, ile razy 1 stycznia, obiecywałam sobie, że "od tego Nowego Roku", już na pewno zacznę ćwiczyć 5 razy w tygodniu na siłowni i fitnessie, będę jeść zdrowe jedzenie i nie tknę słodyczy, ani fast foodu. Rzecz jasna, nigdy mi się nie udało wytrzymać dłużej niż dwa, góra trzy, tygodnie. Z czasem nauczyłam się jednak rozpoznawać i nie ulegać własnym wymówkom i słabościom.
Karina znalazła kilka sposobów na siebie i swoje lenistwo, którymi zaczęła się dzielić z innymi dziewczynami, żeby pomóc im wytrwać w sportowych postanowieniach. - Wydaje mi się, że je rozumiem, a one mogą przyjąć moje argumenty, bo jestem amatorką, a nie zawodowym sportowcem - tłumaczy Karina. - Większość z nas musi wyrywać czas na ćwiczenia, kombinować ze zdrowym odżywianiem i pilnować czasu na sen, bo tempo życia jest często mordercze.
Opracowała kilka patentów i - po odpowiednim przygotowaniu merytorycznym - postanowiła podzielić się nimi z innymi kobietami prowadząc warsztaty motywacyjne. - Mnie, dzięki kilku prostym zasadom, udaje się nie uciekać od sportu już od 10 lat - dodaje Karina.
Każde warsztaty motywacyjne dla dziewczyn, Karina zaczyna od pytania o sukienki, wiszące w szafach uczestniczek. - Zakładam, że każda z was ma umowną małą czarną, w której wie, że zawsze dobrze wygląda i nie musi sprawdzać co chwila w lustrze, czy nic się nie przesunęło w ułożeniu tkaniny - zgaduje Karina. - Chciałabym, żeby wasze ciało było dla was taką małą czarną, czyli czymś, w czym dobrze się czujecie, nawet jeśli macie kilka zbędnych kilogramów.
Kiedy w wieku 26 lat Karina "po raz 58. w życiu", jak sama opowiada, zapisywała się na fitness, pomyślała, że tym razem uda jej się wytrwać. - Nie będę jednak ukrywać, że zastosowałam wtedy jeden z moich "myków", zmniejszających ryzyko ucieczki z kolejnych treningów - przyznaje Karina. - Zaangażowałam do ćwiczeń przyjaciółkę, którą namówiłam na wspólne treningi. Jej towarzystwo zobowiązywało mnie do przyjścia. Poza tym, wstyd mi było przyznać się jej, że zwyczajnie nie chce mi się gimnastykować, że wolę poleżeć na kanapie, zjeść chipsy i obejrzeć serial na Netflixie.
Przyjaciółka dla Kariny stała się jednym z czynników, które spowodowały, że wytrwała i nie zrezygnowała z treningów. - A dziś, sport jest dla mnie tak naturalny jak spanie, oddychanie czy jedzenie - cieszy się. - I nie wyobrażam sobie, że mogłoby go w moim życiu zabraknąć.
Przyjaciółka, koleżanka, znajoma albo drużyna sportowa, do której się zapiszemy, to dobre wsparcie w regularnych ćwiczeniach, ale nie jedyne. - Przy moim słomianym zapale do wszystkiego, wiem, że nie mogę sobie odpuścić, bo jeśli zrobię sobie dyspensę raz, to natychmiast zrobię ją i za drugim, trzecim i czwartym razem. Nagle okaże się, że w danym tygodniu nie ćwiczyłam ani razu. Znacie to?
Dlatego Karina na treningi chodzi siłą rozpędu, zaraz po pracy. - Po prostu wiem, że jeśli zahaczę o dom, to coś zjem, a jak zjem, to będę musiała odczekać, bo przecież z pełnym brzuchem nie mogę ćwiczyć. A żeby umilić sobie czas oczekiwania, włączę film albo przejrzę Facebooka i tym sposobem nigdy na trening nie dotrę - przyznaje.
Pomocne okazuje się także wybranie dyscypliny sportu, która jest nam bliska. Cross fit nie jest dla każdego, podobnie jak basen, rower czy joga. - Gdybym zapisała się na cross fit i miała znosić mroczki przed oczami, to pewnie bardzo szybko porzuciłabym ćwiczenia - śmieje się Karina. - Dlatego zdecydowałam się na bieganie i siłownię, co zawsze jest dla mnie przyjemnością, bo to rodzaj sportu, który zwyczajnie lubię.
Według ekspertów najlepsze efekty w sporcie można osiągnąć, gdy łączymy motywację zewnętrzną z wewnętrzną. Do zewnętrznych czynników zalicza się oczekiwania bliskich, panującą modę, przekaz płynący z mediów, możliwość zdobycia nagród, popularności czy podziwu. Wewnętrzna motywacja, zawsze przynosi lepsze efekty, a jest nią choćby chęć bycia zdrowym, sprawnym, silnym, czy pragnienie realizowania hobby, poznania nowych ludzi, dobre samopoczucie.
- Czytałam, że wiele kobiet zaczyna ćwiczyć, żeby odegrać się na ex - mówi z uśmiechem Karina. - Zdaje się, że jest to czysto zewnętrzna motywacja, ale ja uważam, że jeśli jest skuteczna, to czemu nie.
Jako dobre przykłady motywacji wewnętrznej Karina podaje chęć pozbycia się zadyszki przy wchodzeniu po schodach, przygotowanie do zdobycia wymarzonego szczytu górskiego, nauczenie się nowej aktywności, np. pływania czy możliwość zjedzenia słodyczy od czasu do czasu, ale bez zbędnych wyrzutów sumienia.
- To, co może motywować niektórych, to chęć rywalizacji i zdobycia dobrego wyniku - podpowiada Karina. - Mnie motywuje złożenie publicznej deklaracji do ćwiczeń, choć wiem, że czasem może spotkać się to z hejtem. Ja jednak ryzykuję i chwalę się w mediach społecznościowych osiągnięciami. Mówiąc światu o tym, że ćwiczę, nie mam wyjścia, muszę to robić, bo potem świat mnie z tego rozliczy, pytając o postępy. Poza tym, powiedzmy sobie szczerze, kciuk w górę na Facebooku, czy serduszko na Instagramie, dają mi motywacyjnego kopa.
Karina przestrzega też przed wpadnięciem w pułapkę ważenia się. - Lepiej fotografować się i mierzyć obwody, zamiast ważyć, bo kiedy tkanka tłuszczowa zacznie zmieniać się w mięśnie, to patrząc tylko na kilogramy, możemy być mocno zawiedzeni.
Jeśli nie mamy dobrze wyznaczonego celu sportowego, to cały nasz zapał może szybko minąć. - Pomocna okazuje się opracowana przez coachów metoda SMART, gdzie każda literka jest skrótem niosącym konkretne znaczenie - wyjaśnia Karina.
- Jeśli jako cel postawimy sobie bieganie, to nie jest to zbyt konkretne, bo nie precyzujemy, kiedy zaczniemy to robić, jak często, przez ile miesięcy, albo do czego te treningi biegowe mają nas przygotować - precyzuje Karina. - Znacznie lepszym określeniem celu będzie powiedzenie, że przebiegniemy np. 10 kilometrów podczas biegu 'Biegnij
Warszawo'. Im bardziej szczegółowo opiszemy swój cel, tym większe prawdopodobnieństwo, że uda nam się go zrealizować.
- Jeśli jesteśmy na początku naszej sportowej drogi albo mamy chwilową ćwiczeniową "zapaść", to dobrze pomyśleć o swoich mocnych stronach, które w takiej chwili wyciągną nas za uszy, albo po prostu pomogą zacząć - dopinguje Karina.- Może okazać się, że mamy świetne umiejętności organizacyjne i możemy stworzyć lokalną grupę biegową mam, albo stać się liderką drużyny siatkówki.
Karina poleca też zrobienie 'ściągi z WF-u' i wypisanie na niej działających już grup sportowych w swojej okolicy, np. grupy biegowej, otwartych treningów kolarskich albo rolkarskich, jogi na świeżym powietrzu. - To nam gwarantuje nowe znajomości i motywację do treningów - zachęca Karina. - Warto obserwować osoby aktywne, choć zawsze lepiej śledzić poczynania znajomych, niż zawodowych sportowców, bo osiągnięcia ludzi nam podobnych są dla nas bardziej realne. Sportowcy oczywiście też są fajną inspiracją, ale jednak porównywanie się do kogoś, dla kogo sport jest codzienną pracą, paradoksalnie, może zadziałać demotywująco, a przynajmniej dołująco.
Kogo zatem śledzić? Inspirujacy może być blog TriMamy, która została mamą trzeciego dziecka i trenuje triathlon. Interesujący jest też profil Mamy Czwórki, która, jak sama nazwa bloga podpowiada, ma czworo dzieci, a jej mąż jest marynarzem, więc domem zarządza sama, jednocześnie znajdując czas na sport. - Jest cała masa dziewczyn podobnych do nas, z którymi możemy się utożsamiać - zachęca Karina.
Pomocne mogą być też aplikacje na smartfony, które pomogą nam liczyć kilometry, czas, kalorie, wyznaczać trasy.
Gdy zbliża się moment podjęcia realizacji sportowego zadania problemy mnożą się same. Ćwiczyłabym, ale... nie mam towarzystwa, brak mi pieniędzy, nie starcza mi czasu. Na każde takie 'ale' Karina znajduje kontrargument.
- Rozumiem, że można wstydzić się pójść samej na siłownię gdzie ćwiczy cała masa znacznie lepiej od nas wysportowanych osób, a my nawet nie umiemy obsłużyć maszyny - usprawiedliwia. - Tu pomocne może być znalezienie towarzystwa, o czym już mówiłam, ale również zapisanie się do klubu, który organizuje darmowe treningi pokazowe np. z kettlami, cross fitowe, jogowe, biegowe. To świetna okazja, żeby poćwiczyć z fajnymi, wykwalifikowanymi trenerami.
Z taką wiedzą, można potem bez stresu iść do swojej siłowni i korzystać z urządzeń. Kto jeszcze może nam ułatwić sportowy start? Choćby Night Runners, organizacja zrzeszająca biegaczy w całej Polsce. Mamy Ruszamy motywują darmowymi treningami. Płaci się jedynie za nieobecności na zajęciach, na które wcześniej się zapisało.
Na argument o braku czasu Karina również znajduje odpowiedź. Po pierwsze, podpowiada kluby, w których symultanicznie prowadzone są zajęcia dla dorosłych i dzieci albo zajęcia, na które można zabrać syna czy córkę. Dla osób pracujących w korporacjach, rozwiązaniem mogą być zajęcia w porze lunchu, a dla szczególnie zapracowanych, coraz bardziej popularne treningi 30-minutowe. Osoby niezwykle dobrze zorganizowane mogą ćwiczyć w domu, kiedy dzieci już śpią, a biegacze zakupić wózek biegowy i pokonywać trasy z maluchem.
Brak finansów, to też nie kłopot. - Naprawdę nie trzeba mieć leginsów za 300 złotych - stwierdza Karina. - Równie dobrze sprawdzi się kupiona na wyprzedaży odzież z Decathlonu, outletu albo second handu. Najważniejsze są buty i w nie warto zainwestować. A żeby nieco obniżyć ich koszt, można je kupić na wyprzedaży.
Karinie bardzo często nie chce się iść na trening. Zawsze wtedy stawia sobie kilka ważnych, motywujących pytań, które jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, pomagają spakować torbę treningową i wytrwać w sportowym postanowieniu. Wszystkie zaczynają się tak samo: czy jesteś gotowa na...?
- Gdy na te wszystkie pytania odpowiadam przecząco, to jest to dla mnie najlepsza motywacja, żeby ćwiczyć dalej - podsumowuje Karina.