Ewa Farna przytyła! Wielka sensacja, którą żyły plotkarskie portale - nie tylko polskie, bo jak się okazało także i czeskie. Kiedy dziennikarze zorientowali się, że Farny fani stoją za nią murem, zmienili front i zaczęli punktować czeskie piosenkarki i ich sylwetki.
Na szczęście główna bohaterka tego zamieszania zachowuje zimną krew i zdrowy rozsądek, mówiąc: - Powiem szczerze, że mam gdzieś, że jestem gruba. Niech se piszą! Jestem dziewczyną w wieku jeszcze ciągle nastoletnim, rozwijam się, tu mi przyjdzie trzy kilo, tam mi odjedzie trzy... Jestem zdrowa i cieszę się z tego. Nie interesuje mnie, czy mam większy brzuch. Lubię siebie, swoją sylwetkę, jak mam słabszy dzień, to mówię sobie: przecież Beyoncé i Rihanna też nie są patykami. I od razu mi lepiej.
Wokalistka dodała także gwoli wyjaśnienia (które umówmy się - wcale nie było konieczne): -Prawda jest taka, że przez pół roku zakuwałam jak głupia, kosztowało mnie to wiele nieprzespanych godzin i kilka kilogramów w biodrach. Akurat ja mam tak, że kiedy jestem zestresowana, to dużo jem, a ostatnio miałam i mam dużo na głowie.
Modelka o krągłych biodrach i pokaźnym biuście nie okazała się sensacją kilku miesięcy. W gazetach i reklamach zagościła na dłużej i sprawiła, że jest kojarzona nie tylko z twarzy, ale także z nazwiska (tylko topmodelki mogą poszczycić się taką rozpoznawalnością).
Kate nie miała zamiaru chudnąć, wysyłając jasny przekaz - albo bierzecie mnie taką, jaka jestem albo nie bierzecie wcale. Pierwsi odważni postanowili wykorzystać jej seksapil do swoich celów reklamowych - stąd pojawienie się Upton w reklamach Dooney&Bourke oraz Guessa, w których Kate została wystylizowana na pin up girl.
Kiedy urodą modelki zainteresowała się redakcja magazynu Muse, wiadomo było, że jej droga na świata mody niebawem staniem przed nią otworem. Po drodze miała jeszcze miejsce symboliczna akceptacja ze strony cesarzowej mody, szefowej amerykańskiej edycji miesięcznika Vogue.
Jak się nie ma idealnej figury, to trzeba mieć nerwy ze stali. Bo jak inaczej znieść publiczne analizowanie sylwetki, podliczanie, ile centymetrów/kilogramów przybyło i na dodatek gdzie? Badania naukowe dowodzą, że 97 procent kobiet przyznaje, że przynajmniej raz dziennie ma kryzys i myśli o swoim ciele z nienawiścią, a przeciętna niewiasta ma codziennie aż 13 negatywnych myśli na temat swojego wyglądu.
Podziwiamy więc Joannę Liszowską, za to że jest, jaka jest i wygląda, tak jak wygląda. Mamy także nadzieję, że po jej szczerym wyznaniu, że ma predyspozycje to wahań wagi, wszyscy dadzą jej wreszcie święty spokój, bo takie wałkowanie krągłości nie służy ani wadze, ani samoocenie.
2013 rok zdecydowanie powinien zostać zapamiętany jako ten, w którym media i firmy odzieżowe pochyliły się nad tematem pulchniejszych kobiet, stanowczo odcinając od lansowanego od dobrej dekady przekonania, że żeby być atrakcyjnymi musimy wyglądać jak modelki. Mała poprawka. Żeby być ponętne i seksowne możemy wyglądać jako modelki. Zwłaszcza jak modelki plus size.
Fatkini powstało z połączenia słów fat i bikini (w wolnym tłumaczeniu można by je przełożyć na polski jako na grubkini). Autorką tego określenia jest blogerka Gabi Gregg, która od 2008 roku udowadnia, że interesowanie się modą to nie tylko domena kobiet w rozmiarze XS. Gabi - oprócz tego, że żyje modą, na tle innych blogerek wyróżnia się rozmiarami, a także tym, że jej dewizą jest ignorowanie zasad i trendów.
Gabi Gregg nie ogranicza się wyłącznie do słów i słowotwórczych działań. Sama zakłada kostium dwuczęściowy i namawia inne kobiety o krągłych figurach do czerpania radości z bycia na plaży i samoakceptacji. Na swoim blogu, pokazując się w dwuczęściowym bikini w czarno-białe pasy, daje dobry przykład, pisząc, że: - Chociaż w tym kostiumie mój biust jest jeszcze większy niż zwykle, nie rusza mnie to!
Fot. GabiFresh
Takie działanie wymaga jednak odwagi. - Od lat noszę kostium jednoczęściowy - tłumaczy znajoma po czterdziestce. - Moje ciało już dawno nie wygląda dobrze, po dzieciach mam rozstępy na brzuchu i cesarskim cięciu. Szpeci je także blizna po wyrostku i fałdy tłuszczu. Nikt mnie nie namówi na dwuczęściowy kostium! - zarzeka się. - Nie mam ochoty wysłuchiwać wygłaszanych teatralnym szeptem komentarzy na mój temat! - dodaje.
Kwestia modelek plus size wzbudza wiele kontrowersji. Dla jednych większe modelki wyglądają jak normalne kobiety, dla innych są... zbyt grube. Czy coraz częstsza obecność krąglejszych kobiet w reklamach będzie miała wpływ na odejście od kultu chudości? To się dopiero okaże.
Na stronie internetowej marki H&M można było w tym roku znaleźć kampanię reklamową kolekcji dla kobiet noszących rozmiar 44 plus, a w niej zdjęcia pięknej Jennie Runk. Na polskiej stronie zdjęcia znajdują się w sekcji dla większych kobiet, ale katalog ten zadebiutował bez oznaczeń dotyczących rozmiarów ubrań - po prostu na stronach z ubraniami na plażę. Jak uważa Jenna Sauers z Jezebel: - Większe kobiety powinny być w publikacjach modowych - ot tak, po prostu - bez stygmatyzowania rozmiarami ubrań, które noszą.
Szwedzka sieć sklepów z ubraniami Ahléns między stare - szczupłe manekiny, wprowadziła nowe - bardziej krągłe. Tę zmianę zauważyła i sfotografowała jedna z klientek, która przeprowadziła internetową akcję, zdobywając głosy poparcia dla zmian wśród manekinów.
W sferze deklaracji idea większych manekinów zebrała poparcie ponad 280 tys. użytkowników Facebooka, którzy mieli symbolicznie "dać like'a" lub udostępnić zdjęcie manekinów. A zdjęcie zrobiła Rebecka Silvekroon, która ma szansę stać się twarzą ewentualnych zmian w sposobie, w jaki komunikują się z klientkami (przy użyciu manekinów) sieciowe sklepy.
Na swoim blogu Katarzyna Pawlikowska - opisująca historię szwedzkich manekinów twierdzi, że to nie poza. - Dla mnie najciekawszy jest kontekst historii - kobiety, nawet bardzo młode, coraz częściej są świadomymi konsumentkami. Mają odwagę wołać - "Tak, tego chcemy!" Ciekawe, czy za moment zjednoczą się np. za pomocą Facebooka by zbojkotować jakąś międzynarodową sieć, która konsekwentnie i bez konsultacji traktuje je protekcjonalnie lub stwarza krzywdzący lub zwyczajnie nieprawdziwy obraz kobiety? Może po czasach rewolucji politycznych Facebook stanie się zarzewiem rewolucji konsumentek?
Wymienimy tylko dwie, ale pięknych Polek plus size pozujących do zdjęć jest więcej. Częścią z nich zachwycają się także producenci za granica i zatrudniają je do swoich kampanii.
Anna Jonik z agencji No Body's Perfect jako jedna z nielicznych modelek plus size pracuje także za granicą. Była twarzą marek: Carmakoma, Emma, Vittoria Giovanni i pozowała do zdjęć w kampanii reklamowej KappAhl oraz katalogów: Kiabi, Bon Prix. Jej twarz mogliśmy podziwiać na okładce Claudii, a sesje modowe oglądać - poza Claudią - także w piśmie Kobieta i Życie. Anna świetnie wypada reklamując ubrania i bieliznę.
Ewa Zakrzewska
- Ewa Zakrzewska jest bardzo znaną modelką w polskiej branży plus size - ma w niej największe doświadczenie - zapewniają przedstawiciele reprezentującej ją agencji No Body's Perfect. Brała udział w wielu sesjach komercyjnych, pozując do zdjęć w sukniach i reklamując bieliznę. Wielokrotnie gościła w programach telewizyjnych. Trafiła na okładkę magazynu Charaktery. Ma za sobą sesje zdjęciowe do magazynów: Naj, Joy, Kobieta i Życie oraz KMag. "Chodziła" w pokazach Moda na Plus, Gosi Baczyńskiej i Muses Urbańska&Komornicka. Ewa ma także na koncie epizod filmowy w teledysku Projektu Warszawiak.
Tylko pięć procent całej populacji Amerykanek ma ciało naturalnie zbliżone wyglądem do wzorca lansowanego w kampaniach reklamowych. Pomimo tego faktu, kobiety i tak dążą do ideału. Ważny głos w dyskusji na temat ciała, wagi i wzorców zabiera młoda gwiazda Jennifer Lawrence. - Kiedy ktokolwiek tylko zaczyna sugerować, że może powinnam przejść na dietę, natychmiast proponuję mu, żeby się bujał - powiedziała w wywiadzie dla "Harper's Bazaar". W innej rozmowie dodała, że: - Z niezrozumiałych powodów ludzie oczekują, że będziemy wyglądać jak wyczyszczone w programie graficznym modelki. I co? Mam się głodzić na dietach, żeby zadowolić innych? Nie ma mowy!
Lalki można by podzielić na dwie kategorie - te nieumalowane (udające pulchniutkie niemowlęta) oraz umalowane (wyglądające jak dorosłe kobiety).
Nikolay Lamm, absolwent Uniwersytetu w Pittsburgu zdemakijażował lalki Barbie przy pomocy programu graficznego. Lamm oprócz Barbie zajął się także odczarowaniem Yasmin firmy Bratz (wszystkie ich lalki mają gigantyczne usta) oraz Disneyowskiego Kopciuszka. Zmył z lalek wszystkie błękity, fiolety, róże, usunął także sztuczne rzęsy i rozjaśnił brwi. Po wyeliminowaniu kolorów rysy lalek stały się łudząco podobne do tych prawdziwych kobiet pozbawionych makijażu - naturalne twarze nadal są piękne, ale już nie tak wyraziste i zdefiniowane.
- Młodziej, ładniej, bardziej zwyczajnie - takie opinie na temat wyglądu lalek au naturel pojawiły się w komentarzach pod zdjęciami. Inni zarzucali, że cienie owszem zostały usunięte, ale nie podkład i korektor. Brak realizmu w pomyśle, który miał pokazać prawdziwe oblicze lalek?
Dlaczego kobiety chcą być szczupłe, a nie ma marzą o tym, żeby być umięśnione? Ze zmianą myślenia na temat figury i ciała bardzo skuteczne - co pokazują przesyłane trenerce metamorfozy jej fanek - walczy Ewa Chodakowska. Chodząca reklama swoich programów fitness wprowadziła nową kategorię. Do szczupłych i puszystych dołączyły dziewczyny z jej szkoły, czyli umięśnione.
Rzecz jasna nie każdemu to się podoba - niektórzy piszą: "takie mięśnie na brzuchu jak chłop, blee", ale przyznajemy, że alternatywa jest. I to jest świetna. Ciało to jedno, liczy się, że w głowach ćwiczących także wiele się przestawia!