Kobieca strona Gazeta.pl - Polub nas!
Tabletki z tasiemcem, które mają spowodować szybkie odchudzanie nie są wymysłem naszych czasów. Także nasze babcie "zajadały się" jajeczkami tasiemców. Nie kupowały ich jednak w tabletkach (a w takiej formie do dzisiaj znajdziemy je w sklepach internetowych), były sprzedawane w słoikach!
Plakat z początku XX wieku reklamujący tę niesamowicie skuteczną i wyjątkowo niebezpieczną dietę głosił: "Tłuszcz jest twoim wrogiem, który skraca życie. Wygnaj go. Jak? Z pomocą odkażonych tasiemców zapakowanych w słoiki".
Metoda była opisana oczywiście jako bezpieczna i skusiło się na nią wiele pań. Przekonane, że pozbycie pasożytów z organizmów, po osiągnięciu wymarzonej wagi, nie będzie trudne, przeżywały przykre i bolesne rozczarowanie. Tasiemiec, który przyczepił się do ścianki jelita, rósł i osiągał nawet kilka metrów długości. Nie zabijał od razu. Wyniszczał organizm, pozbawiał go niezbędnych do życia substancji. "Odchudzaniu" towarzyszyły wymioty, biegunka, często też pojawiało się zapalenie opon mózgowych oraz demencja.
Polak Maksymialian Faktorowicz, kosmetolog i założyciel firmy Max Factor, był prawdziwym wizjonerem. Produkował kosmetyki w czasach, kiedy półprodukty były trudno dostępne. Wyemigrował najpierw do Moskwy, następnie do Stanów Zjednoczonych, gdzie pracował dla największych gwiazd Hollywood.
Wizażysta i kosmetolog opatentował również kilka wynalazków. Jednym z nich był mikrometr. Urządzenie służyło do pomiaru twarzy klientów. Dzięki niemu makijażysta wiedział, którą twarz należy zwiększyć lub zmniejszyć. Dzisiaj nazwalibyśmy taką metodę konturowaniem, wtedy był to kalibrator piękna.
Mikrometr przypomina raczej narzędzie tortur niż przyrząd kosmetyczny, więc trudno uwierzyć, że był wykorzystywany na planach filmowych, podczas charakteryzacji gwiazd. Firma Max Factor nadal utrzymuje, że mikrometr pomógł założycielowi lepiej zrozumieć kobiecą twarz.
Niewiele osób wie, że zanim zapanował trend na śnieżnobiałe zęby, w niektórych rejonach świata je czerniono! Ohaguro, bo tak nazywa się ten zabieg, był jednym z elementów japońskiej ceremonii Mogi, czyli wejścia młodej dziewczyny w wiek dorosły. Czarne zęby oznaczały, że jest ona już gotowa, aby wstąpić w związek małżeński.
Nastolatkom - w obrzędzie brały udział dziewczęta w wieku od 12 do 16 lat - czerniono zęby za pomocą roztworu żelaza w kwasie octowym. Taki preparat z dodatkiem taniny nakładano przez kilka dni. Takie oszpecenie miało zapobiegać przyszłym zdradom małżeńskim. Na szczęście władze japońskie zakazały tego zwyczaju w 1870 roku.
Kobiety w XIX wieku też bywały zmęczone i zrobiłyby wszystko, aby mimo nieprzespanej nocy, intensywnej pracy wyglądać świeżo i młodo. Odkryciem tamtego stulecia była arszenikowa dieta. Według serwisu mentalfloss.com arszenik był spożywany przez wiktoriańskie damy, które chciały pozbyć się uczucia chronicznego zmęczenia, poprawić wygląd skóry i wyostrzyć wzrok.
Zazwyczaj panie doprowadzały swój organizm do skrajnego wycieńczenia. Zatrucie arszenikiem powodowało biegunkę, wymioty, niekontrolowane skurcze mięśni, wypadanie włosów i drgawki.
Według ówczesnych znachorów należało przyjmować jedną pigułkę z arszenikiem dziennie. Nie można było przestać, ponieważ groziło to śmiercią.
Krępowanie stóp było praktykowane jeszcze w XX wieku! Ten chiński zwyczaj miał za zadanie skrócenie stóp młodych dziewczyn z wyższych klas społecznych, aby poruszały się z większą gracją i wzbudzały większe zainteresowanie u mężczyzn. Skutkowało to oczywiście okropnym bólem i stałymi deformacjami, a panie mogły pokonywać pieszo tylko krótkie dystanse.
Obyczaj ten zapoczątkowała konkubina Yao Ning na dworze cesarza Li Houzhu w X wieku. Władca faworyzował ją, ponieważ, dzięki mniejszym stopom, tańczyła lepiej od innych kobiet.
Krępowanie stóp polegało na obandażowaniu stóp w taki sposób, aby zgiąć palce w kierunku pięty. Łamano w ten sposób kości śródstopia. Najkrótsze stopy miał dzięki temu 7-10 cm długości. Zabieg zazwyczaj zaczynano przeprowadzać już u 5-letnich dziewczynek, z których na skutek zakażeń i ran umierało około 10 proc.
Na szczęście zakazano tego zabiegu w 1949 roku. Wyplenienie krępowania stóp nie było łatwe. Zwyczaj tak silnie wrósł w tradycje kraju, że pomogły dopiero groźby śmierci dla matek, które zmuszą do tego swoje dzieci.
Moda na blade twarze ogarnęła europejskie dworu w XVII wieku. Pudru używali wszyscy - i mężczyźni, i kobiety. Miał on nie tylko wygładzić cerę, wyeliminować rumieńce, lecz także przykryć brud. Najczęstszym składnikiem pudru był biały ołów, kreda i rtęć.
Te substancje regularnie wklepywane w cerę prowadziły nie tylko do problemów skórnych, lecz także poważnych chorób. Ludzie masowo skarżyli się na nadciśnienie tętnicze, neuropatię, a wielu umierało z powodu niewydolności krążenia poprzedzonej zatruciem organizmu.
Kobieca strona Gazeta.pl - Polub nas!
Kobiety od zawsze chciały mieć idealne, jak najszczuplejsze kształty. W XIX wieku za wzór do naśladowania uchodziła Elżbieta Bawarska, żona Franciszka Józefa i cesarzowa Austro-Węgier, znana wszystkim jako Sissi, która miała w tali zaledwie 47 cm!
Panie marzące o takiej figurze głodziły, ale przede wszystkim nosiły za ciasne gorsety. Moda na tę garderobę pojawiła się już XVI wieku i przez kilkaset lat sprawiała, że za pomocą metalowych fiszbin kobiety potrafiły zmniejszyć swoją talię do zaledwie 30-40 cm. Usztywniacze wbijały się tak ciasno w ich ciała, że bardzo często dochodziło u nich do zaburzeń krążenia, a nawet przemieszczania się wątroby.
Te bardziej zdesperowane i zamożniejsze panie decydowały się nawet na usuwanie części żeber. Mimo że grozi to deformacją klatki piersiowej, chorobami narządów oddechowych czy nerek, kobiety poddają się tej operacji nawet dzisiaj. Na taki zabieg zdecydowała się np. modelka Pixiee Fox, która usunęła 6 żeber, aby upodobnić się do postaci z kreskówki.