Nigdy się nie malowałam, bo po prostu nie umiałam. Zazdrościłam koleżankom równych kresek i idealnie rozczesanych rzęs. Moje kolejne próby, zwykle poprzedzone oglądaniem tutoriali na YouTubie, kończyły się fiaskiem. Zazwyczaj po godzinie od zrobienia makijażu moje oczy przypominały "oczy pandy". Rozmazany tusz, zrolowane cienie do powiek... Niedawno miałam okazję porozmawiać z profesjonalną makijażystką. Dzięki jej radom i kilku kolorowym kosmetykom, które mi poleciła, w końcu potrafię sama się umalować! Nie jest to oczywiście wyrafinowany makijaż. Mocne szminki, konturowanie twarzy i mieniące się kolorami cienie to nie dla mnie. Stawiam na minimalizm - podkreślenie oczu i trwałe ujednolicenie kolorytu skóry. Od czegoś trzeba zacząć!
fot. archiwum redakcji
Krok 1 - nawilżanie skóry. Nie zapominaj o maseczkach i codziennej pielęgnacji
Jak dowiedziałam się podczas rozmowy z makijażystką - trwały make-up to nie tylko kolorowe kosmetyki. Jeśli chcemy, żeby makijaż przetrwał całą noc (albo przynajmniej 8 godzin w pracy) trzeba zacząć od podstaw. W tym wypadku od porządnego nawilżenia skóry i pozbycia się ewentualnych worków pod oczami. Nic tak nie psuje makijażu jak podkrążone oczy.
1. Maseczka nawilżająca, Rubber Mask Moist Solution (Dr. Jart+), cena około 40 zł
Przynajmniej raz w tygodniu i zawsze przed "wielkim wyjściem" poświęcam dodatkowe pół godziny na cudowną maskę kauczukową. Wygodna w aplikacja rewelacyjnie nawilża skórę. Ładnie pachnie, a cera jest po niej wyjątkowo gładka i miękka w dotyku. Kolejne kosmetyki trzymają się na tak nawilżonej skórze naprawdę znacznie lepiej. Jedyną wadą tej maski jest jej cena. Nie oszukujmy się, jak na jednorazową aplikację, jest dość droga.
2. Krem nawilżający do twarzy, Azelac Moisturizing Cream (Sesderma), cena około 100 zł
W młodości walczyłam z trądzikiem, który czasem zaskakuje mnie i teraz. Do tego moja skóra z mieszanej stała się odwodniona. Potrzebuję mocnego nawilżenia, najlepiej połączonego z zapobieganiem nawracającym problemom skórnym. Krem Sesdermy to moje najnowsze odkrycie. Pielęgnuje, łagodzi i odżywia nawet mocno opaloną (a więc i przesuszoną skórę). Wchłania się błyskawicznie, łagodzi, koi i z czasem ewentualne grudki. Po miesiącu stosowania skóra zyskała jednolity kolor. Krem jest lekki i idealnie sprawdza się jako baza pod podkład.
3. Krem wokół oczu, N.A.P. Pure Beauty Nano Eyes Cream Lift Collagen (Chantarelle), cena 189 zł
Dopiero niedawno przekonałam się do regularnego stosowania kremu pod oczy. Wydawało mi się, że wklepywanie kremu pod oczy trzeba zacząć wraz z pojawieniem się pierwszych zmarszczek. Niestety, jak się już pojawią, to się ich nie pozbędziemy. Warto zacząć wcześniej. Warto zapobiegać, a nie leczyć. Krem Chantarelle jest bardzo delikatny. Redukuje obrzęk i cienie, które pojawiają się z niewyspania czy przepracowania. Kiedy rano widzę u siebie skandalicznie wielkie worki pod oczami, zostawiam grubą warstwę kremu wokół oczu i czekam aż się wchłonie. Pomaga!
Długo myślałam, że makijaż to cienie pod powiek, tusz i szminka. Nic bardziej mylnego. Kolorowe kosmetyki to dopiero zwieńczenie dzieła. Nawilżona skóra jest ważna, ale też wszystkiego nie załatwi. Żeby makijaż przetrwał trudny dnia czy wieczorną imprezę musi mieć porządną bazę.
4. Podkład Double Wear Stay-in-Place Makeup SPF 10 (Estee Lauder), cena od 130 do 180 zł
Przyznaję - ten podkład jest dość drogi. Zdecydowałam się na niego, bo przeczytałam wiele pozytywnych recenzji w internecie i... byłam zachwycona próbkami, które dostałam kiedyś do zakupów w drogerii. Podkład jest lekki, nie roluje się, dopasowuje się do skóry. I reklamy nie kłamią - naprawdę utrzymuje się na twarzy do 15 godzin.
5. Gąbka do nakładania makijażu, Beauty Blender (Silenz Beauty), cena od 30 do 80 zł
O tej gąbeczce napisano już chyba wszystko. Wystarczy przeczytać kilka pierwszych recenzji, które wyskakują w wyszukiwarce, by nabrać przekonania, że naprawdę działa cuda. "Nie wyobrażam sobie makijażu bez użycia bb!", "Nie sądziłam, że w temacie gąbek coś może tak zaskoczyć", "Jeden z najfajniejszych gadżetów, jakie miałam", "Producent nie kłamie".
Beauty Blender na namoczeniu w wodzie powiększa się, nie wchłania podkładu i idealnie rozprowadza podkład. Nic dodać, nic ująć. Poradzą sobie nawet niewprawne ręce.
6. Baza pod cienie do powiek Eye Shadow Keeper (Inglot), cena: 49 zł
Zaprzyjaźniona makijażystka twierdzi, że baza pod cienie do powiek to element makijażu, o którym często zapominamy. Coś w tym jest, bo ja jej nigdy nie używałam. Nieważne czy kładziemy kilka warstw cieni do powiek, czy tylko kredkę, którą później rozcieramy. Bez bazy makijaż spłynie. Baza Inglota jest moją pierwszą. Jestem zadowolona - jest lekka, nie roluje się na powiekach, dobrze "trzyma" kredkę i cień.
Przechodzimy do najważniejszego - podkreślenia oka. W ruch idą kolorowe kosmetyki, z pośród których najważniejsza jest... kredka lub eyeliner. Zdaniem makijażystów najważniejsze jest podkreślenie oka, bo to kształtuje cały makijaż. Za sprawą kreski można pogłębić spojrzenie, zmniejszyć lub powiększyć oko. Istotne są tu nie tylko kredki i cienie, lecz też pędzelki, którymi będziemy nakładać makijaż.
7. Kredka do oczu (Diorshow Khol), cena około 100 zł
Przy robieniu kreski zaczynają się schody. Niby każdy wie, jak powinna wyglądać, ale w praktyce zawsze wychodzi krzywa, nierówna, gruba albo cienka. Testowałam najróżniejsze kredki i eyelinery do oczu. Drogie i tanie, cienkie i grube. Pożyczałam od koleżanek, żeby sprawdzić, czy ich są lepsze od mojej. Kredka Diora jest dość gruba. Jest przy tym bardzo miękka i nie podrażnia oczu. Zawsze maluję górną i dolną powiekę, do tej pory zawsze musiałam coś poprawiać, zmywać, rysować jeszcze raz. Z tą kredką udaje mi się za pierwszym razem. Może nie jest idealnie, ale nabieram wprawy. Póki co - mój ideał.
8. Pędzelek do makijażu 17TL (Inglot), cena 35 zł
Na co dzień nie jestem zwolenniczką mocnego makijażu. Tylko kredka i tusz. Wydawało mi się, że pędzelki są nie dla mnie - przecież nie nakładam cieni. Znowu nie miałam racji. Makijażystka pokazała mi, jak łatwym i prostym ruchem nałożyć cień na kredkę. Tak, cień na kredkę. Idealnie podkreśla, pogłębia spojrzenie. Kredka jest dzięki temu trwalsza. Taką cienką warstwę można też rozetrzeć, dzięki czemu można uzyskać efekt delikatnego smooky eyes. Bałam się "przyłożyć" pędzelek do oka. Ale to naprawdę daję superefekt i nie jest trudne! Nie jest trudne zwłaszcza z tym delikatnym pędzelkiem.
9. Paletka cieni do powiek (Sephora)
Paletkę Sephory dostałam w prezencie. Póki co używam wyłącznie ciemno szarego cienia, który nakładam pędzelkiem na kredkę. Jestem zadowolna - cień się nie rozmazuje, nie robią się tzw. oczy pandy. Trudno mi powiedzieć, czy cienie się "nie rolują", bo nie używam ich na całe powieki. Co do cieni mam minimalne potrzeby i ta paletka świetnie sprawdza się.
10. Zestaw do brwi (Too Faced), cena 125 zł
Mam ciemna oprawę oczu i nigdy nie przywiązywałam wagi do malowania brwi. Wystarczyło nadać im odpowiedni kształt i gotowe. Makijażystka przekonała mnie, że niewielkim nakładem czasu i pracy mogę uzyskać jeszcze lepszy efekt. Polecona przez nią "kaszmirowa glina", tak nazywa ją producent, to nic innego jak gęsta pasta. Kosmetyk nakłada się tak jak krem. Można użyć do tego dołączonego pędzelka. Wystarczy naprawdę maznąć brwi niewielką ilością, aby uzyskać delikatny, ale wyraźny efekt. Na koniec rozczesuje brwi szczoteczką (też z zestawu) i gotowe! Co ważne, pasta po wyschnięciu nie brudzi.
Czwartym najczęstszym naszym błędem jest nieutrwalanie makijażu. Nawet najpiękniejszych makijaż bez utrwalenia nie ma szans na przetrwanie całonocnej imprezy. Zanim jednak spryskamy twarz utrwalaczem, warto dopiąć wszystko na tip top i "wykończyć makijaż". W tym miejscu przyda się porządny tusz i kredka rozjaśniająca.
11. Tusz do rzęs, High Impact Mascara (Clinique), cena 99 zŁ
Dostałam próbkę o pojemności 3,5ml do zakupów w drogerii i na pewno kupię nowe opakowanie.Ta mascara nie uczula! To dla mnie bardzo ważne. W pracy zdarzało mi się trzeć umalowane oczy, bo moje wcześniejsze tusze raczej mnie podrażniały. Efekt - czerwone, zapłakane oczy. W przypadku mascary marki Clinique nie dzieje się nic z tych rzeczy. Jest to też jeden z nielicznych produktów przez mnie testowanych, który nie skleja rzęs i nie kruszy się. Nie będę kłamać - rzęsy nie są mocno wydłużone. Są podkreślone i lekko pogrubione. A mi właśnie o taki naturalny efekt chodzi.
12. Kredka rozjaśniająca, unosząca brwi (Too Faced), cena 89 zł
Kredka jest mięciutka i idealna do rozjaśnienia kącików oka oraz (zgodnie z jej prawowitym przeznaczeniem) do rozjaśnienia powieki i podniesienia łuk brwiowego. Wystarczy "maznąć" delikatną kreskę pod i nad brwiami, a następnie rozmazać palcem. Niby nic, a jednak końcowy efekt jest znacznie lepszy.
13. Wysuwany obrotowy pędzel do pudru (Sephora), cena 65 zł
Dziewczyny, które malują się, znają się na tym i kolekcjonują akcesoria do makijażu, pewnie wyśmieją moje odkrycie. Wysuwany pędzel Sephory pewnie nie nadaje się do profesjonalnego makijażu. Jednak idealnie sprawdza się kosmetyczce takiej amatorki jak ja. Jest niewielki i higieniczny dzięki mechanizmowi jak w pomadce. Świetny do podróżnej kosmetyczki czy do wrzucenia luzem do torebki. Nie gubi włosia (tego obawiałam się po przeczytaniu recenzji kilku internautek). Używam go do kompaktowego pudru, do lekkiego "omiecenia" i zmatowienia twarzy, a nie do profesjonalnego makijażu.
14. Utrwalacz makijażu (Inglot), cena 42 zł
Został ostatni element makijażu - utrwalenie. Mgiełka Inglota to kosmetyk, który poleciła mi koleżanka. Lubię w nim to, że "ściąga" z twarzy taką pudrową maskę, która chcąc nie chcąc czasem tworzy się podczas użycia wielu kosmetyków. Kilka "psiknięć" i twarz staje się bardziej naturalna, makijaż nie wygląda ciężko. I faktycznie utrwalacz działa. Kosmetyki utrzymują się na twarzy znacznie dłużej. Zaletą jest tez to, że chyba trudno przesadzić z ilością mgiełki. Czasem "psiuknę" o jeden raz za dużo, ale po wyschnięciu w ogóle tego nie widać.
Brakujące elementy
Aby makijaż był kompletny, wypadałoby wspomnieć o pudrze. Niestety nie znalazłam jeszcze tego idealnego, który spełniałby mojego oczekiwania, co do koloru, trwałości i trwałości. Testuje różne, do każdego mam jakieś "ale".
Podobnie ma się sprawa ze szminkami. Jest zwolenniczką naturalnych ust. Wybieram naturalne, czasem lekko koloryzujące pomadki. Nawilżenie przede wszystkim, za kolor podziękuję.