fot. archiwum redakcji
Kosmetyki Davines poleciła mi koleżanka, która zakochała się w odżywce do włosów Davines OI Oil. Swoją przygodę z produktami tej marki zaczęłam właśnie od niej. Później używałam szamponu Davines Nounou i odżywki nawilżającej w kremie Davines Momo. Teraz używam Davines Ol Oil, który chyba najbardziej mi pasuje. Jest lekki, świetnie się pieni i, mam wrażenie, bardzo porządnie oczyszcza włosy. Jest na tyle uniwersalny - przyjemnie pachnie, ale nieprzesadnie 'kobieco', że często pożycza go ode mnie mąż.
Szampon jest rewelacyjny, ale to nic w porównaniu z mleczkiem odżywczym Ol All in One Milk. Zakochałam się w nim. Noszę długie włosy, często związuje je gumką. To mleczka potrafi je okiełznać. Wygładza, ale bez efektu ulizania. Zabieram je ze sobą wszędzie.
Dlaczego warto stosować te kosmetyki razem? Bo efekt jest najlepszy! Nawilżają, wygładzają i głęboko odżywiają strukturę włosów.
Krem naprawczy Dermaceutic Regen Ceutic zaczęłam stosować w trakcie serii zabiegów Dermapen. Skóra jest wtedy podrażniona, zaczerwieniona, przesuszona. Potrzebuje dogłębnej regeneracji. Ten produkt nie tylko przyspiesza gojenie skóry po zabiegach estetycznych, ale przede wszystkim głęboko ją nawilża. Do tego stopnia spodobał mi się efekt dogłębnego nawilżenia, że choć skończyłam zabiegi, używam go dalej. Krem stosuje w tej chwili na noc. Postanowiłam też wypróbować krem z tej samej serii, ale taki, który będzie działał przeciwzmarszczkowo. I był to strzał w dziesiątkę.
Krem na dzień z koncentratem antyoksydantów napina skórę, ujednolica jej koloryt, a przy tym nawilża. Jest doskonałą bazą pod podkład. Te dwa kremy razem idealnie się uzupełniają. Nawilżają - co dla mojej odwodnionej skóry jest bardzo ważne - a przy tym działają szerzej - regenerują i działają przeciwzmarszczkowo.
Płyn micelarny do twarzy marki Resibo na stałe dołączył do mojej kosmetyczki. Jest lekko, idealnie zmywa resztki makijażu, pozostawia skórę nawilżoną. Strzał w dziesiątkę. Do tego zawiera wyłącznie naturalne składniki. Dla mnie kosmetyk, bez którego nie wyobrażam sobie ani jednego dnia.
Idealnym dopełnieniem codziennej pielęgnacji jest balsam do ciała Resibo. Przyjemny zapach, lekka konsystencja, nie zostawia tłustych śladów na ubraniach. Skóra jest dzięki niemu nawilżona i przyjemnie elastyczna. Dla lepszego efektu stosowałam dwa razy dziennie - rano i wieczorem.
Normalizujący żel do mycia twarzy to hipoalergiczny produkt opracowany z myślą o potrzebach skóry wrażliwej i skłonnej do alergii. Sprawdza się idealnie. Nie tylko skutecznie oczyszcza skórę, pozostawiając ją odświeżoną, ale nie przesuszoną, lecz także wygładza i dogłębnie nawilża. Nie zawiera żadnych sztucznych barwników czy parabenów. Idealne do codziennej pielęgnacji.
Podobnie zresztą jak hipoalergiczne tradycyjne polskie szare mydło. Jeśli nie lubicie mydeł w kostkach, to produkt, który jest skierowany właśnie do was. Nie pieni się bardzo, ale ja nie przepadam za nadmiarem piany. Mam wrażenie, że produkt, który przesadnie się pieni zawiera więcej sztucznych składników. Ten jest w 100 proc. naturalny. Wybrałam mydło z ekstraktem z lnu, bo jest cudownym uzupełnieniem pielęgnacji skóry suchej.
Bambusowy tonik Avebio na stałe zagościł w mojej łazience. Jest lekki, przyjemnie odświeża twarz, nie pozostawia skóry 'ściągniętej'. Podczas regularne stosowania znikają zaczerwienienia. Wystarczy odrobina, aby przemyć całą twarz. Jest bardzo wydajny. Cieszy mnie też jego wielkość - niewielka butelka o pojemności 100 ml - jest idealna na wakacje, można ją zabrać do kosmetyczki w bagażu podręcznym.
Po toniku nakładam serum do twarzy Avebio, które zgodnie z tym, co widnieje na opakowaniu, jest przeznaczone do każdego rodzaju cery. Stosuję je także pod oczy. Jego lekka konsytencja bardzo szybko się wchłania i skóra jest już gotowa na kolejny krem. Zostawia jednak lekko ziołowy zapach, który towarzyszy mi nawet po nałożeniu makijażu.
Jeszcze niedawno myślałam, że kosmetyki przeciwzmarszczkowe są przeznaczone tylko dla starszych kobiet. Kosmetyczka wyprowadziła mnie z błędu. Kremy tego typu najlepiej działają prewencyjnie, więc warto stosować je już w wieku dwudziestu kilku lat. Kremy Chantarelle poprawiają elastyczność skóry już po tygodniu. Cera staje się dzięki nim bardziej aksamitna i wygładzona. Do tego dogłębnie nawilżają i powodują, że cera staje się promienna.
Jeśli masz ochotę na domowe SPA, to ten zestaw jest dla ciebie. Najpierw peeling. Uwielbiam peelingi, bo mam skórę problematyczną, mieszaną, ze skłonnościami do zaskórników. Peeling łagodnie oczyszcza skórę, a kiedy zastyga, tworząc maskę, składniki odżywcze dogłębnie wnikają do głębszej warstwy skóry. Miłe uczucie. Pozostawia skórę napiętą i odżywioną.
Dopełnieniem rytuału domowego SPA jest dla mnie sól borowinowa marki Tołpa. Wsypuje zawartość torebki pod strumień bieżącej wody i po chwili cała łazienka wypełnia się kojącym zmysły zapachem. Po kąpieli skóra jest nawilżona, wręcz nie ma potrzeby stosować dodatkowo balsamu do ciała!
Nie mam wielkie problemu z cieniami po oczami. Dlatego nie potrzebuję bardzo intensywnych kosmetyków do pielęgnacji skóry wokół oczu. Chłodzący sztyft Tonymoly zapewnia przyjemne uczucie zimna po ciężkim dniu w pracy, relaksuje. A dzięki aplikacji za pomocą sztyftu, pozwala nawet lekko wymasować skórę.
Tusz do rzęs Tonymoly to nie tylko modny gadżet w torebce. 'Mała panda' podkręci rzęsy i delikatnie je przyciemni. Kosmetyk idealny dla dziewczyn, które nie chcą przerysowanego efektu. Muśniecie wystarczy, aby stworzyć wizerunek typu 'właśnie wstałam z łóżka'.