Trzydziestolatka i mama dwójki dzieci z cerą IDEALNĄ. Nie wytrzymałyśmy i zapytałyśmy: Jak to się robi?

- Jak można mieć aż tak idealną cerę! - myślę za każdym razem, gdy mijam Anetę Mazurek - warszawiankę, mamę dwójki dzieci, blogerkę. W końcu zapytałam, co trzeba robić, żeby mieć cerę wyglądem zbliżoną do jej. Niestety nie jest to takie łatwe.

Ależ piękna skóra!

Aneta Mazurek
Fot. Katia Gold

Z Anetą mijamy się podczas różnych wydarzeń, konferencji, spotkań prasowych. W pędzie rzucamy sobie kilka słów i lecimy dalej. Tym razem siedziałam koło Anety prawie godzinę i znów ponad kwadrans wpatrywałam się w jej nieskazitelną cerę. Nieskazitelną, czyli: bez ani jednego przebarwienia, widocznego pora, rozszerzonego naczynka, gładką, bez przesuszeń i zmarszczek, mlecznobiałą z delikatnym różem na policzkach. Nie wierzycie, że takie cuda się zdarzają? Zawsze kiedy widzę Anetę, także ciężko w to uwierzyć.

W końcu odważyłam się i zaproponowałam, żeby opowiedziała, jak udaje jej się osiągnąć tak niesamowity efekt. Może stosuje cudowny preparat, który załatwia sprawę przebarwień i czystych porów? A może ukrywa przed światem dermatolog-cudotwórczynię, która zna sposób na skórę bez skazy? Postanowiłyśmy więc w redakcji, że odkryjemy tajemnicę porcelanowej cery Anety. Czego się dowiedziałyśmy?

Aneta Mazurek
Fot. Archiwum prywatne

W życiu nie widziałam nikogo, kto miałby tak idealną, alabastrową cerę, z zupełnie niewidocznymi porami. Zawsze miałaś taką cerę? Czy może był moment, kiedy była problematyczna?

Aneta Mazurek, 32-letnia autorka bloga AM Journal, mama dwójki dzieci: Moja skóra tylko pozornie wydaje się taka idealna. Ponieważ w ostatnim czasie poświęciłam jej wiele czasu i mam diagnozy od kosmetyczki, a nawet chirurga plastycznego. Jedno mogę stwierdzić na pewno. Ze względu na swoje "walory" moja skóra ma szereg wad.

Jest skłonna do przesuszania się i podrażnień. Oprócz wcierania litrów balsamu, muszę stale pamiętać o odpowiednim nawodnieniu. Pobrałam nawet aplikację kontrolującą ilość spożywanych napojów. Jeśli chodzi o cerę, to ma ona zdecydowanie szlacheckie inklinacje. Latem powinnam ją ukrywać pod koronkowym parasolem. Nie mogę jej opalać, jest płytko unaczyniona i brakuje jej pigmentu. Rzeczywiście jest alabastrowa. Panie w punkcie badań analitycznych mnie uwielbiają. Nie mają problemu ze znalezieniem miejsca do wkłucia - wszystkie żyły widać jak na dłoni.

Czyli ten idealny koloryt - jak u porcelanowej lalki - to nie twoja zasługa?

- Koloryt to dzieło natury. Na co dzień używam tylko delikatnego podkładu z filtrem, zdarza mi się nieco zmatowić twarz ryżowym pudrem.

Ile w wyglądzie twojej skóry genów, a ile odpowiedniej pielęgnacji?

- Genów jest zdecydowanie za dużo. Przez nie mam więcej pracy. Chociaż skłamałabym mówiąc, że poświęcam sobie dużo czasu. Jestem kosmetyczną ignorantką i to na pewno potwierdzi moja kosmetolożka. Ona nazywa mnie pieszczotliwie "sucharkiem". I niestety jest w tym dużo prawdy.

Co jest dla ciebie najważniejsze w dbaniu o skórę?

- Systematyczność. Codziennie powtarzam sobie, że muszę znaleźć chociaż 20 minut dla siebie. ZAWSZE robię demakijaż, oczyszczam skórę i nakładam krem na noc. Nawet jak jestem bardzo zmęczona. Używam emulsji micelarnej, chusteczek, a następnie balsamu lub kremu. Ze względu, na jakość mojej skóry nie mogę pozwolić sobie na peeling inny niż enzymatyczny. Staram się - serio, serio - nakładać go co jakiś czas. Najchętniej jednak oddaję się w ręce kosmetolożki z salonu Carolina Clinic i pozwalam, by Ewelina robiła mnie "na ładną".

Jakich kosmetyków używasz? Co jest w nich dla ciebie najważniejsze?

- Na co dzień używam dermokosmetyków Cetaphil. To jest jedyny ratunek dla mojej skóry. Są bezwonne, niekomedogenne, czyli nie zapychają porów, i, co najważniejsze, nie podrażniają skóry. Podczas ich stosowania efekt nawilżenia utrzymuje się nawet przez 24 godziny, a biorąc pod uwagę mój tryb pracy, to dla mnie bardzo ważne. Używam ich także jako bazy pod makijaż.

Jakim zabiegom się regularnie poddajesz?

- Regularność... Z tym mam problem, ale ciągle obiecuję sobie poprawę. Wizyty w klinice medycyny estetycznej wymagają większego zaangażowania - przede wszystkim czasowego - niż domowa pielęgnacja. Nie jestem najłatwiejszą pacjentką/klientką, ale jakoś jeszcze mnie znoszą. Tak jak już wspomniałam, od lat korzystam z usług wspaniałej kosmetolożki. Ewelina Jatowt jak mało kto zna moją skórę. Robi wszystko, by pomóc mi utrzymać ją w dobrej kondycji. Ostatnio wykonywałyśmy zabieg Intracuticals Infuzja Rejuvenate - brzmi jak nazwa misji kosmicznej, prawda? Zabieg intensywnie nawilża skórę i poprawia teksturę cery, przez co twarz wygląda na młodszą i bardziej promienną. Przy okazji jest bardzo przyjemny i odprężający.

Czego absolutnie nie akceptuje twoja skóra?

- Wysokich temperatur, nieodpowiednich kosmetyków i zmian klimatu. Kocham podróże, ale zmiana wody zawsze negatywnie wpływa na moją cerę. Robi się bardziej złośliwa ode mnie. Objawia się to suchością (bez względu na ilość kremu), staje się szorstka i pojawiają się niechciane formy podskórnego życia. Staram się wszędzie zabierać ze sobą emulsję micelarną i używać jej bez wody. To jedyny ratunek dla mojej twarzy.

Czy twojej skórze w ogóle jest potrzeba mechanicznego oczyszczania?

- Jeśli rozmawiamy o twarzy, to nie. Mam surowy zakaz od mojego cerbera, którym jest kosmetolożka. Mechaniczne oczyszczanie tak cienkiej skóry powodowałoby dodatkowe podrażnienia i osłabiało jej kondycję. Używam oczyszczania enzymatycznego. Jeśli chodzi o ciało to lubię się nad sobą znęcać i robić sobie masaże drenażowe. Za każdym razem udaję, że pamiętam jak krąży limfa i wmawiam sobie, że obieram właściwy kierunek.

Mieszkasz w Warszawie, w dużym mieście. Jak radzisz sobie ze stresem oksydacyjnym, smogiem, typowym dla pracujących przed komputerem w biurowcach światłem UV?

- W mojej pracy bardzo duży nacisk kładę na przestrzeń, w której spędzam czas. Jest tam dużo zieleni i roślin oczyszczających powietrze z toksyn. Niestety masz rację, że praca przy komputerze nie służy naszej skórze. Ostatnio dowiedziałam się nawet, że niewłaściwa pozycja przy komputerze sprawia, że szybciej robi nam się "druga broda". Wynika to z pochylenia i patrzenia w dół. Ćwiczymy zatem skórę poprzez delikatne poklepywanie wierzchnią stroną dłoni - tak jak robiły to nasze babki narzędziem przypominającym łyżkę do butów.

Czy wiesz, jak twoja skóra będzie się starzeć? Co jej najbardziej zagraża?

- Starość dopada mnie na każdym kroku. Moja babcia - mimo 81 lat - nadal ma piękną skórę pozbawioną zmarszczek - poza mimicznymi, za które wszyscy ją kochamy. Najbardziej zagraża mi tempo życia i zapominanie o sobie. To wiem na pewno. Już teraz profilaktycznie dbam o skórę i staram się ją przekupić, by była ładna jak najdłużej. Czas pokaże, na ile podda się moim działaniom.