Justyna fascynuje się literaturą fanfiction od kilku lat. Zawodowo zajmuje się mediami społecznościowymi. Będzie naszym przewodnikiem po świecie fanfików i nie tylko...
Czytałam, gdy było jeszcze literaturą fanfiction, później przeglądałam już tylko wersję opublikowaną. Nie miałam jeszcze okazji mieć w rękach wersji polskiej, ale jestem jej bardzo ciekawa, zwłaszcza tego, jak poradził sobie tłumacz.
To typowe "czytadło" erotyczne, jakich wiele. Niektóre aspekty tej książki bardzo mi się podobały - jest emocjonalna, miejscami zabawna. Niestety bohaterowie są bardzo szablonowi, a styl pisania autorki miejscami nie do wytrzymania. Główna bohaterka jest głupia i naiwna, a ponieważ książka pisana jest w pierwszej osobie, czytelnik po kolejnym akapicie na temat "wewnętrznej bogini" ma ochotę wyrwać pejczyk panu Greyowi i przyłożyć Anastazji kilka razy dla przykładu.
Ponieważ odkryłam fanfiction dość późno, trafiłam na (tak nazywało się "Fifty Shades of Grey", czyli "50 twarzy Greya", gdy było jeszcze "fanfikiem"), gdy opowieść chyliła się już ku końcowi. Opowiadanie to było ogromnie popularne i polecane przez wiele osób z fandomu. Publikacji "50 twarzy Greya" towarzyszył skandal - autorka książki pokłóciła się z inną znaną autorką fanfiction i cały fandom podzielił się na obozy. Doszło nawet do gróźb w prawdziwym świecie, szantaży. Do tej pory nie cichną dyskusje na temat tego, czy etyczne jest publikowanie utworu, który pierwotnie nie był w pełni autorski.
Literatura fanfiction to opowiadania tworzone przez fanów danego zjawiska (książki, filmu, serialu, gry komputerowej, osoby publicznej) na kanwie fabuły utworu lub wykorzystujące jego bohaterów, czy też elementy świata. Najwięcej literatury fanowskiej powstaje obecnie na motywach "Harry'ego Pottera" i "Zmierzchu". Niektóre opowiadania kontynuują losy bohaterów lub rozwijają poboczne wątki, inne nie mają praktycznie nic wspólnego z oryginałem prócz postaci w nich użytych (np. Harry Potter bez magii, ale za to w glanach).
Po co i czemu się to pisze? Głównie dlatego, że nie chce się rozstać z ulubionymi postaciami i w ten sposób przedłuża się im życie. Również dlatego, że w fanfiction można sobie pozwolić na znacznie więcej niż w oficjalnej wersji i dotyczy to również treści erotycznych. Ogromna część literatury fanowskiej to erotyki lub wręcz porno, w tym takie, które poruszają tematy różnych "kinks"(czyli fetyszy), BDSM (ang. skrót od Bondage, Domination, Sadism, Masochism, czyli Uległość, Dominacja, Sadyzm i Masochizm) czy opisują relacje homoseksualne - głównie męsko-męskie, mimo, że pisane i czytane są przede wszystkim przez kobiety.
Po co pisze się porno? Chyba w podobnym celu, w którym tworzy się filmy pornograficzne - dla przyjemności, emocji, podniecenia. Znakomita większość porno-przemysłu kierowana jest do mężczyzn - w literaturze erotycznej i pornograficznej kobiety najwyraźniej odnalazły własną niszę. Tu dużo jest pozostawione wyobraźni, fascynująca jest też otoczka scen łóżkowych, czyli coś, czym od zawsze się interesowały czytelniczki romansów.
A czemu kobiety miałyby być zainteresowane męsko-męską erotyką? Jak napisała jednak z uczestniczek dyskusji na ten temat: "Jeden penis więcej! I zero dzielenia się z kobietami!" A na poważnie - to ciężko wytłumaczyć ten fenomen, podobnie jak nie ma wyjaśnienia, czemu lubimy ten, a nie inny rodzaj seksu czy wolimy brunetów lub blondynów.
Po prostu niektóre rzeczy są dla jednych osób podniecające, a inne nie. Jak długo mieści się wszystko w granicach przyjętych norm społecznych i dotyczy dorosłych osób, nie ma czym się martwić.
Autorka "Fifty Shades of Grey" była znana w fandomie - szkoda było tej popularności nie wykorzystać, czy to do napisania nowej książki, czy wydania już poczytnego "fanfika" (niezależnie od towarzyszących wydaniu kontrowersji). Na pewno E L James pomogło też to, że pracuje w brytyjskiej telewizji. Jednak myślę, że przede wszystkim "Fifty Shades of Grey" zostało wydane, ponieważ czytelnicy kochali tę opowieść i wydawcy nie mogli pozostać obojętni na głos wielkiej rzeszy fanów. Wiadomo było, że powieść "się sprzeda".
"Zmierzch", na podstawie którego powstało "50 twarzy Greya" też jest źle napisaną książką, z szablonowymi bohaterami i przewidywalną fabułą - a jednak trafił do milionów odbiorców. Trudno jest powiedzieć, czemu niektóre powieści stają się kultowe. Fenomen "50 twarzy Greya" to chyba połączenie wielu czynników - potrzeby przeżywania bajki o Kopciuszku (Anastazja jest naiwną, niezamożną panienką, którą nagle interesuje się przystojny, młody multimiliarder), mrocznych sekretów (przeszłość bohatera, całość związana z relacjami BDSM) i kobiecego przekonania, że można "uratować" kogoś, naprawić z pomocą prawdziwej miłości (główny bohater miał trudne dzieciństwo, które pozostawiło go z wieloma problemami emocjonalnymi). Schemat jest identyczny jak w Zmierzchu - niewinna dziewczyna, której nikt nie zauważa dociera do posępnego młodego mężczyzny targanego strasznymi emocjami.
Trzeba by zapytać feministek... Moim zdaniem, z jednej strony "50 twarzy Greya" pomaga w otworzeniu się na nowe, w rozmowie na temat seksu, potrzeb seksualnych, urozmaiceniu życia łóżkowego, z drugiej strony powiela stereotypy - w gruncie rzeczy Christian Grey to niebezpieczny, kontrolujący Anastazję chory psychicznie człowiek, a sama bohaterka znalazła się w tzw. "abusive relationship", a nie w prawdziwym związku BDSM.
Obawiam się, że zbyt mało wiem o BDSM, by wypowiadać się jednoznacznie na ten temat. Gdy zbierałam informacje na temat "50 twarzy Greya" miałam okazję porozmawiać z kilkoma osobami, które żyją w związkach BDSM i wszystkie były oburzone książką, twierdząc, że tylko ugruntowuje ona błędne myślenie o sado-maso. BDSM to rodzaj seksualności, tak jak homoseksualizm, a równocześnie styl życia. Pociągu do BDSM się nie wybiera - albo ktoś ma potrzebę bycia uległym/dominującym w związku, albo jej nie ma. "50 twarzy Greya" opisuje wiele rzeczy w krzywym zwierciadle, a najwięcej kontrowersji wzbudza fakt podpisania przez Anastazję "kontraktu" bez wiedzy, w co tak naprawdę się "pakuje".
Przez moją pracę. Szukałam informacji na temat "Zmierzchu" do kampanii, którą przygotowywałam, a która była skierowana do nastolatków. Przeczytałam książkę, obejrzałam filmy a przy okazji szukania opinii w internecie natknęłam się na "fanfiki". Potem nie było już odwrotu!
Jest cała masa rewelacyjnych pisarzy i opowiadań z różnych fandomów (choć oczywiście jeszcze więcej jest bardzo złych). Jestem po polonistyce, więc literatury nawet z musu naczytałam się dużo, a mimo to ciągle zaskakują mnie niektórzy pisarze swoim talentem - są opowiadania fanowskie, które moim zdaniem przewyższają wszystko, co ostatnio udało mi się znaleźć na półkach w księgarniach.
W pewnym stopniu tak, bo to trochę jak "covery" znanych wykonawców. To też trochę "piaskownica" lub kuźnia talentów - coraz więcej osób, które poznałam w fandomie pisze "prawdziwe" powieści i zaczyna zarabiać na swoim pisaniu. Fanfiki pomogły im udoskonalić warsztat pisarski, dodały odwagi i pozwoliły na wybadanie, co podoba się czytelnikom, a co nie.
To zależy od osoby. Są autorzy, którzy za nic na świecie nie wydaliby czegoś, co wcześniej było fanfikiem. W tym przypadku piszą dla przyjemności (nawet jeśli w tym samym czasie wydają oryginalne powieści w realu). Inni sprawdzają, czy pomysł się przyjmie i jeśli opowiadanie zbiera świetne recenzje, zanoszą je do wydawcy. Również przedstawiciele wydawnictw szperają po forach i serwisach fanfiction w poszukiwaniu nowych talentów.
Duża (choć nie cała) część literatury fanficion jest publikowana rozdział po rozdziale. Czytelnicy emocjonują się losami bohaterów jak w serialach - proszą autora, by dopisał to, czy owo, by bohaterowie zachowali się tak a nie inaczej. Czasami pisarz się ugina pod presją i zmienia zakończenie lub pisze alternatywne. Gdy opowiadanie zbiera złe recenzje, lub co gorsza - nie zbiera ich wcale, często się je porzuca i poszukuje czegoś nowego. Ten odzew od czytelników jest bardzo ważny, ponieważ pozwala na przyszłe coraz lepsze konstruowanie opowiadań w taki sposób, by były ciekawe dla odbiorców.
Oooo - chyba nie dam rady odpowiedzieć...
Zainteresowanym Justyna poleca:
Jeśli komuś podobało się "50 twarzy Greya" a chciałby zobaczyć nieco bardziej wiarygodny obraz BDSM, to opowiadanie może być idealne. Jest również erotyczne (nawet bardziej niż "50 twarzy Greya"), dotyczy tego samego tematu, ale jest znacznie "porządniej" napisane i dokładniej jeśli chodzi o relacje BDSM (mimo, że i tu były pewne nieścisłości, np. dyskusyjny sposób użycia "safe word" przez głównego bohatera). Dodam, że nie trzeba znać "Zmierzchu", by przeczytać to opowiadanie, ponieważ prócz imion i opisu wyglądu bohaterów "The Submissive" nie ma nic wspólnego z Sagą.
- Druga część The Submissive czyli "The Training"
- I całość napisana od początku, ale z punktu widzenia dominującego partnera czyli "The Dominant".
Z książki żartuje Hollywood...
...i Polacy: