Szymon, 35 lat: Moje dwie córki.
Michał, 25 lat: Rodzina i moja kobieta.
Mateusz, 33 lata: Tak szczerze to najważniejszy jestem ja. Każdy zdrowo myślący człowiek jest egoistą, tylko trzeba umieć się do tego przyznać. Czy jest ktoś, kto może z czystym sumieniem powiedzieć, że godzi się na bycie nieszczęśliwym po to, żeby szczęśliwy był ktoś inny? Mimo wszystko ustawiamy świat pod siebie, tak, żeby nam było dobrze. Oczywiście mówię o 'nieszczęśliwej egzystencji', bo to, że miałbym poświęcić życie dla dobra jakiejś grupy ludzi, jest dla mnie zupełnie akceptowalne.
Wydaje mi się, że jest tylko jedna alternatywa: dziecko. To musi wynikać z atawizmu i biologii, ale jestem w stanie sobie wyobrazić, ze ważniejsze będzie dla mnie szczęście dziecka niż moje własne, bo na tym polega reprodukcja - żeby zapewnić przetrwanie potomkom - nawet za cenę własnego nieszczęścia czy śmierci.
Wojtek, 38 lat: Moja córka, zdecydowanie. Ja mogę chodzić w dziurawych butach, ona musi mieć kolorowo. Nie chodzi o niezrealizowane ambicje ale o wsparcie, o pokazanie wzorca, żeby wiedziała, że na facetów można liczyć...
Marcin, 33 lata: Zabrzmi to może strasznie, ale priorytet ustawił mi się ostatnio na dziecko...
Szymon: Strasznie dużo rzeczy, mam to pewnie po tacie, który płakał nawet, a może zwłaszcza, na "Czterech pancernych". Najbardziej mnie wzrusza, jak się ludziom udaje, jak są szczęśliwi, czyli w dużym uproszczeniu i dość banalnie - szczęśliwe zakończenia. I moje śpiące córki mnie wzruszają.
Michał: Musiałem chwilę się zastanowić. Do łez doprowadza mnie cebula. A serio - sytuacje, które przywracają mi wiarę w człowieka i w to, że nie jesteśmy wszyscy bandą narcystycznych popaprańców.
Mateusz: Do łez to mnie nic nie wzrusza, może bywało blisko, ale się nie udało (choć to podobno fajne uczucie - koledzy mi mówili). Najbliżej łez jestem w sytuacjach, gdy dwie osoby odnajdują się po latach. Wzruszają mnie chwile związane z relacjami rodzice-dziecko - jak ktoś poświęca życie dla tzw. 'wyższego celu'. Niektóre utwory muzyczne z dobrą aranżacją i damskim wokalem. Aha, i kiedy ktoś odnosi sukces w sporcie, mimo że jest skazany na porażkę - takie powroty starych mistrzów. Wtedy łez nie ma, ale są ciary.
Marcin: Dobry dowcip potrafi mnie wzruszyć do łez. A z rzeczy poważnych to beznadziejność chwili, ale tylko u innych.
Wojtek: Wzrusza mnie wiele rzeczy - to zależy od nastroju. Czasami zapomniana melodia która dopada po latach, stare rodzinne zdjęcia, niezmiennie "Man in the Mirror" Michaela Jacksona, małe dzieci, kotki i najdziwniejsze - odgłosy pociągów z oddali.
Szymon: O komiksach, grach, filmach, sporcie pracy. Głównie i najczęściej. Incydentalnie o kobietach - ale na pewno rzadziej niż o dzieciach.
Michał: Nie, nie tylko o kobietach i samochodach. Ale bardzo często. Poza tym: pewność/niepewność siebie, własne wady/zalety, zwycięstwa/porażki, przyszłość/przeszłość, rodzina, marzenia, sport, polityka, tematy filozoficzne, nauka, znajomi.
Mateusz: O kobietach i jakby tu na boku, dyskretnie... Nie, tak naprawdę to zależy od tego, kto jest obecny.
Najczęściej gada się o pracy, pieniądzach, zdrowiu (palenie, kolano się nie zgina), jakichś kłopotach w związkach, czasem się coś obśmieje, coś 'typowo babskiego' na zasadzie: 'a moja dziewczyna to wiecie..', 'to tak samo jak moja'. Jak jest z kim pogadać na temat sportu to się gada, a że każdy prawdziwy mężczyzna lubi sport, to jakoś się toczy.
Jak jest więcej wódki, to robi się sentymentalnie, tzn. wspomina się dawne (w domyśle - zawsze lepsze) czasy, imprezy, z taśmy w mózgu odtwarzamy dawne śmieszne akcje (które nadal śmieszą), ale żeby np. wspominać dawne koleżanki to raczej rzadko, bo i po co? Spotkania w męskim gronie są demonizowane przez kobiety. Jeśli już grzebiemy sobie w życiorysach, to zwykle się obśmiewa laski, które za nami latały, no i zawsze szuka się okazji, żeby wbić koledze szpilkę.
Wojtek: Zależy od towarzystwa. Z tymi najbliższymi kumplami rozmawiamy o rzeczach ostatecznych, o tym co nas wzrusza, o relacjach ze światem wokół, o tym komu dalibyśmy w ryja i o tym, jak powinna wyglądać przyjaźń absolutna. A czasem najlepiej jest w męskim gronie pomilczeć.
Marcin: Rozmawiamy o kobietach i problemach w komunikacji z nimi, dietach, programowaniu, komórkach (teraz już się nie gada o komputerach), włosach w nosie, siwieniu, filmach, głupotach... no i plotkujemy.
Szymon: Na pewno za każdym razem jak widzę/słyszę takie pytanie. Wedle naukowców jakieś kilkaset razy dziennie. Ale tak poważnie to nie mam pojęcia.
Michał: Bardzo często, kilkanaście razy na dzień. Choć w sumie sam nie wiem czy to często w dobie kultury ociekającej seksem.
Mateusz: Wiesz, kiedy mężczyzna nie myśli o seksie? Przez kilka minut po ostatnim (liczba minut zależy od wieku). Niee no, żart, sam go wymyśliłem. Słyszałem, że przeciętny mężczyzna myśli o seksie ileś tam razy dziennie, ale jakoś mnie te liczby nie przekonują. Może po prostu nie myślę o tym, że myślę o seksie?
Parę razy dziennie na pewno, ale kiedy czytam książkę w autobusie, to przecież o tym nie myślę, kiedy oglądam mecz - tak samo. Jeśli widzę naprawdę fajną, seksowną dziewczynę, to raczej wyobrażam sobie, jak wygląda bez ubrania, a nie o tym, jak kotłowałbym się z nią pod kołdrą. Jeśli myślenie o kobiecie nago jest równoznaczne z myśleniem o seksie, to kilka razy na dobę, pewnie maksymalnie 10.
Wojtek: Dzisiaj ani razu, a właściwie dopiero teraz - czytając pytanie, więc zdecydowanie za rzadko.
Marcin: Teraz ... Teraz ... A teraz nie ... O! Znowu.
Szymon: Z każdym rodziców mam chyba niezłe relacje, z każdym inne. Mama dała mi emocjonalną podbudowę i poczucie bezpieczeństwa, tata przedstawił mi rzeczy i postawy, które stały się dla mnie w życiu ważne. Nigdy nie przechodziłem fazy nastoletniego buntu, nie widziałem takiej potrzeby. Częściej rozmawiam z mamą, a to dlatego, że jest także babcią, więc praktycznie codziennie rozmawiamy o jej wnuczkach, a moich córkach. Z tatą rozmowy dotyczą filmów, piłki nożnej i nie są tak częste.
Michał: Czym jest dobra relacja? Dla mnie to taka relacja, w której mogę porozmawiać na każdy temat z daną osobą. Odpowiedź na to pytanie brzmi więc - ani z matką, ani z ojcem.
Mateusz: Chyba z matką, dlatego że jednak fizycznie była bliżej mnie w dzieciństwie plus dzieliła nas mniejsza różnica wieku. W ogóle myślę, że każde dziecko wychowane w standardowej rodzinie ma lepsza relację z matką, bo to jednak ona rodzi - takie rzeczy wynikają z atawizmu, i wyobrażam sobie, że moje dziecko też będzie zawsze trochę bliżej matki niż mnie. Tak już jest.
Z ojcem relacje bywały trudne, może dlatego, że ma bardzo podobny charakter do mojego, choć kiedyś tego nie widziałem. To nigdy nie był facet, z którym grałem w piłkę w parku, raczej ktoś, na kogo patrzyłem i, choć często mnie denerwował, wiele się od niego nauczyłem. Im jestem starszy, tym lepsze mam z nim relacje, nawet widzę w sobie echa jego zachowań i często zgadzam się z jego poglądami, ale z żadnym z rodziców nie jestem w stanie wytrzymać dłużej niż parę dni, bo wszyscy mamy silne osobowości.
Wojtek: Lepsze relacje mam z mamą. Nie chodziłem do przedszkola, mama nie pracowała, a ojciec był poza domem. Z ojcem ostro jednak nadrabiamy braki.
Marcin: Z matką, bo z ojcem nie mam żadnych relacji.
Szymon: Tak. Jednym z moich najlepszych przyjaciół jest moja koleżanka jeszcze z
licealnych czasów. Nota bene jest żoną przyjaciela z liceum.
Michał: Trwała przyjaźń damsko-męska może trwać dłuższy czas tylko w sytuacji, w której jedna ze stron cierpi. Czy można wtedy nazwać to przyjaźnią?
Mateusz: No jasne że wierzę, choć nigdy nie będzie na takim poziomie jak przyjaźń męsko-męska. Nikt nie zrozumie faceta tak, jak inny facet, z którym wypiło się morze wódki i zdarło kolana na boisku.
Jeżeli chodzi o przyjaźń z byłymi, to z mojego doświadczenia wynika, że jest to raczej niemożliwe - znajomość tak, ale zawsze któraś ze stron ma lekką zadrę w sercu i tego się nie przeskoczy. Nie chciałbym rozmawiać z byłymi o mojej obecnej dziewczynie, i sam też ich na to nie namawiam.
Podsumowując, powiem tak: przyjaźń damsko-męska jest możliwa, ale fakt, że jesteśmy różnej płci, powoduje, że zawsze jest gdzieś ten cień napięcia seksualnego - zamiast takiej totalnej szczerości jak pomiędzy facetami, każda ze stron (często mimowolnie i nieświadomie) toczy swoja grę.
Wojtek: Wierzę, przeżyłem. To wyższy pułap, niestety nic nie trwa wiecznie.
Marcin: Tak. Powodów jest kilka, ale są niepoprawne polityczne i spowodują pogłębiającą się niechęć w stosunku do mojej osoby.
Czas na rewanż. Jakie pytania chcielibyście panowie zadać kobietom? Odpowiedzi już wkrótce.