Niestety, miłość jako intensywna wszechogarniająca namiętność trwa nie dłużej niż dwa lata. Na szczęście miłość jako intymna zażyłość może nie kończyć się nigdy. Ta pierwsza nie znosi skaz ani frustracji, druga godzi się, że nie trzeba mieć wszystkiego, by być szczęśliwym. Przejść od jednej do drugiej bez rozpaczy i tęsknoty za euforycznym odurzeniem to wielka sztuka życia. Szkoda, gdyby pytania "Wysokich Obcasów" wzbudziły w czytelnikach nadzieje maksymalistyczne. Nie tylko nie jest niezbędne, by nasz partner (partnerka) pozytywnie wypadł(a) we wszystkich punktach ankiety, ale powiedzmy uczciwie - to niemożliwe. Osobowość wyłaniająca się z takiego opisu jest dramatycznie niespójna i w życiu zaistnieć nie ma prawa, w każdym razie nie dłużej niż kilka miesięcy. Ale to nie powód do zmartwienia
Co z tego, że "nie całuje i nie głaszcze przy ludziach", jeśli "całuje namiętnie", choć wyłącznie sam na sam? Może i dobrze, że nie robi niespodzianek, jeśli dzięki temu dotrzymuje obietnic? W ogóle warto upodobanie do niespodzianek raczej miarkować. Paru żonom już się zdarzyła zaskakująca niespodzianka w postaci dziecka ich męża z zupełnie inną panią.
Nie wszyscy umieją dawać prezenty. To trudna sztuka, bo wymaga dogłębnej znajomości drugiej osoby i biegłego poruszania się w ofercie konsumpcyjnej. Pod tym względem łatwiej było w latach 70., gdy dowodem miłości mógł być wianuszek papieru toaletowego. Niekoniecznie też ten kocha, kto często o tym mówi. Są wieloletnie miłości, w których "kocham" padło kilka razy, niektórych trzeba pół życia uczyć, że to potrzebne i niegroźne słowo. A może nie warto dewaluować go codziennym użyciem?
Miłość nie wymaga rezygnacji, nie rozwija się w jej cieniu. Żony nękające mężów wizją pisanej im kariery, którą w imię małżeństwa odrzuciły, nie dowodzą przez to wielkiego uczucia. Miłość może skłaniać do trudnych wyborów (zamieszkanie z ukochanym w kraju o odmiennej kulturze, porzucenie nawyku codziennego upijania się z kumplami), ale nie jest to tożsame z poczuciem rezygnacji.
Dobrze, że padają pytania o doświadczenia trudne. Bo jeśli dwoje ludzi nie ma do siebie żalu, nigdy nie czuli się oni zranieni ani samotni, nie kłócą się i nie przychodzi im do głowy pomysł rozstania, to o miłości nie ma mowy, chyba że związek trwa jedną wiosnę
Zofia Milska-Wrzosińska
Gdyby ktoś chciał zawrzeć tajemnicę miłości - nie jej powstawania, tylko trwania i rozwoju - w jednej zasadzie, mogłaby ona brzmieć: "Bądźcie na siebie nawzajem uważni". I to udało się rozpisać na pytania. Jest jeszcze drugi filar miłości - dowartościowanie. Mówienie o uczuciach, chwalenie, prezenty, podziw, własny czuły język - dzięki nim i mężczyźni, i kobiety nabierają tego budującego związek poczucia, że są ważni, kochani, potrzebni niekoniecznie w sensie pożytku płynącego z bycia razem, lecz bliskości i radości. Jest i trzeci filar, który w pytaniach też się pojawia, choć skromniej - bezpieczeństwo: liczymy się ze sobą i możemy na siebie liczyć, dotrzymujemy obietnic, wspieramy się.
Trochę to wszystko sielankowe, prawda? Ale jest jeszcze filar czwarty, którego już z pytań i odpowiedzi nie da się wyczytać. To umiejętność rozwiązywania konfliktów, okazywania niezadowolenia, najlepiej tak, by nie ranić, ale gdy chodzi o coś ważnego, przedkładania prawdy ponad obawę zranienia czy bycia zranionym. Tego się nie da ocenić tak łatwo, ale przed zamieraniem miłości, przed jej zakonserwowaniem w lukrowanym, nieprawdziwym obrazku, chroni zasada trzymania się prawdy o związku, choćby była bolesna.
A więc podsumowując: jeśli ktoś pragnie, by jego miłość kwitła, warto, aby był uważny wobec swojej drugiej połowy, pamiętał o jej dowartościowaniu, przyczyniał się do jej poczucia bezpieczeństwa i starał się być prawdziwy. To zbliża, taki związek przetrwa, nawet gdyby w wynikach tego testu i we wszystkich innych testach świata coś szwankowało
Anna Dodziuk