"Każdy chce żyć? Nie rozmawialiście z 8-latkami z myślami samobójczymi"

Nauczyłam 13-letniego chłopca jeść łyżką, mimo strasznego porażenia czterokończynowego. Nie zapomnę do końca życia jego radości, że może to zrobić sam i łez przerażenia, kiedy łyżka została mu wydarta z ręki z krzykiem ?kto będzie po nim sprzątał? - pisze terapeutka niepełnosprawnych dzieci.

Od kilkunastu lat pracuję z osobami ze spektrum autyzmu, nietypowym rozwojem warunkowanym genetycznie, z uszkodzeniami okołoporodowymi, problemami spowodowanymi chorobami w ciąży. Wiele z nich, to osoby niepełnosprawne, według ustawodawców – z nieodwracalnymi uszkodzeniami.

Zabrałam na spacer dziewczynkę, która miała 11 lat i był to jej pierwszy w życiu spacer. Wcześniej opuszczała kojec tylko na badania lekarskie. Miałam również możliwość pracować w życiu z dziećmi z wadami śmiertelnymi, w stanach terminalnych. Opatrywałam odleżyny, myłam je z odchodów, bo ustawodawca przewidział dla nich limit pieluch, uderzający w elementarną, ludzką godność. 

Pozwoliłam się wypłakać nastolatce, niepełnosprawnej intelektualnie, która opowiadała mi, jak jest gwałcona przez niepełnosprawnych chłopców, mieszkańców tego samego domu opieki. Nikt wcześniej jej nie uwierzył, bo przecież - „upośledzona i konfabuluje”.

Poznałam młode, niepełnosprawne kobiety, które wychowując się w domu opieki zaszły w ciążę. Nikt nie wie, kiedy i jak, ale na moje pytanie, czy w takim razie to niepokalane poczęcie – opiekunowie wydymają policzki. Kobiety, tulące swoje ciężko niepełnosprawne dzieci, które są im szybko odbierane i zawożone na oddział „leżący”. I inne młode, niepełnosprawne kobiety, które wyglądają na 60 lat. Wyniszczone, otumanione tonami leków, kiwające się na ławeczkach w parku przy domu opieki i zrywające się z miejsca za każdym razem, gdy przechodzi opiekunka z dzieckiem w wózku. Z okrzykiem „pani, daj pogłaskać dzidziusia!”. Nieważne, że „dzidziuś” ma kilkanaście lat i jeździ w wózku...

Mówicie Państwo z organizacji „pro-life”, że każdy chce żyć... Cóż, nie rozmawialiście z siedmio-, ośmio-, dziesięciolatkami z myślami samobójczymi. Nie pracowaliście z nastolatkami po próbach samobójczych, mających w swoim doświadczeniu po kilka pobytów w oddziale psychiatrycznym, wspominających godziny w pasach i izolatkach. Nie wiecie o tym, że osoby ze spektrum autyzmu, w normie intelektualnej są dziewięciokrotnie bardziej zagrożone samobójstwem, niż Wy.

Czy wiecie Państwo, że młodzież niepełnosprawna bywa karana za masturbację? Czy wiecie, że niepełnosprawni chłopcy wykorzystują niepełnosprawne dziewczynki dlatego, że nie mają zielonego pojęcia o tym, czym jest seksualność i reagują na poziomie instynktu? Czy wiecie, że niepełnosprawna młodzież jest wykorzystywana przez pełnosprawnych rówieśników, bo przecież nie ma nic śmieszniejszego niż namówić zaburzonego chłopca, żeby rozebrał się w szkolnej toalecie albo niepełnosprawną dziewczynkę do wykonania "innych czynności seksualnych"?

Nikt nie zrozumie dramatu tych ludzi i ich Rodziców. Nikt, kto tego na własne oczy nie zobaczył i nie przeżył. Nikt nie wie, czym jest radość rodzica, który budzi się rano i widzi, że jego dziecko nadal żyje - kto tego lęku nie przeżył.

Wiemy już, że być może partia rządząca przedstawi własny, nowy projekt, w którym znajdą się zapisy dotyczące zakazu aborcji w wypadku wad płodu. Pytanie, czy ochrona życia powinna zawierać się w zakazach? Czy zawarte będzie w nim prawo osób niepełnosprawnych do rzetelnej edukacji seksualnej, obejmującej też antykoncepcję?

Nie rozwiążemy wszystkich problemów tego świata. Możemy pomagać innym, jak tylko się da, na ile leży to w naszych, osobistych możliwościach. Ale nie odbierajmy ludziom prawa do wyboru. Nie mówmy o heroizmie dwunastolatki rodzącej dziecko.

Nie, wbrew temu, co codziennie otrzymuję w prywatnej korespondencji od „obrońców życia” - nie namawiam i nie nawołuję do "zabijania niepełnosprawnych". Wręcz przeciwnie - proszę, żeby z taką samą determinacją zająć się ochroną jakości ich życia. Żeby sami nie chcieli się zabijać.

Proszę też o niepenalizowanie opieki prenatalnej. Żeby lekarz nie musiał zastanawiać się, czy grozi mu kara. Żeby dziecko niepełnosprawne, jeżeli ma się urodzić - rodziło się tak, aby sam poród nie uszkadzał go jeszcze bardziej. Żeby rodzic wiotkiego, niepełnosprawnego noworodka, który nie ma szans na poród bez komplikacji, mógł liczyć na cesarskie cięcie, które uchroni jego dziecko, a jemu pozwoli nie przyglądać się zdjęciom małego mózgu po wielokrotnych wylewach, buzi po ciężkim niedotlenieniu i główce zdeformowanej próżniociągiem.

Na koniec proszę się zastanowić także nad tym, jak wytłumaczyć rodzicom, że nie będą mieli szansy na wymarzone dziecko, bo in-vitro, prowadzone zgodnie ze sztuką, to zbrodnia, a to, które dopuszcza prawo, nie ma szans na powodzenie.

Dzień po odrzuceniu przez komisję sejmową w całości projektu ustawy Ordo Iuris, chciałabym tym bardziej zwrócić uwagę społeczną na problemy, które każdego dnia dotykają osoby niepełnosprawne. Polska, jako jeden z nielicznych krajów, nie ratyfikowała, od czterech lat, Protokołu do Konwencji Praw Osób Niepełnosprawnych ONZ. Oznacza to, że nie mogą dochodzić swoich praw na arenie międzynarodowej. We wrześniu b.r. Rzecznik Praw Obywatelskich zwracał się w tej sprawie do Ministerstwa Rodziny. Otrzymał odpowiedź odmowną z sugestią, aby niepełnosprawni dochodzili swoich praw przed polskimi sądami.

Dlatego, drodzy panowie z rządu - dajcie nam spokój. Pozwólcie ludziom podejmować decyzje zgodne z ich sumieniem. Zapatrzeni w poparcie biskupów, odwróćcie głowy i posłuchajcie Waszego wszak papieża, który mówi, że nie wolno praw religijnych sankcjonować na poziomie prawa ludzkiego. Dla praw boskich, w które wierzycie - i macie do tego prawo - chcecie decydować o ludzkim życiu. Matek, ojców, dzieci rodzących się z ciężkimi wadami, zgwałconych dziewczynek i kobiet, ich dzieci, czy rodzin, które marzą o potomku. Chrystus, który - jak wierzycie - był synem Boga, na pytanie o najważniejsze przykazanie nie wymienił piątego z dekalogu – „nie zabijaj”. Jako najważniejsze wskazał przykazanie miłości, w którym mowa między innymi, byście kochali bliźniego swego jak siebie samego. Nie tylko „dzieci nienarodzone”, ale także ich matki, ojców, rodzeństwo.

Joanna Ławicka - dr nauk społecznych, pedagog specjalny, terapeuta. Autorka licznych publikacji naukowych, scenariuszy gier edukacyjnych dla PWN oraz książki „Nie jestem kosmitą. Mam zespół Aspergera”. Prezes zarządu Fundacji Prodeste z Opola, prowadzącej od 2008 r. wsparcie osób z zaburzeniami rozwojowymi w zakresie aktywizacji i integracji społecznej w tym m.in programy „Muzeum przyjazne osobie z autyzmem”, kolonie dla dzieci i młodzieży z autyzmem „Akademia Sztuki i Nauki” oraz Festiwal Twórczości Filmowej Osób ze spektrum autyzmu OutFilm. Informacje o działalności Fundacji: www.prodeste.pl.

Więcej o: